Marek stał zdezorientowany i próbował zebrać myśli. Pierwsze co mu przyszło na myśl, to Sebastian. Zabrał ze sobą liścik i poszedł do przyjaciela.
- Stary, awaria - rzekł.
- Co jest?
Marek opowiedział mu całą historię a na koniec dodał:
- I co ja mam teraz zrobić?
Sebastian chwilę pomyślał.
- A jesteś pewien, że Ula to ta jedyna?
- No przecież tyle razy to powtarzałem.
- To nie masz innego wyjścia, musisz porozmawiać najpierw z nią, a później z tą całą Martą.
- Wiedziałem, że będą z nią kłopoty - rzekł Marek. - Ale skąd ona wie o truskawkach?
- Stary, może czytała wywiad. Mówiliście tam i o truskawkach, i o książce.
- Fakt - rzekł Marek. - To ja pójdę poszukać Uli. Na razie.
Wyszedł i ruszył w kierunku jej gabinetu. Akurat wychodziła z windy.
- Ula, musimy porozmawiać - powiedział.
Ulę przestraszył jego poważny ton.
- Co się stało?
- Nie tutaj, chodźmy do ciebie.
Idąc w kierunku jej gabinetu zauważył Martę siedzącą przy biurku. Po dłuższej chwili byli już gabinecie Uli.
- Ula, wiesz, że jesteś tą jedyną, że tylko ciebie naprawdę kocham i że obiecałem ci, że cię nigdy nie zdradzę.
Teraz Ula była już kompletnie przerażona. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Twoje podejrzenia co do Marty były słuszne. Dzisiaj wszedłem do gabinetu i zobaczyłem na biurku prezent. Z początku myślałem, że to ta niespodzianka, o którą było tyle zamieszania, ale kiedy go zobaczyłem okazało się, że jednak nie. W środku były bokserki i... to.
Podał jej liścik. Ula wzięła go drżącymi rękami. Gdy skończyła czytać miała łzy w oczach.
- Ula... - Marek podszedł do Uli i przytulił ją. - Nigdy cię nie skrzywdzę, obiecałem, ale uznałem że musisz wiedzieć.
Ula milczała przez chwilę, po czym powiedziała:
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Rozmawiałeś już z nią o tym?
- Nie. Najchętniej bym ją teraz zwolnił, ale nie mam podstaw.
- Rozumiem - rzekła Ula. - Ale porozmawiać możesz. A właściwie możemy. Pójdę z tobą.
- Nie, Ula, muszę to sam załatwić. Przepraszam, że cię zmartwiłem, ale uważałem, że tak naprawdę będzie lepiej.
- Dobrze, wiem.
Po 10 minutach Marek był już z powrotem. Wszedł bez pytania i zobaczył, że Ula objada się krówkami.
- No nie denerwuj się tak - powiedział z uśmiechem.
- Kurde blaszka, skończyły się - spojrzała na Marka. - I co, załatwiłeś?
Marek przestał się uśmiechać.
- Nie do końca.
- Jak to?
- Zostawiła mi kartkę, że przeprasza, ale musiała wcześniej wyjść, bo coś jej wypadło.
- Aha. To super.
Wybiła siedemnasta. Marek już miał się zbierać po Ulę, gdy wszedł Pshemko.
- Marku, wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
Weszła Ula, ujrzała jakiego gościa ma Marek i rzekła:
- Hm, to ja nie będę przeszkadzać. Marek, zobaczymy się w domu.
- Okej - odparł zrezygnowanym tonem.
„Niespodzianka mi ucieka!” - pomyślał.
Po dwóch godzinach w mieszkaniu.
- Już jestem! - krzyknął uradowany Marek od progu.
- To dobrze!
- Gdzie jest moja niespodzianka? - zapytał Marek po raz setny tego dnia.
- Zaraz zobaczysz. Wejdź do salonu, odwróć się w stronę okna i zamknij oczy. Zaraz przyjdę.
Marek posłusznie zrobił co mu kazała, nie mogąc się doczekać prezentu. A po chwili:
- Odwróć się... - powiedziała zmysłowo Ula.
Markowi delikatnie mówiąc opadła szczęka. Poczuł, że robi mu się gorąco i poluzował krawat. Ula miała czarne szpilki, czarne kabaretki, czerwone podwiązki na paskach, czerwone stringi z czarną koronką i czerwony gorset z czarnym wiązaniem z tyłu. Jej makijaż był wyzywający i bardzo podkreślał jej oczy. Włosy miała związane czerwonymi kokardkami w dwie kitki. Stała oparta plecami o futrynę drzwi. O futrynę miała opartą również prawą nogę zgiętą w kolanie. Prawą ręką bawiła się kajdankami z czerwonym futerkiem, a lewą przytrzymywała lizawkę w buzi.
