poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 81

Kilka godzin później.
- WSTAWAĆ, ŚPIOCHY! TU WASZ PRZEWODNIK! ZBIERAMY SIĘ! A, I PRZY OKAZJI, ULA, MOŻESZ ZATRZYMAĆ BLUZĘ!!!
Marek z Ulą wyjrzeli z namiotu.
- Michał uważaj na..
PAC!
- ... na buta - rzekł Marek.
- Dorota, ty to masz cela.
- Ała... czyje to takie kopyta? - zapytał Michał trzymając wielkiego buta.
- Dorota, gdzie mój drugi but? - zapytał Seba.
- Tam - oznajmiła Dorka.
Ula chciała wyjrzeć bardziej ale...
- Ula! Nie! - krzyknął Marek.
BUM!
(Dla Waszej wiadomości byli jeszcze w jednym śpiworze).
Ula leżała na ziemi, a Marek na niej.
- Ałaaa!
- A wy co? - zapytał Michał. - W jednym śpiworze?
- Bała się.
- Czego?
- Nie wiem.
Wygramolili się ze śpiworów. Po godzinie byli już na sąsiedniej plaży. Rozkładali właśnie namioty.
- Już rozłożone namioty? - zapytał Michał.
- Tak - oznajmił Marek równo z Sebą.
- No to, Marek, mam dla ciebie niespodziankę - oznajmił Bulterier.
- Dla mnie?
- No w sumie to dla wszystkich - rzekł otwierając bagażnik od swojego czarnego BMW.
- Pokaż! - rzekł uradowany Marek wyrywając mu snajperkę z rąk.
- No, no. Heckler & Koch PSG-1.
- Co to? - zapytała przerażona Dorota.
- Snajperka, 4 miesiące o pozwolenie się starałem.
- Kaliber 7,62 milimetra, magazynek 5/10. Prędkość początkowa 815 metrów na sekundę, tak? - zapytał Marek oglądając broń.
Michał pokiwał głową, a Marek kontynuował:
- Celownik optyczny 6x42. Celność: 10+1, zawodność: 6/4, obrażenia: +2. Człowieku, kiedy ja to widziałem? - rzekł Marek wcelowując w niebo.
BUM!
Przed Ulą spadła kaczka. Dziewczyny spojrzały na nią.
- No, stary, nie wyszedłeś z wprawy - oznajmił Michał.
- Ale jak to: nie wyszedłeś z wprawy? - zapytała Dorota.
Dumna Ula podeszła do Marka, zmierzwiła mu włosy i rzekła:
- Mój Marek był snajperem. Nie pamiętasz? Mówiłam ci.
- Naprawdę? Łooo...
- Co to za cudo? - zapytał Seba podchodząc do Marka.
- To Heckler & Koch PSG-1. 
- Czyli?
- PSG-1 uważany był za jeden z najlepszych samopowtarzalnych karabinów snajperskich na świecie. Oczywiście są już lepsze, ale rozrzut: 5 strzałowej serii, oddanej z około 250 metrów, wynosi jedynie 20 milimetrów. Standardowo PSG-1 wyposażony jest w celownik optyczny 6x42. Człowieku, celność: 10+1, zawodność: 6/4, obrażenia: +2 - rzekł Marek wymierzając w Sebę.
- Ej, dobra! Poddaję się! W wojsku też do mnie mierzyłeś. Marek przestań! - wydzierał się Seba, chodząc to w prawo, to w lewo, próbując uniknąć lufy.
- Nie ma to jak teoria - dodał Michał. - To co, małe zawody?
- Jasne! - krzyknął Marek.
- Hej, ale ja jestem głodna - powiedziała Dorota.
- Ale dziewczyn to nie dotyczy! - rzekł Michał. - Jedz sobie!
- Jak to dziewczyn nie dotyczy? A co my gorsze?! Nie popsujemy ci tego cacka! - rzekła ze złością Ula. - Poza tym Marek mi obiecał, że mnie nauczy strzelać. A teraz taka okazja i nie mogę?
- Przecież jeszcze zdążysz...
- Ale jak? Na strzelnicę ze mną nie pojedzie.
- Dziewczyno, to ty myślisz, że on w domu broni nie ma?!
Ula zrobiła zaskoczoną i przerażoną minę. Marek uderzył Michała łokciem w żebra i rzekł:
- Zamknij się!
- Ty masz broń w domu? - zapytała Ula.
- No i co z tego? Pozwolenie mam. Nie ja jeden trzymam broń w domu.
- Ale mogłeś mi powiedzieć!
- Tak. „Cześć. Nazywam się Marek Dobrzański i mam w domu broń”.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Marek kontynuował :
- Oj, Ula, no co ty, boisz się?
