poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 78

Ula wjechała na jakąś polankę. Z trzech stron otaczał ją las, a z czwartej mała plaża i jeziorko. Nikogo na niej nie było.
- A może to tutaj? – zapytała Ula.
- To nie tu... – powiedział Seba.
- No dobra, już zostańmy, przecież nie będziemy dłużej szukać. 
Seba wstał, przez chwilę patrzył na coś uważnie i nagle powiedział wskazując palcem na drugą stronę jeziora.
- Tam jest ta plaża.
Marek przyjrzał się chwilę zza Uli i powiedział:
- O ile dobrze widzę jest zajęta. No dobra, to rozkładamy się tutaj. Ula, ręczny.
- Ale najpierw wciśnij taki guziczek – oznajmił Sebastian.
Po chwili Sebastian zaczął rozkładać namioty. Męczył się dość długo. Marek nie miał serca patrzeć, jak przyjaciel się męczy, więc mu pomógł. Znudzone dziewczyny siedziały na kocu. Po godzinie Marek oznajmił:
- Namioty rozłożone!
- To co teraz? – zapytała Dorota.
Chłopacy ściągnęli t-shirty i jeansy. Sebastian wbiegł na mostek i z końca wskoczył do wody. Dość długo nie pokazywał się na powierzchni. Przerażona Dorota wstała.
- Gdzie on jest?!
Nagle Seba wynurzył się i krzyknął:
- No chodźcie!
Dziewczyny ściągnęły spódniczki i bluzki, były już w strojach kąpielowych. Podeszły do brzegu.
- Ty pierwsza.
- Zapomnij! Ty idź.
Dorota weszła powoli do wody.
- I jak, zimna? – zapytała Ula stojąca jeszcze na plaży.
- Nie! – krzyknął Seba.
- Tak! Lodowata! – zawołała Dorota.
- To ja nie wchodzę – oznajmiła Ula robiąc krok w tył.
W tym samym czasie Marek podbiegł do niej od tyłu, wziął na ręce i wbiegł razem z nią do wody.
- Marek, nie! – zaprotestowała dziewczyna.
Po chwili ten wrzucił ją do wody. Gdy kobieta się wynurzyła, rzekła ochlapując go wodą:
- Świnia!
Marek się uśmiechnął, zanurkował i przepłynął  między nogami Uli. Po chwili wynurzył się koło Seby. Szturchnął go i po chwili oboje zniknęli pod wodą. Ula spojrzała na Dorotę, która właśnie krzyknęła:
- Ała! – i zniknęła pod wodą.
Ula wybuchnęła śmiechem. Po krótkiej chwili tuż przed nią wypłynął Marek, tak, że stali twarzą w twarz i pocałował ją. Następnie odwrócił się do Seby, który pokazał mu uniesiony w górę kciuk. Ula korzystając z jego nieuwagi popchnęła go mocno, tak, że się przewrócił, a ona odpłynęła ze śmiechem. Pływali tak jeszcze długo, gdy Dorota rzuciła pomysł:
- A może ognisko rozpalimy?
- A co do niego wrzucimy?
- No to do sklepu musimy się wrócić – rzekł Marek.
- To kto jedzie? – zapytała Dorota.
- Rozdzielimy się - rzekła Ula - Dwójka jedzie, dwójka zostaje i szuka drewna.
- Więc jak się rozdzielamy? – pytała Dorota.
- Ja jadę – powiedział Marek .
- No to ty, Ula, jedź z nim, a ja pochodzę z Dorką po lesie – rzekł Seba patrząc znacząco na Marka.
- Okej – powiedziała Ula.
Ona i Marek ubrali się i z powrotem ruszyli w las. Po chwili jazdy Marek wyciągnął spod siedzenia płytę, włożył do odtwarzacza i złapał Ulę za rękę. Zabrzmiała piosenka „Każdego dnia”.
„Może nie powinnam być dla niego tak surowa? Tak bardzo się stara?” – myślała wzruszona Ula.
- Ula...
- Hmm...
- Nie gniewasz się już na mnie? Trochę mnie poniosło z tą prędkością. No wiesz... wakacje, chciałem się odstresować... Najpierw historia o rozbitym radiowozie, później ci funkcjonariusze... Przecież wiesz, że jestem o ciebie zazdrosny... No i ten zakład... Wiesz, tak jakoś wyszło...
- Nie, no nie gniewam się, ale już więcej tak nie rób, bałam się... – powiedziała Ula, po czym dodała z uśmiechem. – Ale jestem dumna, że mam faceta, który tak dobrze prowadzi.
Marek się uśmiechnął.
- Marek, a o co chodziło Sebastianowi?
- Kiedy?
- No wtedy, jak mówił o wojsku, że zawsze umiałeś zadbać o swój interes... Dlaczego wtedy go uciszyłeś?
- Nieważne.
- No powiedz... – prosiła Ula.
- Powiem, ale jak nie będziesz dopytywać o szczegóły.
- No dobrze.
- Trafiła mi się fajna fucha.
- A...
- Ula! - Marek zatrzymał auto i wysiadł. – Chodź – rzekł do Uli.
Weszli do sklepu. Po chwili wyszli niosąc dużo kiełbasek, różne sosy do kiełbasek, trochę pieczywa, zgrzewkę wody i dwa lody dla siebie. Chwilę później jechali już z powrotem. Marek włożył następną płytę.