- U... U... Ula...? -zapytał Marek zachrypniętym głosem.
- W tej chwili twoja niespodzianka - powiedziała podchodząc do niego.
Pod Markiem ugięły się kolana. „Takie niespodzianki mógłbym dostawać częściej... To się nazywa życie” - pomyślał. Ula zwinnym ruchem ściągnęła z niego marynarkę, po czym zrobiła mu malinkę na szyi. Zabrała się za rozpinanie jego koszuli, jednocześnie prowadząc go tyłem do pokoju. Będąc jeszcze w salonie pozbawiła go koszuli i krawata, który wsunęła za podwiązkę. W pokoju z całej siły popchnęła go tak, że upadł na łóżko. „Łoo... Brutalna jest” - pomyślał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ula podeszła do niego i zakuła mu prawą rękę w kajdanki. Marek odruchowo przesunął się do tyłu, robiąc jej miejsce na łóżku, do którego już po chwili był przykuty. Lecz miał jeszcze wolną drugą rękę. Zwinnym ruchem odpięła i wyciągnęła jego pasek i przypięła nim drugą rękę. Następnie wyciągnęła zza podwiązki krawat i zaczęła się nim bawić. Marek zrobił przerażoną minę. „Chyba nie ma zamiaru mnie zostawić w takiej sytuacji, tak jak Paulina?!”. Tymczasem Ula właśnie kończyła zawiązywać mu krawat na oczach, pocałowała go krótko i powiedziała:
- Poczekaj chwilę.
I już jej nie było. Po chwili wróciła. Marek westchnął z ulgą.
- Otwórz usta - poprosiła.
Marek spełnił jej prośbę. Poczuł, że włożyła mu do ust truskawkę. Ponownie się uśmiechnął. Natomiast Ula pochyliła się nad nim i odgryzła połowę truskawki, po czym wstała i ściągnęła mu spodnie. Położyła się na nim i zaczęła go całować. Nagle zadzwonił domofon. Dziewczyna przestała go całować.
- Olej to. Nie przerywaj.
Ula znowu zaczęła go całować. Wtedy ponownie zadzwonił domofon.
- Marek, ja tak nie mogę.
Dziewczyna zdjęła mu krawat z oczu i udała się do domofonu.
„Cholera. Muszę się jakoś uwolnić! Nie pozwolę, żeby ktoś ją w tym widział, oczywiście poza mną” - pomyślał Marek, jednocześnie próbując uwolnić rękę z paska.
- Halo?
- Cześć Ula, to ja, Seba.
- Ach, Seba! - rzekła głośno.
- Przysięgam, zabiję go! - krzyknął Marek.
- To wpuścisz mnie?
- Tak, wchodź - Ula wpuściła go na klatkę, po czym szybkim krokiem udała się do pokoju. Rozkuła Marka i rzekła:
- Twój kumpel. Albo się go pozbędziesz, albo zapomnij o niespodziance.
Marek szybko założył czarny t-shirt i wyszedł z pokoju. Zadzwonił dzwonek. Marek uchylił drzwi.
- No, stary, sto lat! No wpuścisz mnie, czy mam tu stać?
- Seba, przyjdź kiedy indziej!
- Co?! Chyba nie widzisz, co tu mam - Sebastian pokazał butelkę.
- Seba, naprawdę, idź.
- A co ty, w piżamie?
- Seba...
- O co ci chodzi?
„O niespodziankę!” - krzyknął w myślach.
- Seba, idź proszę...
- No dobra, ale zobaczymy, jeszcze przyjdziesz do mnie.
- Tak, przyjdę, ale teraz już idź.
- Ale...
Marek zamknął drzwi przed nosem przyjaciela i popatrzył przez wizjer, czy kumpel schodzi na dół. Po sekundzie był już pokoju, ściągnął koszulkę i zapytał uśmiechając się zalotnie:
- To na czym skończyliśmy? Ten idiota już sobie poszedł.
Ula wstała z łóżka, na którym siedziała i podeszła do Marka. Zaczęła go ponownie całować. Marek zabrał się za rozwiązywanie gorsetu. Ula była w szoku, że udało mu się zrobić to tak szybko. Po chwili z powrotem znaleźli się na łóżku. Marek zaczął całować Ulę. Powoli schodził niżej, niżej i niżej, zdejmując z niej resztę zbędnych już dodatków. Po dłuższej chwili oboje nie mieli już nic na sobie. Powoli przestawali panować nad swoimi ruchami. Kierowało nimi tylko pożądanie, którego nie byli w stanie opanować. Kochali się długo i namiętnie, zapominając o otaczającym ich świecie. Kiedy skończyli na wyświetlaczu zegarka stojącego na szafce nocnej była godzina 23:59. Ula wyszeptała:
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, kochanie - po czym wtuliła się w niego i po chwili oboje zasnęli.
