poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 76

- Teraz na siłownię – rzekł Marek.
- Ale po co? – zapytał zrezygnowanym tonem Sebastian.
- Nie dyskutuj ze mną!
Zadzwonił telefon Seby.
- No? – zapytał.
- Cześć Sebulku!
- O! Dorota…
- A ty co taki przybity…
- Marek mnie na siłownię ciągnie.
- Aha... Ja zapomniałam o tej waszej siłowni… A chciałam, żebyśmy w czwórkę na basen sobie skoczyli.
- To nie wypali… Chociaż? Czekaj! Tam obok jest pływalnia, to ty sobie z Ulą idź, a my będziemy ćwiczyć.
- O! Super! To wpadniecie po nas? Ula już jest.
- Dobra, już się zbieramy.
Po pół godzinie chłopcy byli już na siłowni. Dziewczyny siedziały w jacuzzi za szybą i dyskutowały, jak się jutro ubrać. Natomiast Marek wyżywał się na hantlach. Podniósł już 120 kilogramów sześć razy.
- Stary, jak ty to robisz? – wydyszał Seba z trudem podnosząc 90 kilogramów.
Tymczasem Marek mruczał po nosem:
- Mój Lexus… Mój Lexus… Mój Lexus…
Kilka dziewczyn ćwiczących nieopodal przyglądało się im bacznie.
- Może potrzymać? – zapytała jedna z nich przymilnie.
- Złotko – Marek mruknął do niej. – Ty tego nie uniesiesz.
- Ale ty możesz mi pomóc.
Seba odchrząknął i rzekł:
- Stary! Ty się nigdy nie zmienisz.
Dziewczyny zrobiły głupią minę nie wiedząc o co mu chodzi, a Marek odłożył hantle i podszedł do worka treningowego. Ula i Dorota podeszły do ogromnej szyby oddzielającej basen i siłownię i zaczęły się przyglądać ćwiczącym. Seba podszedł do worka treningowego i go złapał. Marek założył rękawice i zaczął z całej siły uderzać w worek. Po raz nasty uderzył w niego, gdy worek zsunął się z haka na którym wisiał i został w rękach Seby, który przewrócił się pod jego ciężarem, Marek i Ula wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Natomiast Dorota waliła pięścią w szybę krzycząc:
- Marek zabierz mu to! Sebuś trzymaj się!
Do Sebastiana podbiegł pracownik obsługi krzycząc:
- Jak pan to zrobił?! Przecież to nigdy nie spadło! 
Próbował zdjąć z niego worek. Marek trochę się opanował i pomógł mu. Po chwili Sebastian był już „uwolniony”. W tym samym czasie do siłowni wkroczyły dziewczyny. Ula nadal pękała ze śmiechu, a Dorota podbiegła do Seby.
- Nic ci nie jest?! Marek, jak ty to zrobiłeś?! Sebuś… Na pewno dobrze się czujesz?!
- Dobrze. Dorota, idź stąd.
Ula się opanowała.
- Marek, ale naprawdę, jak ty to zrobiłeś?
- Mój Lexus – rzekł Marek.
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem. Wszyscy znajdujący się na siłowni przyglądali się im dziwnie, zwłaszcza dziewczynom, które nadal były w strojach kąpielowych.
- To może my już wyjdziemy? – zaproponowała Ula.
- My też będziemy się zbierać – rzekł Marek. – Seba już więcej nie wytrzyma.
Chłopcy przebrali się, odwieźli dziewczyny do domu i sami pojechali na miasto. Było już dość późno, gdy jeździli jeszcze po mieście.
- Ja tego nie rozumiem, żeby nigdzie nie szło namiotów kupić?
- Idzie, ale nie takie, o jakie nam chodzi.
Gdy w końcu udało im się kupić namioty, stwierdzili, że muszą jeszcze kupić coś do jedzenia i do picia. Zostały im tylko sklepy całodobowe. 
- Stary, a o której ty miałeś tego Lexusa odebrać?
- Cholera, mam tylko 15 minut, o jedenastej miałem tam być! Zawieź mnie szybko!
Na szczęście zdążyli. Odstawili go pod blok, przepakowali rzeczy z auta Seby do Lexusa.
- Stary, i co z tą twoją lodówką? – zapytał Marek.
- Cholera, zapomniałem! Musimy jeszcze do mnie podjechać. Chociaż wiesz co? Weź jakieś ciuchy na noc i zostaniesz u nas, bo sam zobacz, która godzina. Niedługo wyjeżdżamy, nie wyśpisz się.
- No w sumie… Okej. To poczekaj chwilę.
Po pół godzinie zajechali samochodami pod blok Seby.

