Siedzieli tak chwilę razem, gdy Ula zeszła na temat piosenki zadedykowanej jej przez Marka.
- Śliczna jest, ale nigdy wcześniej jej nie słyszałam. Naprawdę dziękuję ci za tę dedykację.
- Ależ proszę uprzejmie - powiedział Marek z udawaną wyniosłością, po czym wybuchnął śmiechem. - Cieszę się, że ci się podobała.
- Tak, ale...
- Ale? Coś nie tak?
- No bo chodzi o to... To znaczy ja... - Ula nie wiedziała jaj zadać nurtujące ją pytanie.
Marek zrobił pytającą minę.
- No?
- Prosiłeś, żebym wsłuchała się w słowa, że one wszystkie są o nas...
- No tak.
- I właśnie w tym tkwi problem... Jeden wers dał mi trochę do myślenia. Nie pamiętam go dokładnie, ale tam było coś... coś, że... trzymam mą żonę, czy jakoś tak... a skoro wszystkie słowa są o nas, to to nie...
- „Że trzymam w moich ramionach mą przyszłą żonę” - zacytował lekko zdenerwowany Marek. - Wiedziałem, że zwrócisz na to uwagę. No więc, Ula... - Marek wstał z murku, na którym razem siedzieli, pogrzebał chwilę w kieszeni, uklęknął przed zszokowaną dziewczyną wyciągając w jej kierunku otwarte czerwone pudełeczko ze złotym pierścionkiem w środku i zapytał najprościej jak potrafił. - Urszulo Cieplak, czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Uli opadła szczęka. Wszystkiego mogła się po nim spodziewać, ale nie tego! Ona - biedna dziewczyna z Rysiowa, on - bogaty mężczyzna z „dobrego domu”. Czy to mogło się udać? Marek patrzył na Ulę pytającym wzrokiem pełnym napięcia. „Zgódź się, nie rób mi tego, zgódź się!” - błagał w myślach. Natomiast Ula, jak to Ula, się popłakała.
- Marek, wstań - powiedziała również wstając.
„Jestem przegrany, nie zgodzi się, może to za wcześnie...” - myślał przerażony Marek wstając.
- Czy jesteś tego pewien? - zapytała ze łzami w oczach.
- Teraz to nie jestem niczego pewien.
- Ale nie jesteś pewien odpowiedzi czy tej decyzji?
- Odpowiedzi.
Nastała chwila ciszy. Nagle poruszyło się coś w krzakach.
- Co to? - zapytała Ula z przerażeniem.
- Ten to zawsze wie jak rozładować napięcie - mruknął, po czym zawołał w kierunku krzaków. - Tomek, wyłaź z tych krzaków!
Ula wybuchnęła śmiechem. Natomiast speszony chłopak wyszedł zza zarośli i podszedł do nich.
- Tomek jestem - rzekł do Uli. - Jakoś nie miałem okazji się przedstawić.
- A teraz to niby idealna okazja? - zapytał rozeźlony Marek.
Ula płakała, lecz tym razem ze śmiechu.
- Ula - przedstawiła się, próbując powstrzymać śmiech. - A przyjdziesz na nasze wesele?
- Tak - odpowiedział Tomek bez wahania.
Do Marka dopiero po chwili dotarło co powiedziała.
- Więc się zgadzasz? - zapytał z niedowierzaniem.
- No idioto, nie słyszałeś? Tak! - powiedział Tomek.
Ula uśmiechem potwierdziła jego słowa. Marek rzucił się jej ze szczęścia na szyję. Po chwili się opanował, odchrząknął, założył Uli na palec pierścionek i ją pocałował.
- To ja was zostawię samych. Czekam na zaproszenie na ślub.
- Na pewno dostaniesz - rzekł z uśmiechem Marek.
Po dłuższej chwili zadzwonił telefon Marka.
- Znowu! Czemu zawsze wybierają takie chwile?! - rzekł wkurzony Marek.
- Kto to? - zapytała Ula.
- Sebastian.
- To odbierz. Może coś się stało?
Marek z niechęcią odebrała telefon.
- Słucham?
- Marek, gdzie wy jeszcze jesteście? Twój ojciec tu na was czeka. Ma jakąś sprawę.
- Znowu? Zaraz będziemy - rzekł zrezygnowanym głosem Marek, po czym się rozłączył. - Ula, ojciec chce coś od nas.
- No to wracajmy.
Para złapała się za ręce i wyszła z palmiarni.
Po dłuższej chwili byli już pod klubem. Weszli do środka i od progu przywitała ich Viola.
- No nareszcie. Wszędzie was szukam. Gdzie się podziewaliście? Zresztą nieważne. Twój ojciec czeka - powiedziała jednym tchem Viola.
Idąc w stronę Krzysztofa natknęli się na Maćka. Ten znał Ulę na tyle dobrze, iż wiedział, że takiego pierścionka jeszcze nie miała.
- Ula! Co ty zrobiłaś?! Mówiłem, że tak będzie! - zarzucił jej wkurzony.
- Maciek, cicho, pogadamy później - nalegała dziewczyna.
- Jakie później? Zaręczyłaś się! - krzyknął Maciek.