Ula zmieniła temat:
- Michał, no pozwól mi postrzelać...
- Ale... - zaczął Michał.
Ula spojrzała na niego robiąc maślane oczka. Marek odchrząknął. Michał spojrzał na niego: mężczyzna gestykulował na „nie”. Ula rzekła:
- Skoro nie chcesz mnie uczyć, to zawsze mogę poprosić Michała...
„Ja jej dam Michała...” - pomyślał Marek. Michał rzekł:
- No to, Marek, wybieraj, uczysz ją czy nie?
- No uczę...
- Okej.
Wtrąciła się Majka.
- Hej! Masz u mnie dług - rzekła do Michała.
- No dobra, strzelajcie sobie, ale ja nikogo nie uczę.
- A Ulę to chciałeś uczyć? - zapytała Monika.
Marek spojrzał na Michała wyczekując odpowiedzi.
- Ula to co innego.
- Serio? - wtrącił rozeźlony Marek.
„No to się wpakowałem” - pomyślał Michał i rzekł:
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój.
- Uuuuu... - skomentował to Seba.
„Cholera! Co on do niej ma? Czy wszyscy moi kumple muszą się za nią oglądać?! Martin, Marcin, Michał!!” - pomyślał Marek, po czym rzekł:
- Michał jedziesz ze mną do sklepu?
- Yyy... - Michał spanikował.
- To jak?
- No... - rzekł, po czym zwrócił się do reszty. - Co chcecie?

Po dwóch godzinach wszyscy byli już po śniadaniu.
- To jak, strzelamy! - rzekł już pijany Seba.
- No już, już ci daję broń. Ledwo na nogach stoisz! - rzekł Michał.
Seba chwiejnym krokiem podszedł do Uli, uwiesił się jej na szyi i rzekł:
- Trzymam się! Trzymam się Uli!
Dorota podeszła do nich.
- Sebastian, chodź, mnie obejmij.
- Nie! Trzymam się Uli!
Marek wstał z miejsca, Michał pociągnął go z powrotem mówiąc:
- Pijany jest. Daj spokój - powiedział, po czym dodał. - To chodźcie, postrzelamy.
Ustalili, że każdy z nich ma po jednym strzale. Mieli strzelać do butelek po piwie. Pierwsza strzelała Monika. Kacper tak ją nakierował, że strzeliła w wodę. Sam strzelił równie niecelnie. Następny był Tomek - strzelił w las, później Maja - trafiła w konar obok celu.
- O! przynajmniej w coś trafiłaś! - rzekł Seba, który strzelał po niej.
Był tak pijany, że gdyby nie Marek, który wyszarpnął mu broń, strzeliłby do tyłu, w Bladego. A może to było celowe? Następnie broń dostała Dorota. Trafiła w boje.
- Hurra! - wrzasnął Seba.
Teraz broń przejął Blady. Trafił w piłkę od siatkówki.
- Moja piłka... - stęknęła Maja.
Następny był Michał. Jako pierwszy trafił w butelkę.
- To nie fair. Masz ją na co dzień - rzekł Tomek wyciągając banknot stuzłotowy i podając go Blademu. - Wygrałeś.
Ustawili nową butelkę. Teraz Marek przymierzał się do strzału.
- STOP! - krzyknął Michał. - O nie, ty idziesz dalej.
Marek podniósł się z ziemi, na której się wcześniej położył, westchnął i poszedł na skraj lasu.
- Może być? - zapytał.
- Ewentualnie. Chociaż? Czekaj! - Michał wziął butelkę i zaniósł ją na koniec mostu.
Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Michał spojrzał na nich i rzekł:
- No co? To snajper!
Marek znowu się położył. Po kilku sekundach przyglądania się butelce Marek rzekł:
- Michał, a co to jest w tej butelce?
- Co? Nic, przewidziało ci się. Strzelaj!
Marek przyjrzał się dokładniej, uśmiechnął się pod nosem, domyślając się co jest w środku i rzekł:
- Jak w wojsku... Michał, ja wiem co tam jest.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- To nie mów - rzekł Michał.
Marek wycelował i nacisnął spust. BUM! WIELKIE BUM! Wszystkie dziewczyny wrzasnęły (Kacper też). Mostu nie było.
- Co to miało być?! - wrzasnęła przerażona Dorota.
- Ja tylko strzelałem - powiedział Marek.
- Dobrze wiedziałeś co tam jest! - powiedział Michał.
- Ale nie ja to podłożyłem.
Twarz Uli powoli nabierała normalnych kolorów. Otrząsnęła się i rzekła:
- Więc tak wyglądała akcja z Mercedesem?
- Mniej więcej. Mercedes stał dalej - rzekł Marek.