Kilka godzin później. Pierwsza obudziła się Ula. Wstała po cichu, założyła na siebie czarny t-shirt Marka, który wisiał na oparciu od łóżka i poszła do kuchni. Twierdząc, że Marek na pewno jeszcze trochę pośpi, zrobiła sobie kawę. Usiadła przy stole i zaczęła rozmyślać o asystentce Marka. Nagle z pokoju wyszedł Marek ubrany tylko w niebieskie bokserki. Jak zwykle otworzył lodówkę i wyciągnął picie. I wtedy Ula to zobaczyła... Szybko podeszła do Marka, mówiąc:
- O Boże, ja nie chciałam, przepraszam.
- O co ci chodzi? - zapytał zdezorientowany Marek.
Ula dotknęła jego pleców. Marek syknął:
- Ała, jeny, co tak boli...
Podeszła z nim do lustra w łazience. I wtedy on to zobaczył...
- Wow! - uśmiechnął się na widok czterech długich, długich śladów po paznokciach na plecach.
- Kurde blaszka, ja naprawdę nie chciałam, boli?
- Wow! Takiej ostrej nocy to jeszcze nigdy nie przeżyłem. A takiej pamiątki...? Wow!
- Czekaj, to trzeba opatrzyć! - mówiła z troską Ula.
- Nie przesadzaj - odwrócił się przodem do lustra. -Wow - powiedział znowu.
- Co jeszcze? - zapytała Ula.
Marek pokazał ręką malinkę na swojej szyi.
- A to akurat pamiętam.
- Muszę pokazać plecy kumplom - powiedział dumny mężczyzna.
- Ani mi się waż! - zaprotestowała Ula.
Zaciągnęła go do kuchni, posadziła go przy stole, wyciągnęła apteczkę, a z niej wodę utlenioną i gaziki. Marek poderwał się z krzesła.
- Nie! Nie dam!
- Dasz! - znowu posadziła go na krześle i zanim się zorientował poczuł piekący ból na plecach.
- Ała... - jęknął.
- Mięczak - skomentowała to Ula.
Po dłuższej chwili Markowi udało się uciec. Ula dała za wygraną. Niedługo później Marek wyszedł z pokoju ubrany w czarny garnitur i niebieską koszulę.
- A ty jeszcze nie gotowa? Do pracy!
- O jeny, już się ubieram, panie prezesie - powiedziała przymilnie, udając się w stronę pokoju, ale odwróciła się i rzekła. - Widać. Malinkę.
- I tak miało być.
Po dłuższej chwili Ula też wyszła ubrana. Ruszyli w kierunku firmy.
- Marek... - zaczęła Ula.
- Hmm...
- A podobała ci się niespodzianka?
Marek uśmiechnął się szeroko. Na jej wspomnienie znowu poluzował krawat i zmierzwił włosy.
- Bardzo, moja pani dyrektor.
- Cieszę się. Marek... Przemyślałeś propozycję Doroty?
- Eee, jaką? - z początku nie wiedział, o co chodzi. - Ach tę... Hmm... No w sumie przemyślałem. Tylko się zastanawiam, co z tobą, jak już zrezygnujesz z funkcji dyrektora finansowego.
- Jak to co ze mną?
- No na jakim stanowisku cię umieścić.
- A moje poprzednie miejsce jest już nieodwracalnie zajęte, tak?
- A chcesz wrócić? Znowu chcesz być moją asystentką? - zapytał z nadzieją.
- Bardzo - odpowiedziała.
- No to ja nie mam nic przeciwko, tylko będę musiał zwołać zarząd.
- Ooo... Nie pomyślałam o tym.
- No właśnie. Dobrzańscy może się zgodzą, ale Febo?
- Przekonasz ich, jak zawsze. Pomogę ci.
- Znowu? - zapytał Marek.
- Już dawno weszło mi to w krew - zaśmiała się Ula.
Po godzinie w holu firmy.
- Idę do siebie - rzekła Ula.
- To pa, kochanie - odparł, po czym ją pocałował.
Po krótkiej chwili był już przed swoim gabinetem. Zobaczył, że sekretarki dzisiaj też nie ma, natomiast w gabinecie siedział Sebastian.
- Cześć - rzekł Marek, zamykając za sobą drzwi.