***

Po trzech godzinach.
Wszyscy byli już na nogach i szykowali się do wyjazdu. W końcu upewnili się, że mają spakowane wszystkie rzeczy i ruszyli w kierunku mieszkania Ali, gdzie czekała na nich Ula. Ala też już nie spała. W pewnym momencie kobiety usłyszały głośną muzykę. „…Blondyneczki i czarnule, dzisiaj rock’n’roll króluje, rock’n’roll jest fajną sprawą, niech się ku*wa wszyscy bawią!!...” Ala powiedziała:
- To oni?!
- Chyba raczej Sebastian – wybuchnęła śmiechem Ula. – To chyba będą niezapomniane wakacje.
Ala się uśmiechnęła i wyjrzała przez okno. Rozległ się klakson i wrzask:
- ULA! JESTEŚMY! – wrzeszczeli razem.
- Boże, jest czwarta rano  – powiedziała Ala. - Kto to?
Ula podeszła do okna i wyjrzała.
- Dorota. A Seba? Jeny. Ma jej kapelusz na głowie. Patrz na Marka, jakby ich nie znał.
Obie wybuchnęły śmiechem.
- To ja idę, cześć – przytuliła Alę.
- Udanych wakacji.
- Dzięki.
Wyszła.
„…Zabierz mnie do swego domu, nie powiem nic nikomu, będziemy robić to na sposobów rożnych sto. Ze mną będzie ci jak w raju, więc siebie mi nie żałuj, ja zrobię z tobą to, czego inne tylko chcą…” „Kurde blaszka, czego oni słuchają?” – pomyślała Ula. Marek czekał na nią przed klatką. Pocałował ją na dzień dobry i mruknął:
- Ja ich nie znam.
Ula uśmiechnęła się, podała mu torbę i podeszła do Doroty. Seba rzekł do Marka:
- Jak zobaczyłem Dorotę w tej miniówie, to przeżyłem szok, a teraz? Szczęka mi opadła.
- No… One siedzą z tyłu, bo będą nas rozpraszać.

„…Czujesz jak krew pulsuje ci w żyłach? Wiesz? Chcę wiedzieć jak całujesz, bo dostaję świra. Kiedy tak patrzysz, czas zatrzymał się. A może chciałem żeby się zatrzymał, wiesz? Ty wiesz czego chcę i nie mogę już wytrzymać. Myśli mam brudne i lepkie jak ślina. Ciało masz miękkie i giętkie jak lina i czuję że mógłbym umrzeć, gdybyś dla mnie tańczyła. To taka chwila, że brak mi lepszych słów. Chcę odlecieć, w sieci jak Douglas z Demi Moore. Ty i Ja - Królowa życia i Król, i chyba mi odbija gdy wyginasz biodra i brzuch. Wyglądasz tak, jakbyś mi się przyśniła. Wypijam do dna choć to tylko woda i lód i spoglądasz tak, jakbyś tu była i cały świat jest jak twoja mowa ciała i ruch.
Jeśli masz w sobie seks to to tańcz,
Jeśli znasz ten tekst to go dokańcz - aj -
Jeśli znasz sekrety tańca to to tańcz, to tańcz, to tańcz, to to tańcz, tańcz…”

W oddali ujrzał stojący radiowóz. Seba ponownie zmienił piosenkę.