- Michał, skąd ty to wziąłeś? - zapytała Monika.
- Ma się te znajomości...
Śmiali się chwilę, poszli obejrzeć szkody. Gdy wrócili wyciągnęli kolejną butelkę.
- No Ulka, strzelasz - rzekł Michał.
Ula podeszła do butelki i zajrzała do środka. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Ula, nic tam nie ma, a zresztą... i tak nie trafisz - rzekła Dorota.
Ula odsunęła się od butelki i powiedziała:
- Dzięki za wsparcie. Marek, jak to się trzyma?
- Ula... Połóż się. Będzie ci stabilniej.
Ula się położyła. Marek przykucnął obok.
- No, uspokój się, weź głęboki oddech. Popatrz w celownik.
- Czekaj, Ula - rzekł Seba podchodząc do nich. - Wyprostuj się - powiedział, jednocześnie przesuwając swoje ręce wzdłuż jej talii.
Ula nie zwróciła na to uwagi. Marek już miał skomentować tę sytuację, gdy wtrąciła się Dorota.
- Sebuś, zostaw ją, niech Marek ją uczy.
- No, Ula, widzisz cel? - zapytał Marek.
- Widzę.
-       To powoli naciśnij spust.
BUM!
Butelka pękła.
- Trafiła! - wydarł się Marek.
Wszystkim opadły szczęki.
- Ha! Mówiłem, że trafi! - krzyczał nadal Marek. - Płaczcie i płaćcie!
Marcin, Tomek, Kacper i Seba wyciągnęli portfele i dali mu po sto złotych.
- Masz - rzekli zrezygnowanym głosem.
- Jak mogłeś na mnie zarobić?! - krzyknęła oburzona Ula.
- Chcesz połowę? - zapytał z uśmiechem.
- Pewnie.
Marek z uśmiechem podał jej połowę nagrody. Reszta dziewczyn zaczęła się buntować.
- To nie fair! Miała lepszego nauczyciela!
Marek podszedł do Uli, objął ją i pocałował krótko, po czym poszedł w kierunku Seby. Ula zaczęła chwalić się dziewczynom.
- Strzelałam! I trafiam!
Michał wybuchnął śmiechem. Tymczasem Marek pociągnął Sebę za łokieć w kierunku lasu. Cała reszta poszła popływać.
- Ty sobie czasem za dużo nie pozwalasz? - zapytał.
- Ale stary, o co ci chodzi?
- Bluzę jej pożyczasz, ślinisz się na jej widok i jeszcze ją obściskujesz.
- O kim ty mówisz? - zapytał Seba rozglądając się trochę nieprzytomnie po plaży. - Ale dziewczyny super wyglądają w strojach, nie? Zwłaszcza Ula w tym niebieskim bikini...
W Marku wszystko się zagotowało.
- Właśnie o tym mówię!
- O niebieskim bikini?
- Nie! O Uli!
- Aaa... Ale co?
- Ty idioto! Co ty do niej masz?
- A to trzeba było tak od razu, a nie jakimiś szyframi mówisz. No Ula to ładna dziewczyna, czego chcesz?
- I tylko to?
- No podoba mi się, no i?
- No i?! Człowieku, to moja narzeczona!
- No i?
- A co z Dorotą?
- Podejrzewam, że gdybym nie pojechał z tobą do tego Londynu i nie poznał Doroty, to dziś Ulka byłaby moja.
Marek nie wytrzymał. Uderzył Sebę pięścią w brzuch. Siła uderzenia odepchnęła Sebastiana do tyłu. Przewróciłby się, gdyby nie stojące za nim drzewo. W pierwszej chwili nie wiedział, co się stało, a kiedy to do niego dotarło ruszył na Marka. Po krótkiej chwili Michał, który był najbliżej brzegu, usłyszał wyzwiska dobiegające ze skraju lasu. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył Marka i Sebę okładających się pięściami. Szybko wybiegł z wody. Wszyscy spojrzeli na niego i wtedy zobaczyli również bójkę. Zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego:
- Co wy robicie?!
- Przestańcie!
- Uspokójcie się!
Również wybiegli z wody. Tomek dogonił Michała. Michał złapał Marka, a Tomek Sebę. Ci nadal rzucali się w swoim kierunku.
- Co wy robicie? Uspokójcie się no! - krzyknęła Ula.
- O co chodzi? Co się stało? - zapytała Dorota.
- Jego zapytaj - rzekł Marek wskazując na Sebę, po czym wrzasnął do Michała. - Puść mnie!
- A będziesz spokojny?! - zapytał Michał.
- No puść mnie!
