poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 62

- I jak, gotowa? - zapytał Marek.
- Moment, już kończę! - krzyknęła Ula zza drzwi łazienki.
- Ulcia, spóźnimy się! Ojciec mnie zabije i to będzie twoja wina!
- No co? Chyba nie chcesz, żebym pokazała się na premierze kolekcji F&D Sportivo w zwykłych ciuchach, nie?
- W zwykłych ciuchach to ty byłaś półtorej godziny temu. Ale do teraz chyba zdążyłaś coś...
Drzwi od łazienki się otworzyły. Marek przerwał w połowie zdania, gdy ujrzał Ulę. Poczuł, że zaschło mu w ustach i dokończył słabym głosem:
- ...ze sobą zrobić...
- Coś się stało? - zapytała Ula z niewinnym uśmieszkiem.
- Wyglądasz... oszałamiająco... - wyjąkał Marek.
„Co ja mówię, po prostu zajebiście!” - dopowiedział w myślach.
I faktycznie miał rację. Ula miała na sobie czarną, dopasowaną sukienkę przed kolana z ładnie wyciętym dekoltem. Na nią miała założone cieniutkie bolerko. Na stopach miała szpilki. Był też inaczej niż zwykle uczesana i umalowana: włosy - zazwyczaj rozpuszczone lub związane w kitkę - spięła klamrą i lekko polokowała, natomiast jeśli chodzi o makijaż był on bardzo delikatny i skromny, jednak miał w sobie coś wyzywającego. Miała delikatnie pomalowane oczy, lekko podkreślone kredką i tuszem, a na ustach błyszczyk. Markowi opadła szczęka.
- Naprawdę myślisz, że ludzi zainteresuje kolekcja kiedy cię zobaczą?
Ula się uśmiechnęła. Bardzo długo się starała i udało się, po raz kolejny zaskoczyła Marka swoim wdziękiem i oszałamiającą urodą.
- A ty gotowy, tak? No więc wychodzimy.
Po 15 minutach byli już na miejscu. Czekał ich pokaz kolekcji, a później - jak zwykle - impreza w klubie. Pierwsza część zaplanowanej na ten dzień uroczystości odbyła się dokładnie tak, jak wszyscy to sobie wyobrażali. Marek powiedział co nieco o nowej kolekcji, jak zwykle podziękował Pshemko za trud włożony w jej przygotowanie. Później odbył się pokaz, a na sam koniec głos zabrał Pshemko. Po jego wystąpieniu wszyscy udali się w stronę wynajętego klubu. Impreza szybko się rozkręciła. Była ona tylko dla pracowników F&D, ale nagle wśród gości znalazła się Dorota.
- Hej! Hej! Odwróć się! - krzyknęła za nią Ula.
- Cześć.
- Co ty tu robisz? To zamknięta impreza.
- Sebuś mnie przemycił - Dorota się uśmiechnęła. - Stwierdził, że skoro Marek będzie z tobą, to nie będzie miał nawet z kim pogadać i wziął mnie do towarzystwa.
- Aha.
- A gdzie Marek?
- Poszedł przed chwilę po coś do picia, ale gdzieś go wcięło.
- Może za dużo wypił i się zgubił? - Dorota wybuchnęła śmiechem.
- Nie, nie - Ula szybko zaprzeczyła. - Dzisiaj prowadzi, nie może dużo pić.
- Aha. O! Widzę Sebę. To ja już lecę. Może się jeszcze dzisiaj w tym tłumie odnajdziemy. Na razie.
- Cześć.
Minęło kolejnych kilka minut, a Marek w dalszym ciągu nie wracał. Ula zaczęła się martwić. Wyszła na zewnątrz, lecz tam też go nie było. Lexus stał, więc Marek na pewno był w środku. „Kobietę być może, ale samochodu nigdy by nie zostawił” - pomyślała. Wróciła do środka. Nagle ktoś zakrył Uli oczy od tyłu. Po dłoniach i perfumie poznała, że to Marek.
- No nareszcie. Tyle cię szukałam. Zginąłeś z tym piciem? - zauważyła, że w rękach nie ma żadnych szklanek. - A może ukradli ci je po drodze?
- Nie, po prostu zapomniałem - odpowiedział. - Spotkałem kolegę, z którym dawno nie rozmawiałem i mnie zagadał.
- Aha. To mogłeś mnie zawołać, a nie stałam tu jak słup soli sama.
- To dlaczego nie poszłaś do dziewczyn?
- Bo nie chciałam żebyś po całej sali mnie z piciem gonił. Ale i tak się go nie doczekałam - rzekła wymownie Ula z udawanym oburzeniem.
- No dobrze, już idę po picie. Zaraz wrócę.
Akurat kończyła się następna piosenka, gdy wrócił... bez picia. Uli opadły ręce.
- Co tym razem?
- Musiałem coś pilnie załatwić.
- A ciekaw...
Przerwał jej głos mężczyzny śpiewającego w zespole.
- A teraz specjalna dedykacja dla Uli Cieplak od kochającego ją nad życie szatyna. „Każdego dnia”.
- Ula, wsłuchaj się w słowa. Każde z nich mówi szczerą prawdę o moim uczuciu - powiedział Marek przytulając Ulę do tańca.

„Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres.