Violetta, która stała nieopodal, powtórzyła to dobitnie.
- Ula, zaręczyłaś się?!
Ula nie miała wyjścia i cichym głosem rzekła:
- Tak.
Wszystkim zgromadzonym opadły szczęki. Ala podeszła do Uli i Marka i przerwała ciszę:
- Gratulacje!
- Dziękujemy!
Po chwili podeszli także Dorota i Sebastian. Dorota podbiegła do Uli i ją uścisnęła.
- Ale super! Mogę być świadkiem?!
Ula wybuchnęła śmiechem. Sebastian poklepał Marka po ramieniu.
- No stary, nareszcie. Ale swoją drogą Paulinie oświadczyłeś się po 2 latach i wam nie wyszło, a Ulę znasz rok, a jesteście razem od... od miesiąca!
- Pozostawię to bez komentarza - odparł Marek.
Błysnął flesz aparatu fotograficznego. Przybiegła jakaś kobieta z mikrofonem.
- Dobry wieczór, TVN24 na żywo z pokazu kolekcji F&D Sportivo. Marek Dobrzański, prezes firmy Febo&Dobrzański znów zaręczony! Jego nowa wybranka... - dziennikarka odwróciła się na moment i zapytała Ulę. - Jak się pani nazywa?
Ula się zaczerwieniła. Już miała odpowiedzieć, gdy wtrącił się Marek.
- Ula. Ula Cieplak.
- No więc jego nowa wybranka Ula Cieplak...
Marek mruknął do Uli:
- Chodźmy stąd.
Ula kiwnęła głową. Marek chwycił ją za rękę i pociągnął w głąb sali. Za ich plecami było słychać:
- Ja! Ja udzielę wywiadu! - darła się Violetta.
Marek i Ula wybuchnęli śmiechem.
- Ty? Może lepiej ja? - Sebastian wypchnął Violę sprzed kamery. - Jestem Sebastian Olszański, najlepszy przyjaciel Marka.
- Mam nadzieję, że w Rysiowie tego nie oglądają - mruknęła Ula, a Marek się uśmiechnął.
W końcu znaleźli Krzysztofa.
- No, no... Wreszcie dobre wieści! - rzekł ojciec Marka. - Gratulacje!
- Dzięki tato - rzekł Marek.- Szukałeś nas?
- Tak. Chciałem... A zresztą... Nieważne.
- Tylko po to nas wzywałeś?
- Oj, nie denerwuj się tak.
- Gdyby nie to, że kazałeś po nas zadzwonić, to nie byłoby tego cyrku z dziennikarzami.
- No dobrze. Przepraszam.
Ula zauważyła Maćka stojącego w samotności pod ścianą. Przeprosiła Marka i jego rodziców i podeszła do niego.
- Maciek... - zaczęła.
- Ula, proszę cię.
- Maciek, ja go naprawdę kocham. I on mnie też. Nie ma sensu dłużej tego ukrywać.
- Jeszcze nie raz będziesz przez niego płakała. Naprawdę tego chcesz?
Podszedł do nich Marek.
- Wszystko w porządku? - zapytał patrząc podejrzliwie na Maćka.
- Tak - rzekła Ula.
- Nie - powiedział Maciek, po czym spojrzał na Ulę i dodał - Zmarnujesz sobie życie.
- Maciek, przestań! - zaprotestowała Ula.
- Ula, daj spokój - powiedział Marek, po czym zwrócił się do Maćka. - Chyba czas sobie to raz na zawsze wytłumaczyć. Wyjdźmy na zewnątrz.
- Nie! - krzyknęła Ula. - Tak jak z Martinem?
- Nie, Ula, dam sobie radę - rzekł Maciek.
Po chwili Maciek i Marek udali się w kierunku wyjścia. Ula ruszyła za nimi. Marek szturchnął łokciem Maćka i mruknął:
- Ona idzie za nami.
- Wiem.
Oboje się odwrócili i równocześnie powiedzieli:
- Zostań tu!
- Ale... - nie dokończyła, bo Marek jej przerwał.
- Jak mnie kochasz to zostaniesz.
Ula pobiegła do Doroty, natomiast Marek z Maćkiem wyszli z lokalu.
- Słuchaj, wiem, że ty masz coś do mnie... - zaczął Marek.
- I wzajemnie.
- Nie przerywaj! Ale ja nie mogę jej zabronić się z tobą przyjaźnić, ale ty też nie możesz jej zabronić być ze mną. Zrozum, ona niedługo będzie moją żoną.
W tym samym czasie.
- Seba, zrób coś. Oni się tam pozabijają.
- Ale co ja mogę?
- Seba! - wtrąciła się Dorota.
- Oj no dobra.
Cała trójka udała się na zewnątrz. Gdy otworzyli drzwi ujrzeli Marka i Maćka podających sobie dłonie na zgodę. Atmosfera była gęsta jak mrożona czekolada. Aby rozładować napięcie Dorota powiedziała:
- Może wejdźmy do środka?
Wszyscy przytaknęli i ruszyli do wejścia.
- Wiesz, że robię to tylko dla Uli? - zapytał Marek Maćka.