Michał nie puścił. Natomiast chwila nieuwagi Tomka spowodowała, że Seba mu się wyrwał, podbiegł do Marka i zanim ktokolwiek zdążył zareagować uderzył go w brzuch. Tomek, Kacper i Blady rzucili się w kierunku Seby, ale to w końcu Blademu udało się go odciągnąć od Marka. Ten natomiast zaczął się jeszcze bardziej rzucać.
- Przestańcie! - wrzasnęła Ula. - O co wam poszło?
Marek i Seba spojrzeli na siebie z nienawiścią i powiedzieli równocześnie:
- Nieważne.
Marek wyrwał się w końcu z uścisku Michała i bez słowa odszedł ocierając ręką krew z twarzy. Ula i Michał poszli za nim. Tymczasem Blady, widząc, że Marek zrezygnował oraz że Seba także przestał się wyrywać, również go puścił. Sebastian podszedł do miejsca, gdzie było ognisko i usiadł. Marek podszedł do skrzynki z piwem, wziął jedno i otworzył, po czym wsiadł do Lexusa, położył nogi na kierownicy i zaczął pić. Michał usiadł obok niego na siedzeniu pasażera, a Ula otworzyła drzwi od strony Marka, przykucnęła i zapytała z troską:
- Nic ci nie jest?
Marek nie odpowiedział, tylko upił łyk piwa.
- Co się stało? - pytała dalej Ula.
Marek nadal milczał. Michał, domyślając się o co chodzi, zwrócił się do Uli:
- Ulka, możesz nas zostawić samych? Ja z nim pogadam.
- Ale...
- Ula, proszę.
Ula westchnęła, wstała, pocałowała Marka w policzek, zamknęła drzwi i odeszła.
Wtedy Michał zapytał:
- Stary, co się stało?
Cisza. Michał spróbował ponownie:
- To o nią poszło, prawda?
Marek spojrzał mu prosto w oczy i to wystarczyło by Michał upewnił się w swoich przypuszczeniach. Dopytywał dalej.
- Co zrobił?
Marek chwilę się zawahał, w końcu już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy:
- Hej! Nie chcę wam przeszkadzać ale przyniosłam... Tak na dobrą rozmowę - Ula podała im dwa piwa.
Michał spojrzał na nią wzrokiem mówiącym „Idź już!”, a Marek zerknął na nią po raz pierwszy od momentu bójki. Dziewczyna dostrzegła w jego oczach smutek. „O co poszło?” - pomyślała i odeszła. O dziwo nie usiadła razem z resztą przy ognisku, lecz poszła na spacer do lasu. Tymczasem w Lexusie.
- Stary, przecież mi możesz ufać. No, powiedz.
Marek milczał.
- Powiedz.
Marek na niego spojrzał i rzekł:
- Ale przysięgnij mi na mamusię, że nikomu nie powiesz.
- Przysięgam - odparł Michał, po czym obaj wybuchnęli śmiechem.
Kiedy się opanowali Marek streścił mu całą historię.
- Marek, zawsze ci mówiłem, że Seba to idiota.
- Naprawdę? Jak cię z nim poznałem, to byłeś innego zdania.
- Oj, czepiasz się szczegółów. 
- Ale ja naprawdę go lubię, a on co, taki numer odstawia? Zresztą obaj jesteście siebie warci!
- Nigdy bym czegoś takiego ci nie zrobił.
- Mam nadzieję.
- O mnie się nie martw, lepiej myśl co zrobić z Sebą i z Ulką.
Marek zaczął się rozglądać w poszukiwaniu narzeczonej.
- Gdzie ona jest?!
- Wiem tyle, że na bank nie poszła do Seby i reszty. Co  zrobisz?
- Nie wiem. A ty co byś zrobił na moim miejscu?
- Ja bym próbował z nim porozmawiać, najpierw.
- No właśnie próbowałem. Sam wiesz, jak to się skończyło.
- A powiesz Ulce i Dorocie?
- Chyba mi jeszcze nie odbiło.
- Ale powinny wiedzieć.
- Dorota by zerwała z Sebą, a Ula własnoręcznie by mnie zabiła.
- Za co?
- Za to, że rozbiłem związek jej przyjaciółki na przykład? - rzekł z ironią Marek.
- Aha. To ty jej lepiej nie mów, bo będę musiał jej pomóc, w końcu obiecałem i jeszcze wylądujemy w jednej celi. Marek! Załatw to jakoś!
- No spróbuję. Wracamy?
- Z Sebą chcesz się pogodzić? Tak szybko?
- Nie! Piwo się skończyło.
Oboje podeszli do ogniska, sięgnęli piwa i Marek zapytał:
- Gdzie Ulka?
- Myślałam, ze jest z wami - rzekła Dorota.
