poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 65

Nazajutrz
Pierwsza obudziła się Ula. Wstała, zabrała swoje rzeczy i udała się do łazienki, aby się ubrać. Po chwili wróciła do pokoju i ujrzała Marka, który nadal słodko spał. Zostawiła piżamę i wyszła z pokoju. Poszła do kuchni i otworzyła lodówkę.
- Ciekawe, czy jest maślanka? - zapytała sama siebie. - Nie ma.
„Hmm. Pójdę do sklepu” - pomyślała. Po dłuższej chwili wróciła do mieszkania. Weszła do środka i ujrzała ziewającego Marka.
- Już wstałeś? - zapytała.
- Mhm. Byłaś w sklepie?
- Tak. Miałam ochotę na maślankę.
- Ula, wszystko w porządku? - zapytał Marek.
- Tak - odpowiedziała.
Po godzinie byli w firmie. Ula udała się do swojego biura, a Marek do swojego. Dziewczyna przeglądała papiery. Nagle bez pukania wszedł Pshemko. Dziewczyna odruchowo wstała.
- Dzień dobry.
- Czy Ula znajdzie dla mnie chwilę czasu? - zapytał Pshemko.
- Dla mistrza? Oczywiście.
- To dobrze. Trzeba zrobić przymiarki do sukni ślubnej.
- Teraz? - zapytała Ula, po czym ugryzła się w język.
- Tak, teraz.
Dziewczyna posłusznie wyszła za projektantem i udała się do pracowni. Po kilku godzinach z ulgą wyszła z pracowni i udała się do biura. Weszła i zapytała.
- Pani Kasiu, czy był ktoś u mnie?
- Tak. Trzy razy był pan Marek i kazał przekazać, żeby pani do niego przyszła od razu jak pani się pojawi.
- Aha.
Dziewczyna udała się w kierunku gabinetu prezesa. Zapukała i weszła.
- Marek, coś się stało?
- Tak.
- Co? - zapytała zaniepokojona.
Marek podszedł do dziewczyny, przytulił ją, pocałował, po czym rzekł:
- Stęskniłem się.
- Marek, tylko po to tu przyszłam? Ja w przeciwieństwie do niektórych mam trochę pracy.
- No ale...
- Chcesz, żebym wzięła pracę do domu?
- Może ci pomóc? Razem szybciej się uwiniemy.
- Sama zrobię szybciej.
- A jak tam przymiarki?
- Skąd wiesz?
- Bo ja też je miałem.
- Długie, ale już nareszcie mam spokój. Dobrze, to ja uciekam.
- To pa - powiedział smutno.
- Pa.
Dziewczyna z powrotem wróciła do pracy. Minęło kilka godzin, natomiast Ula nadal tonęła w papierach. Punkt siedemnasta Marek wszedł do gabinetu Uli. Dziewczyna nawet nie zauważyła go, tylko nadal była pogrążona w pracy.
- Ula, koniec pracy - oznajmił.
- O, Marek - dziewczyna spojrzała na zegarek. - Już siedemnasta? Marek...
- Nawet o tym nie myśl. Zrobisz to jutro.
- Ale to jest ważne.
- Co to?
- Coś mi się nie zgadza z fakturami - powiedziała przeglądając kolejne papiery.
- Ale jak to się coś nie zgadza? - zapytał Marek podchodząc do Uli.
- Albo zgubiłam, w co wątpię, albo nie wiem, no ale wychodzi na to, że nie mam żadnej faktury za ten i za zeszły miesiąc z F&D Sportivo.
- Jak to nie masz?! Maciek ci nie dał?!
- Dawał mi, pamiętam.
- To co, zgubiłaś?
- Nie, chyba nie.
- A może komuś dałaś? Nie wiem.
- Niby komu?
- No, Adam jeszcze z tobą pracuje.
- Takie sprawy to ja liczę osobiście.
- A gdzie trzymasz takie faktury.
- W biurku - powiedziała jednocześnie wskazując na szufladę.
Marek odruchowo ją otworzył i zaczął otwierać teczki i przeglądać papiery.
- Nie Marek, już sprawdzałam i to nie raz.
- To co, może zabrałaś je do domu?
- Nie.
- Może ktoś je wziął?
- Nie, no co ty? - zaprzeczyła Ula.
- Ula, Maciek ci je dał, tak?
- Tak - odpowiedziała Ula.
- Nie zgubiłaś ich i nie wzięłaś do domu.
- No nie.