„Bardzo lubię pana policjanta, wysoki chłopak, mundurek, przy pasku pałka. Bardzo lubię pana policjanta, lubię też tego co w moro chodzi ubrany. Przezroczystą tarczą od ludzi jest ochraniany. Bardzo lubię pana policjanta…” Radiowóz ruszył za nimi. „…on ma notes, rozmowy z nim to bardzo fajna, fajna sprawa…”
- Seba, wyłącz to, pogarszasz sprawę. Cholera!
Dorota wybuchnęła śmiechem. Marek rzekł do niej:
- Nie śmiej się, mam tylko 5 punktów, prawko mi zabiorą.
Zjechał na pobocze. Seba zmienił piosenkę. Podszedł do nich policjant.
- Dzień dobry, poproszę dokumenty.
Marek podał mu je.
„Niech żyje wolność, wolność i swoboda, niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!”
Marek zwiesił głowę. „O Boże!” – pomyślał.
- A czego my tutaj słuchamy? – zapytał kpiąco policjant. 
Sebastian zanucił:
- "A kto widział Dziub Dziuba, jak wygląda Dziub Dziub? Komu w końcu się uda opowiedzieć jak z nut…"
- Dobrze, dobrze, znamy. Prędkość się przekroczyło.
- Ale panie władzo…
- Panie Dobrzański, proszę nie dyskutować. Raz – przekroczenie prędkości, dwa – przejechał pan na czerwonym świetle, trzy – głośna muzyka w czasie ciszy nocnej. No to będzie mandacik i punkty karne. A ja tu widzę, że jest mało punktów.
Wtrącił się drugi policjant.
- Widzę, że ekipa wybiera się na wakacje.
- No a jak? – wtrącił Seba.
- To proszę otworzyć bagażnik.
Marek zrobił przerażoną minę i otworzył go.
- Bardzo wakacyjne klimaty – rzekł policjant widząc zawartość bagażnika i wyciągając jedno piwo. – Zgodnie z prawem nie można przewozić większych ilości alkoholu.
- Ale panie władzo, 20 na czterech? To nic.
Policjant już wypisywał mandat, gdy dziewczyny wysiadły z auta.
- Biorę tego w czapce – powiedziała Dorota.
- To ja tego w krawacie – rzekła Ula.
- Okej. 
Dorota podeszła do Sebastiana i powiedziała:
- Zabierz Marka.
- Ale jak?
- Wymyśl coś – powiedziała i odeszła.
Seba pomyślał chwilę i zawołał:
- Marek! Niedobrze mi! Będę rzygał! Pomóż mi wyjść!
Marek zignorował policjanta, który akurat coś mu tłumaczył i podbiegł do Seby krzycząc:
- Moja tapicerka!
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem i podeszły do „swoich” policjantów. Przez moment coś im cicho mówiły. Chłopcy przyglądali się im w milczeniu. Po chwili Ula zaczęła bawić się krawatem, funkcjonariusza, który się zarumienił, a Dorota zdjęła policjantowi czapkę i założyła na swoją głowę. Dosłownie dwie minuty później Ula miała już schowane dokumenty Marka i jakąś tajemniczą kartkę. Dorota chowała coś za biustonoszem. Po kilku minutach uśmiechnięte wróciły do auta. Ula podała Markowi dokumenty. On zaczął je przeglądać i nagle wyciągnął kartkę. Był to blankiet mandatu. Na nim było napisane „Wojtek 721 449 086”. 