Marek wyciągnął telefon, wydusił numer Ulki i zadzwonił. Nagle wszyscy usłyszeli dzwonek Uli telefonu: „Nie, nie, nie , nienawidzę szefa...”.
- Tak?
- Ula, gdzie jesteś?
- W namiocie.
- Aha.
Marek rozłączył się, nie zwracając uwagi na śmiechy spowodowane dzwonkiem Uli udał się w kierunku namiotu. Wszedł do środka i zobaczył Ulę, która płacze w jego koszulkę.
- Ula, czemu płaczesz? - przysunął się bliżej.
- Bo ty mi nie ufasz! - krzyknęła, po czym jeszcze bardziej się rozpłakała.
Marek zdębiał.
- O co ci teraz chodzi?
- Nie ufasz mi. Powiedziałeś Michałowi, a mi nie.
- Ula... Daj spokój.
- Co: daj spokój! Powinniśmy sobie ufać.
- Ufam ci.
- To powiedz mi, dlaczego pobiłeś się z Sebą.
- Ula, to są męskie sprawy.
- Dzięki - Ula po raz kolejny się oburzyła.
- Chcesz może inną koszulkę? Ta jest cała mokra.
- Haha.
- Już się nie gniewasz?
- A dasz mi koszulkę?
- Mhm.
- To nie - rzekła, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
- Ula...
- Hmm?
- Nie tą, proszę, nie tą bluzkę. Weź inną.
- A właśnie, że tą - rzekła wyciągając jedną z koszulek Marka i zakładając ją na siebie.
Marek się uśmiechnął.
- Fajnie wyglądasz. A wracając do tematu, Ula... miałaś zmienić ten dzwonek.
Ula wybuchnęła śmiechem.
- Nie zmienię.
- Czyli mnie nienawidzisz? - zaczął się droczyć.
Ula zmieniła temat.
- Na pewno nic ci nie jest? - zapytała przyglądając się mu uważnie. - Cały poobijany jesteś.
- Już się powinnaś przyzwyczaić. I nie zmieniaj tematu!
- Dlaczego przyzwyczaić?
- Od czasu jak z tobą jestem, to ciągle mam jakieś siniaki. Wszyscy mnie biją, a ty mnie nienawidzisz.
- Ojejku. Ale z drugiej strony myślałam, że to ty zawsze atakujesz.
- O, wypraszam sobie. Ja tego drzewa z tira nie zwaliłem, a jaki poszkodowany byłem.
- No fakt. Mój biedny koteczek... to znaczy przepraszam... moje biedne lwiątko.
- Ula...
- Tak, słucham mój ty...
- Ula!
- No wiem... Nie lubisz tak. Moje kochane.
- Ale śmieszne. Ubaw po pachy.
- Dasz wiarę? - odpowiedziała Ula.
Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Marek...
- Hmm?
- Bo widzisz, ja nie chcę siedzieć Ali na głowie.
- No... - rzekł z uśmiechem.
- Pomożesz mi wybrać mieszkanie do wynajęcia? -  zapytała robiąc słodką minkę.
- Co?
- No wiesz. Coś małego, pokój, kuchnia, łazienka.
- Ale ja mam kuchnię, łazienkę, pokój, salon i jeszcze jeden pokój.
- No i?
Marek się uśmiechnął.
- Nie! Zapomnij!
- Ula...
- Marek...
- Uluś...
- Maruś...
Znowu wybuchnęli śmiechem.
- Dlaczego nie chcesz?
- Bo za tydzień znowu będę się wyprowadzać.
- Nie! Wyprowadzać się będziesz w listo... - Marek ugryzł się w język.
- Ale, że co w listopadzie?
- Nic.
- Marek, widzisz, znowu masz jakąś tajemnicę!
- O Boże! Znowu! Ula, nie obrażaj się. To...
- Tak, to są męskie sprawy - rzekła z ironią.
- Nie, to jest niespodzianka - rzekł, po czym wyszedł z namiotu.
- Ale... Jaka niespodzianka? - zapytała wychodząc za nim. - Marek, odpowiedz!
- Daj spokój!
- Marek!
- Ula!
Cała reszta na widok Marka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Co?! 
- Nie, nie, nie, nienawidzę szefa... - zaśpiewali równo.
Ula wybuchnęła śmiechem, po czym zawołała:
- Chcecie? Mam Bluetooth’a! Mogę przesłać!
Marek zrobił się purpurowy na twarzy.
- Ja chcę! - wydarł się Seba.
- Cholerny dzwonek - rzekł przez zęby Marek.
Po chwili wszyscy siedzieli w koło ogniska, a Ula przesyłała mp3.
- Gramy w siatkę? - zawołał Tomek.
Wszyscy przytaknęli.
- Jak się dzielimy? - zapytał Michał.
