Po chwili byli już na miejscu.
- To jak, oglądamy film? - zapytał Marek.
- Okej, ale pod wieczór - rzekła z uśmiechem Ula. - Marek...
- Hmm...? - mruknął wchodząc do salonu i kładąc film na stole.
- A właściwie kiedy ty miałeś iść na kontrolę do lekarza?
- Cholera, dzisiaj! - powiedział wyższym tonem.
- Zapomniałeś?! - prawie krzyknęła.
- Ula, która godzina? - zapytał szukając jednocześnie książeczki zdrowia.
- 16:30. Zdążysz? - zapytała z troską Ula.
- Nie wiem. Chyba tak - powiedział wyciągając książeczkę z szafki i łapiąc Ulę za rękę. - Ula, chodź!
Po 15 minutach byli już u lekarza.
- Jaka kolejka... - rzekł Marek.
- Przepraszam, kto ostatni do doktora Gołębiewskiego? - zapytała Ulka.
- Ja - rzekła drobna blondynka.
- Aha, dziękuję - powiedziała siadając obok niej na krześle.
Marek uczynił tak samo.
- Jaka duża kolejka... - powiedziała Ula.
- Tak, ale to do doktora obok - rzekła blondynka.
- Tak? - zapytał Marek.
- Tak - odparła. - Ja zaraz wchodzę.
- Jesteśmy drudzy. - rzekła z uśmiechem Ula.
Nagle drzwi do gabinetu się otworzyły. Blondynka wstała i rzekła:
- No, na mnie kolej.
Ula się uśmiechnęła. Dziewczyna weszła do gabinetu.
- Marek, ty to masz szczęście.
- Wiem – odparł łapiąc Ulę za rękę. - Gdyby nie ty, to bym w ogóle nie przyszedł.
- Swoją drogą to nie dość, że leniuch, to jeszcze zapominalski. Ale... - Ula nie dokończyła.
- Ale? - zapytał Marek.
- Ale słodki. Mój słodki, zapominalski leniuszek - dodała Ula trochę się rumieniąc.
Marek się uśmiechnął. Po 20 minutach wyczekiwania na swoją kolej, drzwi od gabinetu doktora się otworzyły. Wyszła z nich dziewczyna jednocześnie zwracając się do Marka i Uli:
- Pan doktor powiedział, że możecie wejść - rzekła i odeszła.
- Dzięki - powiedziała Ula. - No, Marek, możesz iść.
- Wchodzisz ze mną?
- Nie, zaczekam tu.
- Ale...
- Boisz się?
- Nie, no co ty?
- No to idź, doktor czeka.
Marek niechętnie wszedł do gabinetu. Po 20 minutach doktor wyszedł z gabinetu i rzekł:
- Pani Ula?
- Tak.
- Proszę za mną.
Przestraszona Ula weszła do gabinetu. Zobaczyła Marka, już bez opatrunku na ręku.
- Proszę, niech pani usiądzie - powiedział lekarz.
Ula niepewnie usiadła i zapytała:
- Coś się stało?
- Nie. Tylko mam do pani prośbę.
- Tak?
- Niech pani dopilnuje, żeby Marek się nie przemęczał. Co prawda nie ma już opatrunku, ale ręka nie jest jeszcze w stu procentach sprawna.
- Dobrze, będę pilnować. Panie doktorze... ja też mam małą prośbę - rzekła Ula.
- Tak?
- Może pan Markowi powiedzieć, żeby przyjmował ode mnie pomoc, a nie się obrażał?
- Słyszał pan panie Marku? Ma pan słuchać pani Uli.
- Ale... - Marek nie dokończył, bo lekarz mu przerwał.
- Bez dyskusji, bo wraca pan na salę do szpitala.
- Dobrze - powiedział przybity Marek wstając i podchodząc do wyjścia. - Do widzenia.
- Do widzenia - rzekła Ula również wstając.
- Do widzenia - odparł doktor.
Marek i Ula wyszli z gabinetu.
- Słyszałeś, masz się nie przemęczać i, co najważniejsze, masz mnie słuchać!
- Ulka, proszę, nie dobijaj mnie.
Para udała się na parking. Weszli do samochodu i ruszyli w stronę mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)