- Co to jest? – zapytał przez zęby.
- A to moje! – krzyknęła Ula próbując zabrać mu kartkę.
Obok także toczyła się dyskusja.
- Jaki Damian?! Jakie 663 681 378?!
- No normalne. A co? Może lepiej byście to załatwili? Markowi zabraliby prawko.
- Właśnie! Zabraliby ci prawko! – wtrąciła Ula.
- To by zabrali!
- I odholowali by auto! I tyle byśmy mieli z wakacji!
- Ale…
- Przestań marudzić! Jedź! – powiedziała Ula wyrywając mu kartkę.
Marek ruszył z piskiem opon. Dziewczyny równocześnie podarły kartki które dostały od policjantów i rzuciły za siebie sprawiając, że zdmuchnął je wiatr. Sebastian ponownie zaczął puszczać muzykę.
„Jesteś szalona, mówię ci. Zawsze nią byłaś, skończysz wreszcie śnić. Nie jesteś aniołem, mówię ci, jesteś szalona!!...”
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem a Marek jęknął:
- Stary, zmień płytę… Coraz gorsze te piosenki puszczasz.
Seba wrzucił następną w kolei płytę.
„Mała blondyneczka, na na na na na, zawsze uśmiechnięta na na na na na. Włosy rozpuszczone jak słońce lśnią, jej widok sprawia, że myślę wciąż…” 
Seba cały czas patrzył na Dorotę, która się uśmiechała.
- Nie, no, zmień… Disco polo? Do reszty ci odbiło? – zapytał Marek.
- No dobra, szukam czegoś innego.
Akurat wyjechali z Warszawy. Seba zaczął przeglądać wszystkie płyty. Marek także na nie spoglądał. Nagle krzyknął:
- Seba! Pokaż mi tamtą! Cofnij!
Sebastian wyciągnął płytę w najbardziej zniszczonym opakowaniu.
- To to co myślę? 2004? – zapytał Seba.
- Nie! 2005! Dawaj piętnastkę!
Sebastian się uśmiechnął. Chłopcy darli się wniebogłosy.
- „CYGAN, NIE PĘKAJ!!”
Seba już wstał i tańczył w rytm piosenki, a Marek trzymał kierownicę jedną ręką, a drugą zaczął machać.
„Takiego go nie znałam!” – pomyślała Ula uśmiechając się.
- „Wypadamy dziś za miasto, by zabawić się, już ekipa się zebrała, już wołają mnie!! GDZIEŚ po drodze…”
Sebastian spojrzał na dziewczyny z tyłu, a Marek się uśmiechnął.
- „…zabieramy kilka naszych PANIENEK, które łatwo wyskakują ZE SWOICH SUKIENEK, go!!! 
Tirli lala, tirli lala, tirli lala, hip hop!!! Tirli lala, tirli lala, tirli lala... Tirli lala, tirli lala, tirli lala, hip hop!!! Tirli lala, tirli lala, tirli lala...”
W krzakach stał radiowóz marki polonez. Sebastian pokazał na niego i zaczął się śmiać, a Marek wdepnął gaz.
- „…Namierzają nas radary, nie zatrzymuj SIĘ!!  Przecież, stary, polonezem nie dogonią CIĘ!! W razie czego zresztą Łysy z nimi układ MA, będą cicho, kiedy parę złotych IM SIĘ DA!! HU!!!

Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu… po prostu…

Zalewamy pałę, nie trzeźwieje nikt, ŁYSY ŚPI POD STOŁEM JUŻ OD PARU DNI!! Dookoła sie unosi gęsty, szary dym, Lola tańczy na stole JUŻ OSTATKIEM SIŁ, GO!!! 

Tirli lala, tirli lala, tirli lala, hip hop!!! Tirli lala, tirli lala, tirli lala... Tirli lala, tirli lala, tirli lala, hip hop!!! Tirli lala, tirli lala, tirli lala... 

Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu… po prostu…

CYGAN, NIE PĘKAJ!!! 

O oooo, la la la la la la hej! JEDZIEMY!! O oooo, la la la la la la hej! O oooo, la la la la la la hej! JEDZIEMY!! O oooo, la la la la la la hej!

Wypadamy dziś za miasto, by zabawić się, już ekipa się zebrała, już wołają mnie. GDZIEŚ po drodze zabieramy kilka naszych PANIENEK, które łatwo wyskakują ZE SWOICH SUKIENEK!!! 

Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Dalej, jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu!

Jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Jedziemy na maxa, hej!!! Po prostu! Po prostu… po prostu…!”

Dziewczyny patrzyły na nich ze zdziwieniem.
- Znacie ją całą na pamięć? – zapytała Dorota.
- No jak się ją wymyśliło to się ją zna!
- Co?! To wasz kawałek?!
- Nasz tekst, kilku łosi, co ją zaśpiewało i znajomości w wytwórni i tak powstała grupa „ZERO”! – rzekł Marek.
- I prawie wszystko w tej piosence jest prawdziwe! – dodał Seba.
- No to kim jest Lola? – zapytała już zazdrosna Ula.
Marek wybuchnął śmiechem, a Seba się speszył.
- Marek, cicho! – powiedział wkurzony.
- Ale o co chodzi? – zapytała Dorota.
- To Seba! Schlał się na przepustce i zaczął tańczyć na stole. Wzięliśmy to do kawałku, a że nie chciał, żebyśmy podali jego imię, to nadaliśmy mu ksywę „Lola”.
- A Cygan i Łysy? – zapytała Dorota.
Teraz Seba wybuchnął śmiechem.
- Łysy to Tomek. Po pijaku zgoliliśmy mu włosy. A Cygan? Hm. Cygan prowadzi to auto.
Marek zostawił to bez komentarza.
- Dlaczego „Cygan”?
- No spójrz na niego! Bo za tym nikt z nim nie chciał zadzierać, tak jak z Bulterierem.
- Z kim?
- Z Michałem. Taki jeden, chodzi z nami na siłownię.
- A dlaczego z Cyganem nikt nie zadzierał?
- Bo mógł przypadkiem odstrzelić…
- Seba, cicho!
- No dobra… Bo umiał zadbać o swój interes
Akurat leciała piosenka „Pump it up”. Marek się skrzywił.
- Wyłącz te smęty… 

„Głos kraju mataczy - to my Polacy 
Głos kraju bez pracy - to my Polacy 
Tu żyj walczysz - to my Polacy 
Wiesz co to znaczy - to my Polacy 
Bez wódki grymasy - to my Polacy 
Stale bez kasy - to my Polacy 
Wieczne cwaniaki - to my Polacy 
Wiesz co to znaczy- to my Polacy 

Lubi nas niewielu większość nienawidzi.
Boją się wszyscy w szczególności Żydzi. 
Polak cię okradnie, Polak cię dopadnie, 
Polak nie popuści, gorsi to są tylko Ruscy. 
Mamy tu Meksyk o jakim nawet nie śnisz, 
Wierz mi, to świat trzeci, ale lubię własne śmieci.
Teraz powtarzajcie dzieci, to dla was nowy wierszyk: 
Żaden mada faka nie podskoczy do Polaka. 
Wolę polskie gówno w polu, niż fiołki w Neapolu. 
Znasz ten bajer ? Kto nie z nami ten frajer. 
Drążeni głęboko w gruncie, wychowani na buncie, 
W nienawiści do wroga, w miłości do Boga. 
Fanatyzm niszczy, ale bliższy jest mi kraj ojczysty. 
Każdy inny niższy, ta nacjonalizm w górę ręce, kto jest z nami. 
Za wolność, za kraj Hans 52 gra. 
W górę pięści, zawsze damy radę 
Jak nie zgodnie z prawem, to lewą stroną jadę. 
Teraz też jest wojna, kto kombinuje ten żyje. 
Taniej kupię, drożej sprzedam, to wódki się też napiję. 
No bo chlejemy za trzech, przecież wypić to nie grzech 
Wóda jest, piwo Lech, małe, mocne, polskie też.
Duży blef, mocny łeb, trzeba trzymać się. 
Wzmacniana herbatka za zdrowie dziadka. 
I zdrowie naszych polskich, pięknych kobiet. 
Zdrowie nasze, Wasze Centrum, RW, Łyso, Nostar, Poznań, CDN, SBC, D4L52SPN…”