- A myślisz, że ja nie? - odpowiedział Maciek.
- No to nikt nikomu w drogę nie wchodzi.
Maciek kiwnął głową i podszedł do Uli. Natomiast do Marka podszedł Seba i zapytał cicho:
- Stary, pogodziłeś się z pomywaczem?
- Czy ci odbiło?
- Nie rozumiem.
- Kto mówi, że się pogodziliśmy? Po prostu ustaliliśmy, że nie będziemy sobie wchodzić w drogę. On jest jej przyjacielem, a ja narzeczonym i nic tego nie zmieni.
Seba miał dziwną minę.
- Nie poznaję cię.
Marek się uśmiechnął.
Po kilkunastu minutach Ulę i Marka nadal otaczał tłum gratulujących im ludzi. W pewnym momencie podszedł do nich Pshemko.
- No Marku, gratuluję - powiedział ściskając mu dłoń. - I tobie, Uleńko, też.
Marek i Ula byli zaskoczeni, że Pshemko nie zwrócił się do Uli „osobo”. Natomiast ten kontynuował:
- Mam nadzieję, że pozwolisz mi dodać kilka rzeczy do twojej garderoby i że - zatrzymał się na moment. - że oczywiście to ja będę tym, który zaprojektuje twoją suknię ślubną.
Ula była jeszcze bardziej zszokowana, a Marek się uśmiechnął. Kobieta się otrząsnęła.
- Dobrze, Mistrzu - powiedziała przymilnie.
- Mów mi Pshemko.
Dochodziła 23:00.
- Ula...
- Hmm...
- Chciałbym jeszcze pojechać do Rysiowa.
- Po co?
- Muszę porozmawiać z twoim tatą.
- Teraz? Marek, jest środek nocy. O czym ty chcesz z nim rozmawiać?
- O tobie, o mnie, o nas! - powiedział. - Zadzwoń i zapytaj czy już śpi.
- Oj Marek... A nie możemy rano?
- Rano to będziesz miała reporterów na głowie.
- Uroki znanego nazwiska - Ula się uśmiechnęła.
- A co? Nie chcesz?
- Hmm. Urszula Cieplak... Urszula Dobrzańska... Brzmi o wiele lepiej.
Marek się uśmiechnął. Udało się im przebić przez tłum gości i ruszyli w stronę Rysiowa. W międzyczasie Ula zadzwoniła do domu.
- Halo?
- Obudziłam cię, tato?
- Nie. Pani Dąbrowska właśnie wyszła.
- Aha. A możemy na moment wpaść z Markiem?
- Coś się stało?
- Nie. To znaczy... powiem jak przyjedziemy.
- No dobrze. To czekam.
Po chwili byli już w Rysiowie.
PUK, PUK!
Pan Józef otworzył drzwi.
- Dobry wieczór - przywitał się Marek.
- Cześć, tato - powiedziała Ula.
- Witam was, dzieciaki - przywitał ich Józef.
Weszli do kuchni i usiedli przy stole.
- Może herbatki? - zapytał Józef podchodząc do kuchenki.
- Nie... Wiesz? Lepiej usiądź - powiedziała Ula.
Józef spojrzał na nią zdziwiony, usiadł i zapytał:
- Co się stało?
- My... - zaczęła Ula.
Marek wstał, a Ula przerwała i spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Marek, co ty robisz? - zapytała.
Do kuchni wszedł Jasiek.
- Czemu nie śpisz? - zapytał Józef.
- Pić mi się chce. Cześć siostra. Dobry wieczór, panie Marku.
Marek wyciągnął prawą dłoń.
- Mów mi po imieniu.
Jasiek uścisnął mu dłoń, powiedział „okej”, nalał sobie picia i usiadł przy stole. Marek odchrząknął. Wszyscy na niego spojrzeli. Ten podszedł do Józefa i zaczął:
- Zapewne pan wie, panie Józefie, jak wielkim uczuciem darzę pana córkę.
Józef wstał. Ula spojrzała na Marka zaskoczona, a Jasiek palnął:
- Ula, nie mów, że jesteś w ciąży!
- Nie, no co ty!
Do kuchni weszła Beatka.
- Co tu tak głośno? Ulcia! - podbiegła do siostry i ją uściskała, po czym wyciągnęła do Marka rączkę i rzekła - Dzień dobry.
Marek stłumił śmiech, uścisnął Beatce dłoń i powiedział:
- Cześć.
- To już nie jest tajemnicą, że całowaliście się przy zlewie? - sypnęła ich Beatka.
Ula się zaczerwieniła, Marek się speszył, Jasiek wybuchnął śmiechem i powiedział:
- Siostra, ty to jo...
- A więc to tajemnica - powiedziała Betty.
Ula parsknęła śmiechem. Marek ponownie odchrząknął.
- Mogę kontynuować?
- Może zacznij od początku - powiedział Jasiek.
Marek wziął głęboki oddech.
- To może powiem bez zbędnych wstępów, bo wena mi uciekła. Kocham Ulę i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej... dlatego też... - zatrzymał się na chwilę. - chciałem prosić pana o jej rękę.
Zaległa cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)