- Gdzie byłaś? Martwiłam się o ciebie. Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów. I dlaczego byłaś z NIM?!
- Bo nie miałam innego wyjścia.
- Jak to?
- Nieważne - powiedziała wymijająco Ula.
- Jak to nieważne?!
- Ala, proszę, daj mi spokój. Ala...
- Hmm...
- Masz składniki na pierogi?
- Pierogi?
- Tak.
- Nie wiem. Chyba tak.
Ula weszła do kuchni i zabrała się za robienie pierogów.
- Ala... Nie widzę nigdzie kapusty i grzybów.
- To zrób z owocami.
- Ale masz w domu tylko pomarańcze!
- Fakt. To ja pójdę po jakieś owoce do sklepu.
- Okej.
Ala wyszła, a Ula zaczęła zagniatać ciasto. W głowie miała strzępki rozmów:
- ... który poważnie myśli nad samobójstwem...
- ...Ula, ja naprawdę cię kocham...
- ...Ale uwierz mi - jeśli się kogoś naprawdę kocha, można mu wybaczyć wszystko...
- ...Maciek ma rację, należy mi się..
- ...Ula, znowu będziesz cierpieć, to błędne koło nie ma sensu...
- ...A kochasz? Kocham. To zaufasz...
- ...Taki jestem, do pewnego stopnia potrafię się opanować, ale później tracę nad tym kontrolę...
- Co ja mam zrobić? - powiedziała sama do siebie. - Wybaczę mu i co? I już więcej tego nie zrobi? Pewnie Pauli też tak mówił.
I wtedy jak grom spadło na nią.
„Klaudia... Mirabella... Joaśka... Domi... Marta... Pati... Eliza... Lidka... Weronika... ja... i inne... o których nie wiem”
- Wszystkie za plecami Pauli. Ze mną będzie tak samo? Ale mówił, że Pauli nie kochał...
„Jeśli mnie kochasz, to dasz mi spokój... A on odszedł. Mało razy mi udowadniał, że mnie kocha?” - myślała dalej.
- ...Czujesz? Ono bije tylko dla ciebie...
- ...Podpadniesz jej, podpadniesz mi...
- ...Zapewne pan wie panie Józefie jak wielkim uczuciem darzę pana córkę...
- ...Tak Ula, to ty jesteś tą jedyną...
- ...Wow! Takiej ostrej nocy to jeszcze nigdy nie przeżyłem. A takiej pamiątki...? Wow!...
- ...No wiesz, z 14 piętra!...
"Ta jego zazdrość..."
- ...Szczeniak 23 lata, a ty co, flirtujesz z nim?!...
- ...I wtedy pojawił się Maciek...
- ...Mnie to się nawet podobało, fajnie to brzmiało: „Ula moją narzeczoną”...
- ...Ula, zależy mi na twojej opinii. Dlaczego? Nie wiem. Ale zależy...
- ...A wiesz, że czytając ten pamiętnik uświadomiłem sobie, że straciłem kobietę, która znaczyła dla mnie tak dużo, więcej niż firma, więcej niż wszystko? Uświadomiłem sobie, że jestem skończonym idiotą, że pozwoliłem odejść kobiecie swego życia. Kobiecie, którą tak mocno kocham...
- ...Za to, że jesteś tu przy mnie, za to, że pomagasz mi nieustannie, kocham cię. Kocham cię bardzo i mam nadzieję, że będziesz przy mnie zawsze...
- ...Ula, raz pozwoliłem ci odejść, drugi raz tego błędu nie popełnię...
- Popełniłeś! - powiedziała głośno.
- ...Nie, nie żałuję ani jednej chwili z tobą...
- ...Musi pani dużo dla niego znaczyć. Dlaczego? Bo jak Markowi na kimś zależy, to lubi się wykazać, a tu nie może...
- „Że trzymam w moich ramionach mą przyszłą żonę..."
- ...Urszulo Cieplak, czy zgodzisz się zostać moją żoną?...
