poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 79

Marek puścił Ulę i klasnął w dłonie mówiąc przy tym:
- No właśnie. Róbmy tę prywatkę.
- Róbcie sobie, ja idę do namiotu – rzekła obrażona Ula.
- No Ula... – powiedzieli razem.
Nagle z obozu z na przeciwka zabrzmiała głośna piosenka.

„My lubimy się naje*ać, 
procent we krwi banię wygrzewa. 
Kocią mętlik, palma uderza.
Czasem tak trzeba.
Młodości nie kupisz,
ani nie sprzedasz .
My lubimy się naje*ać, 
procent we krwi banię wygrzewa. 
Kocią mętlik, palma uderza.
Czasem tak trzeba.
Młodości nie kupisz,
ani nie sprzedasz .
Dziś zabiję ten pier*olony stres.
Dzisiaj wyrwę ościa kęs.
Dzisiaj parę w klubie jest
Tak, moich ludzi sporo też tam...”

- Znajomy kawałek – rzekł uśmiechnięty Seba do Marka.
- Oni nam takim kawałkiem, to my im takim – odparł Marek wrzucając jakąś płytę do odtwarzacza i pogłaśniając do maximum. 

„Mam wyje*ane na to co mówią inni.
Mam wyje*ane na to co zrobię dziś
I sram na to, bo mam swoje życie.
Sram na to, bo gram w nie otwarcie.
W dupie też mam jakie masz o mnie zdanie.
Za niedługo mnie posądzisz o wyje*anie...”.

Ula właśnie miała wchodzić do namiotu, gdy zatrzymała się, spojrzała zaskoczona na Marka i śmiejącego się w głos Sebę i pomyślała: „A ja myślałam, że on reggae słucha”. Z naprzeciwka zabrzmiało:

„Boom trala – lala, Karramaba oszalał! Boom trala – lala, Karramaba oszalał! Boom trala – lala, Karramaba oszalał! Boom trala – lala, boom Trala – lala!
Moja Ulijanko klęknij na kolanko... Nie! Bo pobrudzisz nowe rajstopki! Mmmmm, jaki ty masz uśmiech słodki ... Do rzeczy! Cztery małe, różowe świnki, jak donoszą gazety, nie lubią gąski Balbinki za to, że w miejscu, w którym spożywają gąska Balbinka zniosła jajo! Lis Leon znany wszystkim ze swojego sprytu, z ciemnych interesów, handlu bronią i przemytu, obiecał świnkom zająć się Balbinką, na co kot Felix ostro powiedział „Nie! Gąska Balbinka należy się mnie, a więc Leonie zapomnij o niej!...”.

- Stary, klimaty jak w wojsku... – powiedział rozradowany Seba.
- No właśnie widzę – zawołał Marek zmieniając płytę.

„Mam jedną pierd*loną schizofrenię,
zaburzenia emocjonalne,
proszę, puść to na antenie!
Powiem ci, że to fakt, powiesz mi, że to obciach.
Pier*olę cię i tak rozejdziesz się po łokciach.
Bo ja jestem bogiem. Uświadom to sobie.
Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie.
O rany, rany! Jestem niepokonany.
Ha I Pe Ha O Pe, bez reszty oddany.
Przeje*any potencjał niewyczerpany.
Chyba w DNA on był mi dany.
Czekaj Fokus, Rah, jeszcze oszaleją wszystkie piz*y,
gdy poznają mój urok osobisty, duszę artysty,
to jaki jestem skromny i bystry,
szczery do bólu, że aż przezroczysty.
I wiesz co mnie boli? Że w głowach się pier*oli.
Zakłócony pokój ludziom dobrej woli...”

Chwila ciszy. Ula cofnęła się i podeszła do Doroty. Cała czwórka była ciekawa, co puszczą tamci.

„Piątka Beema, podjeżdża Jezus, co ma ze sobą, stary, znowu mamy rebus.
Może dzi*ki, może winyle, może kokę, a może tequilę?
Nieważne. Jest zaje*iście. Biały proszek i zielone liście.
To impreza, a nie ku*wa stypa!!
Się bawimy przy hardcorowych bitach...”

- No to my zmienimy klimat... – mruknął Marek.

„Tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo chciałbym zostać z nią,
no ale on mi na to nie pozwoli.
Tak bardzo chciałbym trzymać ją za dłoń.
No ale on... i to mnie boli!...”

- No, stary, ale im pojechałeś – zaśmiał się Seba.
Dziewczyny płakały ze śmiechu. 

„Zaku*wię z laczka i poprawię z kopyta!”

- Uuuu... Marek, broń się.

„Witaj sku*wielu, człowieku ty stoisz nagi, nagi twój umysł ukryty w bramie do świata magii. Dzień dobry stary hokus – pokus, czary -  mary, nasz styl sprawia dziś, że już jesteś zaczarowany...”