- Ciągniemy zapałki.
Po 15 minutach kłótni (że losowanie było nie fair) były następujące składy: pierwszy -  kapitan: Michał, Majka, Tomek, Ula i Marek, a drugi - kapitan: Marcin, Monika, Dorota, Seba i Kacper. Zaczęli grę. Było 5:3, prowadziła grupa pierwsza. Cały czas serwowała Majka (Dorota nie potrafiła przejąć piłki). Kolejny serw. Dorota, o dziwo, podbiła piłkę do góry. Blady ją przejął i tyłem podał Kacprowi. Ten ją ściął. W ostatniej chwili Tomek rzucił się na piasek i podbił ją do góry, krzycząc:
- Michał, bierz!
Michał podał ją do Marka. Ten podskoczył i ściął ją w kierunku stojącego naprzeciw Sebastiana, który stał tyłem. Wszyscy oprócz Marka wrzeszczeli:
- Odwróć się! Seba!
Odwrócił się w taki momencie, że piłka uderzyła go prosto w twarz. Przewrócił się na ziemię.
- 6:3! - wrzasnął Marek.
Seba wstał, zanim ktokolwiek zdążył do niego podejść i próbując zatamować krwawienie z nosa spojrzał na Marka z nienawiścią, ominął siatkę i rzucił się na niego. Upadli na piasek. Turlali się po nim przez chwilę okładając się pięściami, nogami i wszystkim czym się dało, krzycząc do siebie:
- Jeszcze ci nie przeszło?!
- Ty skurw*elu! Zabiję cię! - krzyknął Marek.
W tej chwili Michał ściągnął Marka z Seby. Sebastian od razu zaczął się podnosić krzycząc:
- To dalej! Pokaż co potrafisz! - lecz złapali go Marcin z Tomkiem.
Seba i Marek cały czas się szamotali. Ula krzyknęła:
- Jeszcze wam nie przeszło?! Co wy robicie?!
Wtrąciła się Dorota:
- Marek, zostaw go! Co on ci zrobił?!
Marek już otwierał usta, chciał wykrzyczeć Dorocie całą prawdę, ale przerwał mu Michał, mówiąc:
- Stary, zastanów się, będziesz tego żałować.
Marek spojrzał na Sebę i zamknął usta.
- Michał, o co chodzi?! Ty wiesz! - krzyknęła Ula.
- Nie mogę, obiecałem!
- Mi też obiecałeś!
- Nie obiecywałem ci, że wydam kumpla, tylko, że pomogę!
- Właśnie!
- No przecież pomagam. Trzymam go!
Wszyscy przysłuchiwali się rozmowie Uli i Michała, nikt nie zwracał uwagi na Marka, który próbował coś bezgłośnie powiedzieć Sebie. Ten kiwał głową, że nie rozumie, po czym nogą napisał na piasku "SMS" i zamazał to. Marek kiwnął głową. Michał trzymał go tak, że ręce miał z tyłu. Na szczęście telefon miał w tylnej kieszeni. Wyciągnął go, napisał smsa  i z nadzieją, że nie popełnił żadnego błędu, gdyż nie patrzył na wyświetlacz, wysłał na numer Sebastiana. Nikt tego nie zauważył. Schował telefon i rzekł przerywając rozmowę Uli i Michała:
- Doszedł?
Sebastian milczał chwilę i powiedział:
- Doszedł.
Wszyscy spojrzeli na nich zaskoczeni.
- Puść mnie! - krzyknął Marek.
- Zapomnij!
Po chwili szarpaniny Marek wyrwał się Michałowi i odszedł w bliżej nieznanym kierunku.
- Co doszło? - zapytała Dorota Sebę.
- Nieważne - rzekł odchodząc (Tomek i Marcin puścili go).
Po chwili do Marka przyszedł sms:
„Okej. Seba”
Po godzinie wszyscy siedzieli przy ognisku. Nawinął się temat wojska.
- Ty, a czaisz, że teraz byśmy jedli kolację, a później kółeczka po lesie - rzekł Michał patrząc na wyświetlacz komórki (18:00).
- Marek pamiętasz? - zaczął Tomek. - Marek? Marek?! Gdzie on jest?!
Wszyscy zaczęli się rozglądać.
- Lexusa też nie ma - dodała Majka.
- A Seba?! - rzekła przestraszona Dorota.
Michał wstał jak oparzony i podbiegł do swojego auta, otworzył bagażnik, zrobił przerażoną minę i zatrzasnął go z powrotem.
- Co się stało? - zapytał podejrzliwie Tomek, który do niego podbiegł.
Ten natomiast cichym głosem rzekł:
- Marek wziął snajperkę.
- Co?! - krzyknął przerażony.
- No...