- Co to wczoraj miało być?
- Oj, Seba, miałem wczoraj ważniejszą sprawę na głowie.
„Chyba raczej na łóżku” - dopowiedział w myślach.
- Jaka to sprawa?
Nagle zadzwonił telefon, ratując go od odpowiedzi.
- Marek, telefon na linii.
- Przełącz mnie.
Seba z niedowierzaniem krzyknął:
- Stary, ty masz malinkę!
- Zamknij się!
W słuchawce nastała cisza.
- Halo...?
- Yyy... Dzień dobry, panie Marku. Z tej strony Marta.
- Coś się stało?
- Tak. Moja siostra jest w szpitalu, nie za bardzo mogę dzisiaj przyjść do pracy.
- Dobrze. Nie ma sprawy. Coś jeszcze?
- Nie. To do zobaczenia.
- Do widzenia.
Marek się rozłączył i krzyknął:
- Ty kretynie!
- No co, zaskoczyłeś mnie. To znaczy Ula mnie zaskoczyła.
- Mnie też.
Marek znowu zaczął rozmyślać o wczorajszej nocy. Na myśl o tym zrobiło mu się znowu gorąco. Poluzował krawat.
- Co się wczoraj stało? - zapytał Seba podejrzliwie.
Marek już miał pochwalić się swoją niespodzianką, ale stwierdził, że mu nie powie.
- Nieważne.
W tym samym czasie w gabinecie Uli. Zadzwonił telefon.
- Cześć Ulka. Wszystko się udało?
- Prawie. Gdyby nie ten twój... - Ula nie dokończyła.
- Aaa... To do was szedł z tą flaszką - wybuchnęła śmiechem.
- Dorota, to wcale nie jest śmieszne.
- Ale wyszło wam? To najważniejsze.
- Nie jeden raz - rzekła Ula z uśmiechem.
- No, no. A jaką miał minę jak cię zobaczył?
- Nie wiem. Takiej jeszcze nie widziałam u niego. Chciało mi się śmiać jak poluzował sobie krawat. Chyba mu się gorąco zrobiło. Dobra Dorota, jak się spotkamy, to ci wszystko opowiem.
- To cześć.
- Cześć.
Ula się rozłączyła i poszła do gabinetu Marka. Otworzyła drzwi i zobaczyła swojego narzeczonego, który wręcz błagał Sebastiana.
- No Seba, bądź człowiek, chodź na tę siłownię.
Ula wybuchnęła śmiechem. Dopiero wtedy ją zauważyli.
- No co? - zwrócił się Marek do Uli.
- A dlaczego ci tak zależy? - zapytał Sebastian.
Ula spojrzała na Marka i zapytała:
- No właśnie, dlaczego ci tak zależy?
- Eee, przydałoby mi się trochę sportu.
- Marek, nie poznaję cię - rzekł Sebastian.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem spragniony... sportu oczywiście.
- Aha - Sebastian zgłupiał.
- To co, pójdziesz?
- No dobra.
Na twarzy Marka zagościł szeroki uśmiech.
- Tak więc, Ulka, dzisiaj wracasz sama.
- Okej.
Po kilku godzinach Marek, Sebastian i kilku innych ich kumpli byli już po ćwiczeniach. Przebierali się w szatni. Marek ściągnął do reszty przepoconą koszulkę zapominając o śladach po paznokciach Uli. Koledzy zrobili zszokowane miny.
- Coś się stało? - zapytał Marek widząc ich miny.
- Co ty masz na plecach? - zapytał Tomek.
- Aaa, o to wam chodzi - powiedział dumnie Marek. - Co, nigdy nie mieliście?
Równocześnie cała trójka pokiwała na „nie”.
- Ha, to zazdrośćcie! - rzekł Marek z uśmiechem.
- A szczegóły? - zapytał Michał, jego drugi po Sebastianie najlepszy przyjaciel.
Dumny Marek opowiedział kumplom cały wczorajszy wieczór ze szczegółami.
- Wow, ale że Ula? - zapytał Seba z niedowierzaniem.
- No, stary, też byłem w szoku - rzekł z uśmiechem Marek.
- A wyobrażasz sobie, że mogłeś tę niespodziankę stracić?
- Weź mi w ogóle o tym nie mów.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał Tomek.
Marek uświadomił kumpli, o co chodziło Sebastianowi.
- To dla tego przebiegłem pół miasta - rzekł Seba.
Tym razem Marek opowiedział kolegom tę część historii. Gadali tak jeszcze trochę, ponabijali się z Seby i każdy rozszedł się w kierunku swojego auta. Po chwili Marek był już w mieszkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)