- No, no stary. Dobre! – rzekł Seba.
Z naprzeciwka odpowiedzieli:

„Ile dałbym by zapomnieć cię, wszystkie chwile te które są na nie, bo chce nie myśleć o tym już. Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz. Tak już po prostu nie pamiętać...”

- Już pękają? – rzekł Marek. – Dopiero się rozkręcam.

„Nie, nie, nie, nie poddawaj się. Bądź jak Gorgy Best, tak jak Man United. Hej, hej, hej może mieć co chcesz, możesz bawić się i nie nosić majtek...” 

- Dobre – rzekł Seba.

„Damy radę - to dla moich ziomków, damy radę - dla ich rodzin i potomków, damy radę - dla bliskich i wszystkich, którzy wiesz. Też od życia swoje bierz, damy radę”

- No Marek, poddajesz się? – zapytała Dorota.
- Nie!
Puścił kolejną płytę.

"- Wiesz co stary, ja to mogę mieć każdą laskę!
   - Akurat.
   - Przychodzę, wyrywam i JEST!
   - Aha”

- Co? – krzyknęła Ula.
- Nie denerwuj się. To tylko zabawa.
Po chwili był odzew:

„Oddział mrówek, tańczą wkoło, ooo!
Och, jak, kurcze, jest wesoło!
Chodźcie się zbierzemy w kupę
I zerżniemy Mai dupę!”

„Bo ona jest, jest ładna i cwana.
Wykorzystuje każdego napotkanego pana.
Uwierz mi. Jest ładna i cwana.
I chodź przez wielu jest kochana,
to przez życie idzie sama.
Wiesz, jest ładna i cwana.
Wykorzystuje każdego napotkanego pana.
Uwierz mi. Jest ładna i cwana.
Ło, ło, je, je, je, je, bum...”

- Reggae wraca! – krzyknęła Ula.
Tamci na to:

„Wszystko bez sensu, wszystko bez sensu!!”

- To może coś, czego na pewno nie znają?

„CYGAN, NIE PĘKAJ!
Wypadamy dziś za miasto, by zabawić się!
Już ekipa się zebrała, już wołają mnie.
Gdzieś po drodze zabieramy kilka naszych panienek,
Które łatwo wyskakują ze swoich sukienek”

Po tamtej stronie zaległa cisza.
- Wymiękli – rzekł Sebastian.
- To co? Robimy to ognisko?
- Jasne.