Wszyscy obejrzeli się w ich stronę. Michał z Tomkiem podeszli do reszty. Bulterier zwiesił głowę. „To moja wina. Jak on coś mu zrobi?! Po co ja ją brałem?! Przecież wiem, co Marek potrafi, jak się wkurzy, w wojsku dla zabawy postrzelił gościa w nogę, a tu?! To jest poważna sprawa. Zabije go!” - myślał.
- Michał, co się stało? - zapytała przerażona Ula.
- Marek wziął...
- Co wziął..
- Snajperkę.
- Co?!
- Po co? - zapytała Dorota.
- Postrzelać sobie do wiewiórek - rzekł z ironią Michał.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą Dorota.
- Nie! Nie rozumiesz?! Nie wiesz jak Seba wkurzył Marka. A wkurzony Marek to...
- Niebezpieczny Marek - dodał Kacper.
Nagle rozległ się pojedynczy strzał dochodzący z lasu.
- Boże! - Ula zaczęła płakać.
- Mój Sebuś - Dorota także płakała.
- Spokojnie, na pewno wszystko się wyjaśni - rzekł Kacper.
- Wsadzą mnie, zabił go i to z mojej broni - dodał Michał.
Dziewczyny jeszcze bardziej się rozpłakały, natomiast Kacper podszedł do Michała i szturchnął go z całej siły.
- Opanuj się! Co ty w ogóle mówisz! Nie zmarnowałby sobie życia! Na pewno! Lola żyje!
- Dożywocie. Zabiję go! I tak pójdę siedzieć! Co mi szkodzi!
- Zamknij się! - krzyknął Kacper jednocześnie uderzając go w twarz. - Uciszcie się wszyscy! Znajdziemy ich!
Dopiero teraz zwrócili na niego uwagę.
- Ale mamy iść tam, w las? - zapytała Majka.
Rozdzielili się następująco. Ula z Michałem w BMW. Dorota z Marcinem w Mitsubishi. Monika z Kacprem na pieszo, a Majka z Tomkiem zostali w obozie, na wypadek gdyby wrócili.

Tymczasem Seba spał w Lexusie, a Marek dotykał kijem zastrzelonego wcześniej lisa. Sebastian po godzinie snu był w miarę trzeźwy. Wyszedł z auta i podszedł do Marka.
- To niby nasza kolacja? - zapytał wskazując na lisa.
- Kretyn. Wściekły był!
- Aha, no to teraz?
- Teraz pogadamy.
- No... słucham.
- Nie strugaj greka. Co masz do Uli?
- A wcześniej nie wyraziłem się jasno?
- To ty tak myślisz?
- A to nie prawda?
Zaczęli się bić.

W tym samym czasie w BMW.
- Jak myślisz? Znajdziemy ich? - zapytała z nadzieją Ula.
- Nie wiem. Mam taką nadzieję.
- A o co się tak kłócą?
- Ula, nie mogę.
- Michał, nie powiem im, że wiem.
- Nie, Ula!
Natomiast Seba leżał nieprzytomny na ziemi.
- Co teraz? - zapytał Marek sam siebie.
Podszedł do auta, otworzył bagażnik, wyciągnął snajperkę, wymierzył Sebie w głowę i rzekł:
- Nie! Nie mogę! Zmarnuję sobie resztę życia - odłożył broń na tylne siedzenie.
Wsiadł do auta, już chciał odpalić samochód, gdy:
- Co ja robię?! Ula by nie chciała, żebym tak się zachowywał. Zaczekam.
Po godzinie Sebastian się ocknął, wstał i rzekł:
- Ty, co się z nami dzieje? Nigdy żadna laska nie stanęła między nami. A teraz?!

Po kilku godzinach.
- I co?
- Nic, a wy?
- Też, wsiąkli gdzieś. Co teraz? Jest piąta.
- Dzwonimy na policję - oznajmiła Dorota wyciągając telefon.
Michał podbiegł do niej, wyrwał telefon, po czym rzekł:
- Dajmy im jeszcze 15 minut i zadzwonimy.
- Michał ma rację - dodał Kacper.
Nagle na miejsce obozu wjechał czarny Lexus. Pierwszy wysiadł Marek, później Sebastian, byli jeszcze bardziej poobijani niż wcześniej.
- Nic ci nie jest?! - zawołała Ula rzucając się Markowi na szyję.
Dorota zrobiła tak samo tyle, że uwiesiła się Sebie.
Ula puściła Marka, zwróciła się do Sebastiana:
- A tobie?
- Nie - odparł zrezygnowanym głosem.
Nagle krzyknął Michał:
- Gdzie jest snajperka?! Łeb ci odstrzelę!