- Nie ma ich na swoim miejscu.
- Nie.
- Więc ktoś je wziął - odparł Marek.
- Ale kto? -zapytała Ula.
- Zastanów się, kto mógł je zabrać, kto miałby w tym jakikolwiek cel?
- Przecież bez tego nie zrobię raportu - rzekła Ula rozmyślając.
- Ula, spokojnie. Maciek na pewno ma duplikat.
- Znając go to tak.
- Czyli po prostu poprosisz go jeszcze raz o faktury.
- A może gdzieś się zapodziały? - zapytała jeszcze raz przeglądając teczki.
- Ula...
- Marek, to mi nie da spokoju.
- Dobra, pomogę ci.
Po trzech godzinach przeglądania każdej teczki, każdego segregatora, kartonu czy sterty papierów stwierdzili, iż faktur faktycznie nie ma.
- Ula, ktoś je po prostu wziął.
- Ale po co?
- Pomyślmy. Nie zrobisz raportu - pierwsza wpadka na nowym stanowisku. Mam dalej kontynuować swoją myśl?
- Nie, wiem o co ci chodzi. Ale dlaczego ja?
- To też mam ci wyjaśnić?
- Nie - rzekła biorąc do ust krówkę.
- Ula, nie przejmuj się - rzekł pocieszająco Marek, jednocześnie przytulając do siebie dziewczynę. - Chodź, posprzątamy, jutro pomyślimy co dalej.
- Marek... A może są u ciebie?
- U mnie? No co ty?
- Marek...
- No dobra... Ale najpierw sprzątnijmy tutaj - rzekł przybity.
- Dobrze.
Po kilkunastu minutach sprzątania wyszli z gabinetu i udali się do gabinetu Marka. Tam też nic nie znaleźli. Pojechali więc do domu. Dziewczyna pierwsza weszła do mieszkania i znowu zaczęła przeglądać wszystkie teczki, segregatory i kartony.
- Ula, pomóc? - zapytał Marek.
Dziewczyna nie odpowiedziała, więc Marek zaczął także przeglądać papiery.
- Ile tu tego jest? - zapytał zdziwiony Marek otwierając nasty segregator.
Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań faktur nadal nie znaleźli. Uli opadły ręce.
- Jak myślisz? Czy to Aleks za tym stoi? - zapytała zrezygnowanym głosem.
- Mam odpowiedzieć szczerze? Myślę że tak. Albo on, albo Adam, ale to i tak na to samo wychodzi.
Dziewczyna zaczęła zbierać papiery z podłogi i wkładać do kartonów, natomiast Marek układał segregatory na półkach. Po pół godzinie skończyli sprzątać.
- Idę się umyć - rzekła Ula.
- Ula, nie martw się.
- Jak mam się nie martwić?!
- Wiem, jak to wygląda, ale zobaczysz, wszystko się ułoży.
Ula nie odpowiedziała, tylko weszła do łazienki. Natomiast Marek poszedł do kuchni zrobić sobie coś do zjedzenia. Po dłuższej chwili Ula wyszła z łazienki. Marek siedział przy włączonym laptopie i przeglądał jakieś dokumenty.
- Marek, ty pracujesz? Coś się stało?
- Bardzo śmieszne. Prezes też ma swoje obowiązki. Zwłaszcza z taką asystentką jak Viola. Muszę chyba zatrudnić nową na twoje poprzednie miejsce.
- No to życzę powodzenia.
Marek jeszcze chwilę posiedział, po czym wstał i udał się do łazienki. Po dłuższej chwili wyszedł, wziął laptopa, usiadł obok Uli na łóżku i zaczął dalej pracować. Ula po pięciu minutach zasnęła. Marek siedział w papierach jeszcze ponad godzinę, aż w końcu również zasnął.
Rano pierwszy obudził się Marek. Wstał i poszedł do łazienki. Po kilku minutach w mieszkaniu rozległ się jego krzyk, który obudził Ulę.
- Cholera, znowu się zaciąłem!
Ula wybuchnęła śmiechem, po czym krzyknęła:
- Może ci pomóc?!
- Nie, dam sobie radę.
Zaciekawiona dziewczyna wstała i udała się do łazienki. Otworzyła drzwi i zaczęła uważnie przyglądać się Markowi.
- Ula, ja nie potrzebuję widzów - powiedział speszony Marek widząc odbicie Uli w lustrze.
- A kiedy skończysz? Muszę do toalety.