„Pam, pam, pam, pam. I! 
24 na dobę myślę o tobie,
cokolwiek robię myślę o tobie
Tak jest! To jest specjalna dedykacja, bo w miłości leży racja. Słuchaj!
I poniedziałek to taki dzień kiedy wszystko robię
i nie mam czasu nawet by siąść i przemyśleć sobie,
czy to co robię ma w ogóle jakikolwiek sens,
czy ten kawałek nie brzmi np. jak włoski dance.

Ale ja znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam...sam na sam.(ooooo!)

Wtorek to taki dzień, gdy ewidentnie nie mam czasu,
cały dzień po mieście biegam i to ciągle wśród hałasu.
Wszystko słyszę, bo w moim walkmanie nie ma basu.
Kiedy przychodzę do domu to myślę tak od razu,

Że znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam...sam na sam.(ooooo!)

Środa to taki dzień twardy, na który nie ma byka.
Jak otworzę oczy to przed świtem już ich nie zamykam.
Rozpoczęty wielki bieg dla najtwardszego zawodnika.
W moim sercu bezustannie gra mi ta sama muzyka.

Dlatego mówię tak! Znam ten stan kiedy ciebie mam...ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)

Czwartek to taki dzień co ponoć późno się zaczyna.
Wreszcie może się wyśpię, bo człowiek to nie maszyna,
ale wskazówka leci. Wiem, że nic jej nie zatrzyma.
Nieuchronnie zbliża się ten czas, by ponaginać.

A ja i tak znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)

Piątek to taki dzień, na który czekam.
Choćby nie wiem co się działo nie narzekam.
Praca kończy się, z pomysłami nie zwlekam.
Za miłym ustronnym miejscem ciągle biegam.

Znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z Tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)

Sobota to na bank najlepszy dzień tygodnia.
Najlepsza ze wszystkich nocy to noc sobotnia.
A biba kręci się jak trzeba, wiem!
Ta biba kręci się jak trzeba,
więc śpiewam tak:

Znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)

Niedziela też może być bardzo miła.
Wczoraj upalna noc, a dzisiaj wspólny długi chillout.
Wspólny odpoczynek, żeby powróciła siła.
Ej! Tak właśnie razem cały tydzień mija.

Znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)
Znam ten stan kiedy ciebie mam... ciebie mam.
Ja z tobą się spotykam... spotykam... Sam na sam... sam na sam.(ooooo!)”.