- ...Bo nie chciałem, żebyś pomyślała... no wiesz. Że... no najpierw powiedziałem co powiedziałem, a później miałbym cię potraktować jak... nie zrozum mnie źle... jak panienkę do zaspokajania potrzeb... Kocham cię i nie chcę żebyś tak to rozumiała. Jeśli mamy się kochać, to wiedz, że zawsze będzie to z mojej strony tylko i wyłącznie dowód miłości...
„A jeśli udawał to wszystko?”
- ...Ja? Z brzydulą?! Nigdy! Przecież ja bym się jej nawet brzydził dotknąć!...
- ...Co?! Brzydula! To już o coś TAKIEGO jesteś zazdrosna?!...
- ...Aha, czyli to był romans biurowy...
- ...Obiecasz mi coś? No? Obiecaj, że nigdy mnie nie zdradzisz! To byłby definitywny koniec nas. Obiecuję!...
- ...Ula, nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecałem...
- Słowa nie dotrzymał...
Nagle weszła Ala i wyrwała ją z rozmyślań krzycząc:
- Jestem już!
Weszła do kuchni i zobaczyła Ulę pastwiącą się nad ciastem.
- Ula, wszystko w porządku?
- Co? A tak! Wszystko okej!
Ala położyła na stole zakupy i zapytała:
- Co tu tak cicho?
Podeszła do radia i włączyła je.
„I kocham twój delikatny dotyk jak aksamit, kocham, gdy oddajesz mi w całości się nocami, kocham kiedy obsypujesz mnie pocałunkami, nie do opisania jest uczucie między nami. Bo moja miłość do ciebie nie zna granic, nigdy cię nie oddam na świecie nikomu za nic (joł!). Ja słucham twoich rad, dla ciebie staram pozbyć się wad. To wokół ciebie kręci się cały mój świat. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że cię mam, za to że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam. Każdego dnia nadajesz memu życiu nowy sens, z tobą mogę iść po jego kres."
- Jaka fajna piosenka - powiedziała Ala.
Ula się rozpłakała i wybiegła do łazienki.
- Ula, coś źle powiedziałam? Dlaczego płaczesz? Otwórz drzwi!
Ula otworzyła drzwi. Była cała zapłakana.
- Przy tej piosence mi się oświadczył.
Ala zrobiła zmartwioną minę.
- Ula... Nie wiedziałam...
Tymczasem w mieszkaniu Marka.
Marek jak zwykle topił smutki. Nie odbierał telefonów. Nie otwierał drzwi. Wiedział, że to Seba chce z nim pogadać, ale sam nie miał na to ochoty.
Nad ranem.
Ula pojechała do firmy z trzema torbami pierogów dla dziewczyn. Sebastian oddał jej telefon. Około godziny jedenastej ktoś zapukał do jej gabinetu.
- Proszę! - powiedziała.
Drzwi otworzył Sebastian.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - zapytała Ula.
- Nie wiesz co z Markiem? - zapytał.
- Ale jak: z Markiem?
- Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na SMS-y, nie ma go w firmie, nie otwiera drzwi do domu i w ogóle nie daje znaku życia.
Ula zaniepokoiła się. Znów przez myśl przemknęły jej słowa: „który poważnie myśli o samobójstwie”.
- Jedziemy do niego, jeszcze nie oddałam mu kluczy - zwróciła się do Seby zbierając swoje rzeczy
Po krótkim czasie byli już pod mieszkaniem Marka. Najpierw zadzwonili. Nikt się nie odezwał. Było to dziwne biorąc pod uwagę, że Lexus stał pod blokiem. Ula wyciągnęła klucze i otworzyła najpierw drzwi na klatkę, a później do mieszkania. Oboje z Sebą weszli równo do salonu, gdzie zastali ogromny bałagan. Na ławie było kilka pustych butelek i opakowanie leków. Seba, gdy tylko to zobaczył podbiegł do Marka leżącego na kanapie i zalanego w trupa.
- Marek! Marek! Otwórz oczy! Powiedz coś! - zaczął nim potrząsać.
Marek otworzył oczy i krzywiąc się okropnie powiedział:
- Mój łeb... Seba, ciszej. Mój łeb!
- Ty żyjesz! - wrzasnął Seba.
- Seba, proszę... litości...
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów jak dzwonię?!