- Wytrzymasz – odparł ze złością.
Dziewczyna dała za wygraną, jednak nadal przyglądała mu się uważnie. Wnerwiony Marek odwrócił się, wypchnął Ulę z łazienki, po czym zamknął drzwi na klucz.
- Marek!
Chłopak nie odpowiedział.
Po godzinie byli już w firmie. Rozeszli się w kierunku swoich gabinetów. Marek nie zdążył usiąść w swoim fotelu, gdy wpadła Ula i trzasnęła drzwiami.
- Ja też się stęskniłem - rzekł z uśmiechem Marek.
- Przepraszam że trzasnęłam. Marek, nie pora na żarty! Podeszła do biurka i rzuciła na nie jakąś teczkę krzycząc - Papiery!!
- Jakie znowu papiery?
- No te, których wczoraj szukaliśmy. Leżały na swoim miejscu.
- Co?! To niemożliwe! Przecież wczoraj ich tam nie było!
- No właśnie! Ktoś je wziął, a teraz odłożył na miejsce.
- To spytaj swoją sekretarkę.
- Już pytałam. Nikogo nie widziała.
- A ta twoja Kasia to jest raczej po twojej stronie, czy mogłaby cię oszukać?
- Krótko razem pracujemy, ale nigdy się na niej nie zawiodłam.
- To zapytajmy pana Włodka, czy nie widział kto przyszedł do pracy wcześniej niż zwykle.
- Racja!
Razem zeszli na dół.
- Dzień dobry p... p... prezesie i p... p... pani dy... dyrektor oczywiś... ście.
- Dzień dobry panie Włodku - rzekł Marek. - Mamy do pana pytanie. Czy ktoś przyszedł tu dzisiaj wyjątkowo wcześnie? Może nawet wcześniej niż inni?
Włodek chwilę się zastanowił.
- T... tak.
- Kto? - zapytała szybko Ula.
- Jesz... szcze nie było sió... siódmej j... jak przyszła p... p... pani Vi... Vio... Violetta.
Ula i Marek spojrzeli na siebie.
- Dzięki - powiedział Marek, po czym złapał Ulę za rękę i ruszyli szybkim krokiem do windy.
Po chwili byli już na piątym piętrze.
- Można się było tego spodziewać - rzekł Marek.
- Myślałam, że jest po naszej stronie - powiedziała Ula.
- Ja też - odrzekł Marek.
Przed gabinetem Marka przy biurku siedziała Viola zajadając się pomidorami.
- Viola! - wrzasnął prezes. - Nie je się nad klawiaturą! O której ty do pracy przyszłaś?! Jak byłem tu ostatnio to cię nie było!
- Ja... ja... - zaczęła Viola.
- Jest 9:30!
- Ja? Ja przyszłam o dziewiątej!
- To ty przeszło dwie godziny windą jechałaś?
- Co masz na myśli?
- Myślisz że nie wiem? Co ty przed siódmą w firmie robiłaś?!
- A ty skąd o tym wiesz? - zapytała Viola zniżonym głosem.
- Nie ważne skąd, ważne, że wiem - powiedział Marek, po czym dodał. - Zapraszam cię do mojego gabinetu. Ula chodź z nami.
- A ta tu czego?
- Viola!
Po pół godzinie wrzasków, przekręcania przysłów, uspokajania Marka przez Ulę, Viola nadal nie przyznała się do wykradzenia dokumentów. Marek zamilkł na chwilę, wyciągnął telefon, gestem uciszył Violę, wydusił jakiś numer i po chwili rzekł:
- Seba, przygotuj mi w trybie natychmiastowym wypowiedzenie Violetty Kubasińskiej.
- Znowu? Co się stało?
- Przygotuj!
- A jaki mam wpisać powód?
- Niewierność względem firmy. Pospiesz się.
Odłożył słuchawkę. Violetta płakała.
- Marek, nie przesadzasz? - zaprotestowała Ula.
- Ula, jestem prezesem i zrobię to co uważam za stosowne.
Viola upadła przed nim na kolana i zaczęła błagać:
- Mareczku! Proszę cię, ja naprawdę... Ja wszystko dla firmy... Nic nie zrobiłam, uwierz mi.
- Wstań! To i tak nic nie zmieni! - powiedział stanowczo.
Violetta wybiegła z płaczem. Ula spojrzała na niego z żalem.
- Żałuję, że do ciebie z tym przyszłam - rzekła, po czym wybiegła za Violą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)