***

Po godzinie byli już po kolacji.
- To co? Gramy w karty? – zapytał Marek.
- Na co? – zapytała Ula.
- Na pytania i rozkazy rzecz jasna – odparł Marek.
- Gdzie jest skrzynka z piwem? – zapytała Dorota.
- Zostawcie drugą na jutro! Jedna na dzień wystarczy! – krzyknął Seba.
- Ale ona jest pusta – powiedziała Dorota oglądając skrzynkę z każdej strony.
Marek i Sebastian wybuchnęli śmiechem. Natomiast Ula grzebała w bagażniku Lexusa.
- Mam! – krzyknęła jednocześnie wyciągając dużą Finlandię. – To jak? Gramy?
Usiedli na kocu. Marek rozdał karty.
- Czyli poker?
- No raczej!
Nagle z lasu dobiegł ich krzyk:
- Ała! – wydarł się jakiś facet. – Cholerna szyszka!
Cała czwórka zamilkła. Ciszę przerwało czknięcie Seby. Marek, Dorota i Ula z trudem powstrzymywali śmiech. Ponownie dobiegł ich głos z lasu:
- Co to było?
- Nie wiem? – odpowiedział kobiecy głos. – Idź!
Seba zapytał:
- Kto to?
- Nie wiem, ale ja tę laskę chyba znam – rzekł Marek.
- Ciekawe skąd? – zapytała z ironią Ula.
- Haha, ale śmieszne. Nie wiem skąd, ale poznaję ją po głosie.
Tylko Ula zauważyła, że z lasu wyszedł chłopak. Karty wypadły jej z ręki.
- Patrz! Pokera miała! – wydarł się Seba do Marka.
- Znowu? To chyba trzeci raz z  rzędu! Oszukujesz! – krzyknął Marek zwracając się w stronę Uli.
Zobaczył, że ta patrzy się zszokowana w kierunku lasu. Ula wstała. Marek zdziwiony również wstał i odwrócił się w kierunku, w który patrzyła Ula.
- Co on tu robi?! – zapytał wkurzony.
- Kto to? – zapytał Seba.
- To, to... To Blady – rzekła Ula.
Dorota wstała, złapała Ulę za rękę i rzekła rozentuzjazmowana:
- Chodź się przywitać. Przedstawisz mnie!
- Co?! – krzyknął wkurzony Seba.
Dziewczyny podeszły do Marcina.
- Cześć! – rzekła speszona Ula.
- O, Uleńka! To wy, to znaczy ty... Kim jest twoja koleżanka?
- Dorota jestem – wtrąciła się Dorota, wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Cześć. Marcin, dla przyjaciół Blady.
- To jak mam mówić?
- Marcin.
„To dlaczego ja mogłam mówić Blady?” – pomyślała Ula.
- Co u ciebie? – spytał Blady.
- Ale u kogo? – zapytała Dorota.
- U Ulki.
- Aaa... U mnie nic ciekawego. A u ciebie?
Marek kipiał ze złości. „Zaręczyny to nic ciekawego?!” – pomyślał.
- U mnie też. To wy puszczałyście te kawałki?
- No tak jakby – dodała Ula.
Nagle z lasu wyszły dwie dziewczyny i trzech chłopaków, wśród których znalazł się Tomek.
- To wy? – powiedział zaskoczony Tomek.
W tym momencie podszedł do nich  Marek z Sebastianem.
- To wy? – zapytał Seba.
- No na to wygląda – odparł Tomek.
- Ale... Cześć – zaczęli się ze sobą witać.
Marek zaczął przedstawiać kumpli z dziewczynami.
- To jest Tomek, którego już znacie, to jego dziewczyna Maja, to Michał, a to... – spojrzał na Tomka. – Kto to?
- To jest Kacper. Nie pamiętasz? Rudy i Monika. A to Marcin – Punczo, a teraz Blady.
- Punczo?! – zapytał Marek. – Jak ty się zmieniłeś! Byłeś...
- Wiem – przerwał mu Marcin.
- Kupę lat. Ostatni raz widziałem cię w wojsku. Nie! Ostatni raz widziałem cię w SPA!
- Ty też tam byłeś?! – zapytał zdezorientowany.
- No. I zarywałeś moją dziewczynę – powiedział trochę wkurzony Marek.
- Więc Ula to twoja dziewczyna?
Marek pokiwał głową.
- Stary, ty zawsze umiałeś wybierać te najpiękniejsze – spojrzał na Ulę.
Marek odchrząknął. 
- Dobra, dobra.
- To co, usiądźcie! – wtrącił się Seba.
Wszyscy usiedli razem wokół przygasającego już ogniska, które po krótkim czasie znowu rozbłysło ogromnym blaskiem.
- To wy wszyscy znacie się z wojska? – zapytała Ula.
- Nie, dziewczyn tam nie było – odpowiedział z uśmiechem Michał.
- Ale to jak, byliście w jednej jednostce?
- No tak jakby. W jednej kompanii.
- Nie wiedziałam, że napisaliście kawałek – Ula podtrzymywała rozmowę.
- Mówili wam?
- Puścili go. Michał, mogę cię o coś zapytać? – Ula przysiadła się bliżej niego.
Marek chrząknął. Ula nie zwróciła na niego uwagi.
- No? – Michał spojrzał na nią podejrzliwie.
- No bo... Seba mi powiedział, że z tej piosenki Marek to Cygan, Seba to Lola... – wszyscy wybuchnęli śmiechem, Seba się speszył, a Ula kontynuowała. - ...czyli każdy z was miał jakieś przezwisko. Mogę zapytać, jakie miałeś ty?
- No, zapytać możesz. – uśmiechnął się. – Mnie przezywali... Bulterier. Zresztą do dzisiaj tak im zostało.
- A dlaczego tak cię przezwali?
- Bo... bo...
- No nie widzisz, koleś napakowany, bez kija nie podchodź! – wtrącił Seba.
- Czyli taki wybuchowy jesteś?
Michał się wyprostował i rzekł:
- Ujmijmy to tak... umiałem zadbać o swoje interesy.
- Aha... – przysiadła się bliżej.
Marek ponownie chrząknął.
- Cygan, o co ci chodzi? Wrzuć na luz.
Marek zmierzył ich zabójczym wzrokiem. Otworzył piwo i zaczął je pić.
- A kim tam byłeś?
- Byłem pirotechnikiem.
- Czyli od C4?
- O, nie wiedziałem, że znasz się na takich rzeczach. Tak, od C4.
Ula się uśmiechnęła.
- No ty byś ją widział... – wtrącił Seba. - ...jak rozpalała ognisko. Rzuciła perfum Marka w drzewo i przy pomocy dezodorantu i zapalniczki  rozpaliła, rozumiesz?
- Ooo! Ulka, nie minęłaś się może z powołaniem? – zapytał z uśmiechem.
- Nie, chyba nie.
Tym razem Michał przybliżył się trochę do Ulki. „Zabiję! I ją i jego!” – pomyślał Marek.
- Michał...
- Tak?
- A możesz mi opowiedzieć trochę o waszym czasie spędzonym w wojsku.
- Ciekawa jesteś? – zapytał uśmiechając się do niej.
- Tak – odparła.
Marek ponownie odchrząknął.
- Stary, o co ci chodzi?! – zapytał zirytowany Bulterier.
- O to, że...
Przerwała mu Ula.
- Może chodźmy gdzieś indziej, bo tu się nie da porozmawiać – rzekła wstając i łapiąc Michała za rękę.
Michał się nie opierał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)