- Seba, daj mi spokój...
Nagle wtrąciła się Ula.
- Seba, daj mu spokój. Nie widzisz w jakim jest stanie?
- Ula...? - zapytał z niedowierzaniem Marek jednocześnie powoli się podnosząc.
- To ja już idę. Marek, ogarnij się trochę, bo chcę z tobą porozmawiać. Ale to w firmie - Ula nie czekając na odpowiedź wyszła.
- Ło, zastanowiła się - rzekł Seba.
- Nad czym? Aaa... No może.
- Stary, weź się w garść! Ile czasu na to czekałeś?!
- Seba, ciszej...
- Marek, wstawaj!
- Seba, zamknij się, albo ja cię zamknę! - zagroził Marek.
Powolnym ruchem wstał, udał się pod prysznic, niejednokrotnie potykając się o puste butelki leżące na podłodze. Po godzinie wyszli z mieszkania i udali się do firmy samochodem Seby.
- Seba, wyłącz to radio.
- Stary, Ula nie będzie reagowała na „Ula, ciszej...”. Weź się w końcu w garść!
Po dłuższej chwili byli już pod firmą. Ula zmierzała na lunch, gdy zawołała ją Ania.
- Ula, nie wiesz co się dzieje z Markiem? Nie ma go w firmie, zawalił spotkanie z Terleckim, czekał tu ponad dwie godziny.
- Nie wiem - rzekła wymijająco.
Dziewczyna skierowała się w kierunku windy. Nagle z niej wyszedł nieprzytomny Marek, a za nim Seba. Ula wepchnęła Marka z powrotem do windy i sama do niej weszła.
- Dlaczego zawaliłeś spotkanie z Terleckim?! - krzyknęła.
- Ula, ciszej... - poprosił Marek.
- Dlaczego?!
- Miałem ważniejsze sprawy.
- Jakie?!
- Widziałaś.
- To butelka ważniejsza niż firma?!
- Nie butelka, ty - powiedział wyrywając torebkę Uli.
Zaczął czegoś szukać.
- Czego szukasz?
- Tego? - rzekł wyciągając tabletki przeciwbólowe.
Wysiedli z windy i wyszli z siedziby F&D, udając się w nieznanym kierunku.
- Ula...
- Co?
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Marek. Ja chciałam... - przerwała.
- Co chciałaś?
- Co byś zrobił, żebym ci wybaczyła?
Marek zatrzymał się, spojrzał jej prosto w oczy i rzekł:
- Wszystko.
- Naprawdę wszystko?
- Tak. To przyjmij z powrotem Violę.
Marek sięgnął telefon i wykręcił jej numer.
- Viola, kiedy chcesz zacząć pracę?
- Marek?
- Tak.
- Od jutra mogę - powiedziała zszokowana.
- To przyjdź.
- Dobrze, Mareczku kochany.
- Cześć, Viola.
- Cześć.
Włożył telefon do kieszeni i zapytał:
- Coś jeszcze?
- Tak.
- Co?
- Ile znaczy dla ciebie twój samochód?
Marek się przestraszył.
- No... Jest ważny. Ale o co chodzi?
- Jest ważniejszy ode mnie?
- Nie. Jest zaraz po tobie.
- Tak, jasne.
- Ula...
- Jeżeli tak, to naucz mnie go prowadzić.
- No dobrze, kupimy drugie auto i...
- Nie, Marek. Naucz mnie prowadzić Lexusa.
- Ale... To może Violę awansuję?
- Nie.
- Ale...
- Widzisz? Samochód jest ważniejszy - rzekła odwracając się i odchodząc.
Marek dobiegł do niej, złapał ją za rękę i rzekł:
- To kiedy zaczynamy naukę?
- Od jutra.
- Dobra. To co, wybaczasz mi? - zapytał z nadzieją.
- Tak.
- A ufasz mi nadal?
Ula nie odpowiedziała. Marek posmutniał i rzekł:
- Rozumiem cię. Ale mam nadzieję, że kiedyś to zaufanie wróci. Ula, a możesz odpowiedzieć na jedno pytanie?
- Tak.
- Nadal jesteśmy parą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)