Bo bez ciebie życie traci sens jakikolwiek, bez ciebie nie mogę nawet w nocy zmrużyć powiek. Każdy dzień i każdą noc chcę być tylko przy tobie. Jesteś dla mnie najpiękniejszą, najwspanialszą z kobiet. Więc kochaj mnie nie tylko dla przyjemności. Z tobą chcę być już do końca, aż po sam grób. Ja tobie oddaję się w całości i zrobię dla ciebie ile tylko będę mógł.

Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres.

Bo chcę być częścią ciebie jak ty jesteś częścią mnie. Chcę tobie poświęcić me życie, tylko z tobą dzielić je. Ja jestem tylko twój i tylko do ciebie należę, już na zawsze będę kochał cię. Twoje gorące ciało mnie rozpala, że aż płonę. Ja uwielbiam, kiedy nasze ciała są złączone. Uwielbiam, kiedy cały w twoich objęciach tonę, bo wiem, że trzymam w moich ramionach mą przyszłą żonę.

Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres.

I kocham twój delikatny dotyk jak aksamit, kocham, gdy oddajesz mi w całości się nocami, kocham kiedy obsypujesz mnie pocałunkami, nie do opisania jest uczucie między nami. Bo moja miłość do ciebie nie zna granic, nigdy cię nie oddam na świecie nikomu za nic (joł!). Ja słucham twoich rad, dla ciebie staram pozbyć się wad. To wokół ciebie kręci się cały mój świat.

Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres.”

Piosenka się skończyła. Ula uśmiechnęła się do Marka, pocałowała go krótko i powiedziała:
- Dziękuję. Jesteś kochany.
Marek odwzajemnił uśmiech. Tymczasem Ula miała mętlik w głowie. Następna piosenka była bardzo wolna, więc tańczyła wtulona w ramię ukochanego i rozmyślała: „Wszystkie słowa dla mnie. Ale czy na pewno? WSZYSTKIE?!”. Postanowiła zapytać o to Marka jak tylko stąd wyjdą. Było już po dwudziestej pierwszej. Nic nie zapowiadało zakończenia imprezy, a jednak:
- Ulka, chodźmy stąd - powiedział Marek.
Ula przerwała rozmowę z Dorotą i spojrzała na niego zaskoczona.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Nie, no ale dużo tu ludzi... A ja nie lubię czegoś takiego. Wolałbym sobie posiedzieć tylko z tobą.
Ulka spojrzała zdziwiona na Dorotę.
- Co on knuje?
- Nic - odpowiedział dziwnym głosem Marek. - Po prostu... mam już dosyć tej imprezy. Chodźmy stąd, proszę.
- No dobrze - Ula nadal była zaskoczona.
Pożegnała się z Dorotą i Sebą, który przyszedł z Markiem i wyszli razem z klubu.
- Dobrze się czujesz? - zapytała z troską Ula.
- Tak - Marek uśmiechnął się dziwnie.
Ula cały czas mu się przyglądała. Wsiedli do samochodem. Marek chwilę manewrował autem, po czym wyjechali na jezdnię.
- Marek...
- Hmm...
- A gdzie my jedziemy? Do twojego mieszkania jest w przeciwnym kierunku.
Marek się uśmiechnął.
- A czy mówiłem, że chcę wrócić do domu? Powiedziałem tylko, że chciałbym ten wieczór spędzić tylko z tobą. A gdzie? Pewnie zaraz sama się domyślisz.
- Aha. Zaplanowałeś to!
- Szczerze? Tak - Marek nadal podejrzanie się uśmiechał.
Jechali przez chwilę. Ula zastanawiała się jaki jest cel ich podróży.
- Daleko jeszcze? - zapytała.
- Nie. Zaraz będziemy na miejscu. Naprawdę jeszcze nie wiesz gdzie jedziemy?
- Nie - powiedziała przenosząc wzrok z Marka na przednią szybę.
I wtedy zobaczyła coś tak oczywistego, że sama była w szoku, że na to nie wpadła.
- Palmiarnia! - krzyknęła uradowana.
- Cieszę się, że jesteś zadowolona. To chyba lepsze miejsce niż ten klub, co?
- No tak, ale wpuszczą nas? Jest już późno...
- Kiedyś ci już tłumaczyłem. Mam tam kumpla, który dzisiaj ma nocną zmianę. Na pewno nas wpuści.
- Aha. No cóż, muszę przyznać, że zrobiłeś mi ogromną niespodziankę.
- Cieszę się. O to chodziło.
Marek zaparkował, wysiedli z auta i poszli w stronę wejścia. Marek przywitał się z kolegą, który, oczywiście, bez problemu wpuścił ich do środka. Ula i Marek chwilę chodzili wśród drzew, krzaków i zarośli, po czym zatrzymali się nad stawkiem. Ula usiadła na murku, a Marek stanął obok niej.
- Może chciałabyś się czegoś napić? Trochę tu duszno.
- A wiesz? Tak.
Marek zza krzaka wyciągnął (standardowo) butelkę szampana i dwa kieliszki mówiąc przy tym:
- Szampanowce to bardzo fajne roślinki. Dają owoce przez cały rok. A ja znów miałem szczęście jeden znaleźć.
Ula się uśmiechnęła
- Pamiętam naszą ostatnią wizytę tutaj. Cały poobijany wtedy byłeś. Miło być tu teraz z tobą z powrotem.
- Wzajemnie - podał jej kieliszek i wzniósł toast. - Za nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)