- Może teraz mały przystanek, co? – zapytała Dorota. – W końcu spałeś tylko 3 godziny.
- Ile?! – zapytała Ula.
- 3. Seba też.
- Ale Seba nie prowadzi!
- Ula, dobrze się czuję, nie chce mi się spać.
- A jak zaśniesz?!
- Nie zasnę. Nie przejmuj się. I weź te nogi z mojego zagłówka.
Zjechał na pobocze. Wszyscy wysiedli z auta. Ula z Dorotą zniknęły w krzakach. Po chwili wyszły. Ula przytuliła się do Marka. Ten już chciał wsiadać do auta, gdy dziewczyna zatrzymała go.
- Marek, co ty robisz?
- Eee… Wsiadam do auta.
- No właśnie. Wsiadaj, ale z tyłu.
- O nie! Sebie Lexusa nie dam!
- Ale ja mam prawko – wtrąciła się Dorota.
Marek na nią spojrzał i rzekł:
- Zapomnij! Raz już kobiecie auto dałem i później gorzko tego żałowałem.
- Marek, dziewczyny mają rację, spaliśmy tylko trzy godziny. Niech Dorka pokaże co potrafi – powiedział Seba.
- W ogóle nie dyskutuj ze mną - odpowiedział Marek.
- Za późno – powiedziała Ula pokazując mu kluczyki.
- Skąd masz? – zapytał zdziwiony.
- Czary mary – odpowiedziała Ula.
- Moja szkoła – dodała Dorota biorąc od niej kluczyki i wsiadając za kierownicę.
Ula podeszła do Marka, pocałowała go i wyszeptała:
- Przepraszam.
- Ula! Obsługujesz radio! Wzięłam kilka płyt! – krzyknęła z auta Dorota.
- Dobra! Ale masz podpisane?
- Jak zawsze!
- Okej.
Ula również wsiadła do auta. Chłopcy wturlali się na tylne siedzenie. Dorota odpaliła silnik.
- Ale super! Prowadzę Lexusa! I to jeszcze Marka!
Ula zaczęła przeglądać płyty. Po chwili wyciągnęła jakąś i zapytała:
- Może tą?
Dorota spojrzała na nią krótko i odpowiedziała:
- Tak.
- Patrz na drogę! – wrzasnął z tyłu Marek.
- Opanuj się. Śpij tam – powiedziała Dorota.
- „Nie będę Julią wierną na balkonie! Nie będę Julią, nie ten czas!...”

Teraz to chłopcy się im przyglądali, bo dziewczyny zaczęły śpiewać.

- „…Co ci się stało mój mały?  Skąd taki nastrój dziś masz?...”

Ula spojrzała na Marka.

- „…Kiedy zaszły te zmiany? Gdzie się podział twój szpan? Gdzie twoje wieczne „Odpuszczam”? Gdzie obojętność i chłód? Skąd wziąłeś ten, ten pomysł nienormalny skąd? 
Nie będę Julią wierną na balkonie. Nie będę Julią, nawet w snach. Nie będę Julią, to mi nie pasuje. Nie będę Julią, nie w ten czas…”

Dopiero teraz Ula się odwróciła. Seba szturchnął przyjaciela.
- Słyszałeś? Ona nie będzie Julią.
- Słyszałem. PATRZ NA DROGĘ! – wrzasnął.
Po dłuższej chwili Ula zmieniła płytę.