- Marek, ty chyba lubisz reggae?
- Lubię, taki styl. Te piosenki są bardzo życiowe. Na przykład ta: kropka w kropkę jak moje życie.
- Aha. Marek...
- Hmm...
- Czy ty mnie w ogóle kochasz?
Marek spojrzał na nią i zatrzymał auto. Spojrzał jej prosto w oczy i rzekł:
- Dlaczego o to pytasz?
- Kochasz?
- Oczywiście, że cię kocham. Dlaczego myślisz, że mogłoby być inaczej?
- Ale kochasz mnie tak naprawdę, czy tak jak Paulę?
- Mówiłem ci...
- Tak, wiem, Paula to co innego.
- Ula, ale powiedz szczerze, coś się stało?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Ponieważ zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Myślałem, że wiesz co do ciebie czuję.
- A co czujesz? – zapytała jednocześnie uśmiechając się zalotnie.
Marek już miał ją pocałować, gdy nagle się opanował.
- Nie! Celibat...
Ula się uśmiechnęła i rzekła:
- Gratuluję!
- Czego?
- Zdałeś test – powiedziała, po czym pocałowała go w policzek.
Marka zatkało.
- Ale, że niby... ufasz mi?
Ula się uśmiechnęła. Marek wyszedł z auta, podszedł do siedzenia pasażerki, otworzył jej drzwi, wyciągnął do niej rękę, pomógł Uli wyjść z auta i bez słowa ją przytulił. Stali tak chwilę, gdy Marek wyszeptał:
- Dziękuję.
Ula się popłakała.
- Nie płacz.
Ula otarła łzy i z powrotem wtuliła się w Marka.
- Może już wracamy?
- Tak.
- Już wszystko w porządku?
- Mhm...
Wsiedli do auta. Marek otworzył schowek, wyciągnął chusteczki i podał je Uli. Po dłuższej chwili dojechali na miejsce, na którym obozowali. Wysiedli z auta i wypakowali zakupy. Sebastian właśnie wychodził z lasu cały obładowany drewnem, a za nim Dorota z jednym kijem. Sebastian rzucił drzewo, jęknął i spojrzał na Ulę.
- Płaczesz? Dlaczego?
- Wzruszyłam się.
- Marek, co ty jej powiedziałeś?
- Dziękuję – rzekł Marek.
Seba i Dorota zrobili głupie miny.
- Ula, na pewno wszystko w porządku? – zapytała Dorota podchodząc do niej.
- Tak, okej – rzekła Ulka.
- Aha... Ale na pewno?
- Tak. To co, robimy te ognisko?
- No, głodny jestem.
Po chwili chłopcy siłowali się z ogniem.
- Cholera! Dlaczego to nie chce się zapalić?!
Ula zniknęła na chwilę w namiocie. Gdy wyszła chowała coś za plecami. Podeszła do chłopaków i rzekła:
- Mogę spróbować?
- Nie rozpalisz.
- Zakład?
- Dobra – rzekł Marek.
- O co?
- O, o... o piwo!
- No ewentualnie...
- Ula, co ty robisz z moim perfumem?
- Marek, nie gniewaj się.
- Ale... Nie!
W tym momencie Ula rzuciła perfum do „ogniska” tak, że się rozbił.
- Co ty zrobiłaś?! To prezent urodzinowy!
- Kupię ci nowy.
Do jednej ręki wzięła zapalniczkę, do drugiej dezodorant. Zapaliła zapalniczkę i psiknęła w nią dezodorantem. Buchnął ogień.
- Wisisz mi piwo.
- Dobra.
Marek zniknął w namiocie, a Ula krzyknęła:
- Ale piwa są tam!
- Wiem – rzekł jednocześnie wychodząc z czymś ukrytym za plecami. – Będzie się lepiej palić – rzekł wrzucając jej pamiętnik.
- Nie! – krzyknęła rzucając się w stronę ogniska.
W ostatniej chwili Marek ją złapał.
- Oszalałaś!
Ula ze łzami w oczach  patrzyła  na płonący pamiętnik.
- Ula, kupię ci kredki – rzekł Marek.
- Jak mogłeś?!
W tym momencie rozbrzmiała piosenka, którą  puścił Seba:

„Hej, co zrobiłaś? Jaka głupia byłaś? Łobuza spotkałaś, pokochałaś”

- Hahaha – rzekł z ironią Marek.

„ Zróbmy więc prywatkę jakiej nie przeżył nikt. Niech sąsiedzi walą, walą, walą, walą do drzwi. Sztuczne ognie niech się palą, palą, palą a ty tańcz i wino pij. Niech cały wiruje świat. Tańcz i wino pij, niech cały wiruje świat”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)