„A oto kolejny telefon. Kto się do nas dodzwonił? Słuchamy.. 
Cześć, chciałam zadedykować tą piosenkę mojemu nieśmiałemu chłopakowi. 
To, co Wam przedstawię, zdarzyło się naprawdę, 
Opowiem o.. Dane osobowe silnie strzeżone.
Spotykałam cię najczęściej w pubie za miastem. Tak chciałam, żebyś zauważył mnie. Ubierałam się sexy w ciuszki ciasne byś pocieszył trochę oczy swe. 
A Ty nie widziałeś mnie, w ogóle nie widziałeś. Nie patrzyłeś na mnie wcale, nie, nie. Tylko piwo popijałeś, tylko piwo, piwo. Wtedy chciałam krzyknąć: Hej! (dobra nie będę się drzeć) 
Jesteś dla mnie całym światem, słońcem, wiatrem, wodą, latem, a gdy patrzę się na ciebie czuję się jak w niebie…”

Po pół godzinie jazdy Marek przysnął. Spał tylko 5 minut, gdyż…
- Marek! Obudź się! Dziewczyny dedykują nam piosenkę.
Marek stęknął.
- To się wyspałem.
Ula włączyła piosenkę. Dziewczyny ją śpiewały.
- „…Nie wiem czy to mój styl, nie wiem czy to mój uśmiech, on nie chce nikogo prócz mnie. Jest w pół do ósmej, dzwoni od rana, od momentu gdy się z nim rozstałam (dramat). Paść na kolana chce. Nie może zasnąć. I zawsze się wkurza, gdy rzucam słuchawką. Zna swoją wartość, Papa jest twardy, później w sypialni tylko dostaję klapsy. Kocham jak patrzy, chociaż nie robi wyznań, to trzyma za rękę jak prawdziwy mężczyzna. Ja jak mała dziewczynka się poddaję posłusznie. Jak zawoła to przyjdę, jak rozkaże to pójdę.
Jego dłonie sprawiają, że mam dreszcze. Jego język sprawia, że jęczę. Pozwalam by robił ze mną wszystko. Chcę być jego żoną chcę być jego dzi*ką…”
„Ula i takie piosenki? Dedykowane dla mnie? Jestem w raju. Cholera, abstynencja!” – pomyślał Marek. Oboje z Sebą mieli zaskoczone miny.
- „…Jego zapach do gorączki rozgrzewa. Za jego ciało dam się sponiewierać. Jego słowo i padam na kolana. Jestem wierną suką mego pana!...”
Ula odwróciła się, spojrzała Markowi prosto w oczy i śpiewała dalej.
- „…Wiem że to jest ten styl, wiem że to jest ten uśmiech, który sprawia że mówię nie odpuszczę. Jest w pół do ósmej, następnego dnia rano, lecz nie pytaj mnie jeszcze jak się spało (dobranoc). Tracę tożsamość jak głodna towaru, inna dziewczyna obok niego sprawia, że dostaję szału. To jak biała gorączka i zaczynam się gubić. On ma antidotum w oczach odżywia mój umysł. Nie odbiera telefonów, czasem poza zasięgiem, ale wiem, że tylko po to, bym myślała o nim częściej, więc udaję pretensję, płaczę, krzyczę, chociaż wiem, że ma mój numer jako pierwszy na liście.
Tylko ja sypiam w jego ramionach, to dla niego zostałam stworzona. Tylko mnie nazywa kochaniem, to mój teren pod jego ubraniem. To moje imię ma na ramieniu, tylko ze mną na tylnym siedzeniu,
moje paznokcie na jego plecach…”
Marek się uśmiechnął.
- „… i to ja będę matką jego dziecka.”
Ula się odwróciła.
- Seba, a tobie też tak gorąco?
- Noo… 
Po krótkiej chwili Marek zadał pytanie.
- Ula, a ten ostatni warunek nadal aktualny?
- Jaki? Aaa…! No pewnie!
- To nie fair!
- Chcesz teraz negocjować tę umowę?
- A jakie będą wyniki negocjacji?
- Zależy.
- Dorota, zatrzymaj auto.
- Po co? – zapytała.
Ula wybuchnęła śmiechem i powiedziała:
- Zatrzymaj, skoro mu tak zależy.
Dorota zatrzymała samochód. Marek wyskoczył z niego jak oparzony, a Ula się ociągała. W końcu powiedziała:
- Zaraz wracam – i podeszła do Marka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)