- W samochodzie - powiedział bardzo spokojnie Marek.
- A gdzie powinna być?!
- W bagażniku u ciebie. Nie drzyj się!
- Co się nie drzyj?! Co to był za strzał?!
- To ten lis, tak? - wtrącił Seba.
Marek przytaknął.
- Jaki znowu lis?!
- No taki rudy - odparł Marek.
- A nie ugryzł cię? - zapytała z troską Ula oglądając go od góry do dołu.
- Nie. Seba oddaj Michałowi snajperkę. Leży tam koło ciebie.
Sebastian się odwrócił. Dorota wrzasnęła:
- Co to jest?!
- Ale co? - Seba spojrzał na nią zdziwiony.
- No to! Krew! - wrzasnęła wskazując na jego głowę.
Seba odruchowo dotknął dłonią tyłu głowy.
- Faktycznie. A zastanawiałem się czemu mnie tak głowa boli. To chyba stało się wtedy, gdy szarpnąłeś mną tak, że uderzyłem o kamień.
- No... Pewnie tak - dodał Marek.
Dorota poczerwieniała ze złości. Seba kontynuował:
- No, pierwszy raz zlałeś mnie tak, że straciłem przytomność.
Ula zrobiła przerażoną minę, a Dorota, rozjuszona do granic możliwości, zamachnęła się na Marka. Już miała go uderzyć, gdy w ostatniej chwili złapał ją za rękę Seba mówiąc:
- Nie! My już sobie wszystko wytłumaczyliśmy.
Marek spojrzał na niego z uznaniem. Dorota była w szoku, opuściła rękę.
- No to jak już się pogodziliście, to powiedzcie, o co wam poszło - rzekła Ula.
- Nieważne - mruknął Seba, po czym pociągnął Marka za rękaw od koszulki i rzekł - Chodź stąd.
Marek pokiwał głową i ruszył za przyjacielem. Podeszli do namiotu Seby. Marek jeszcze na chwilę odwrócił się do ekipy i powiedział:
- Idziemy spać. Cicho bądźcie.
Weszli z Sebą do namiotu, wgramolili się w śpiwory i już po chwili spali.
Pozostali patrzyli w ich kierunku zdziwieni. Michał oglądał swoją snajperkę, po czym włożył ją do bagażnika i szczelnie zamknął. Majka powiedziała:
- To może my też się zdrzemniemy?
Wszyscy przytaknęli i poszli spać.

Gdy zaczęli z powrotem wychodzić z namiotów było przed pierwszą. Słońce grzało niemiłosiernie. Przy ognisku siedzieli wszyscy z wyjątkiem Marka i Seby. Dyskutowali nad powodem ich bójki. Próbowali podebrać Michała.
- Stary, ty wiesz. No powiedz - mówił Tomek.
- Nie. Obiecałem.
- Ale nie dowiedzą się - rzekł Kacper.
- Nic im się nie stało. Nie ma o czym mówić.
- Jest! Obaj wyglądają jakby z wojny wrócili - dodała Ula.
- Naprawdę im nie powiemy, że wiemy - rzekła Majka.
- Sami się dowiemy - powiedział Marek z trudem wychodząc z namiotu. - Ałaa...
Ula do niego podeszła.
- Dobrze się czujesz? Pomóc ci? To trzeba opatrzyć!
- Ula! Proszę cię!
- Dajcie mi apteczkę! - zawołała Ula.
- No przestań...
Ale Ula już ją otwierała.  Z namiotu akurat zaczął wychodzić Seba. Marek szybko skorzystał z okazji, pomógł mu wyjść, popchnął go w stronę Uli i powiedział:
- Głowę mu opatrzcie, a nie mnie się czepiacie - i odszedł.
Dorota podeszła do Uli i rzekła:
- Ula, pomożesz mi?
- Jasne...
Seba spanikował.
- Dajcie mi spokój!
- Siadaj! - krzyknęły równo.
Sebastian spojrzał na Marka, który do niego rzekł:
- Sorry.
- Dzięki - rzekł z ironią.
Po 15 minutach Sebastian miał na głowie turban zrobiony z bandaży. Marek z trudem powstrzymywał śmiech. Pozostali jednak nie byli tak taktowni i roześmiali się w głos. Wkurzony Seba ściągnął bandaże z głowy.
- Co ty robisz?! - zapytała Dorota.
- To, co powinienem był zrobić 15 minut temu! Dajcie mi spokój!
- Sebastian! Chodź tu! - rzekła wkurzona Dorota.
Sebastian szybkim krokiem podszedł do Marka i schował się za niego.
- Dajcie mu spokój - rzekł Marek wstając i zastawiając Dorocie drogę do Seby.
- Dzięki - rzekł Seba do Marka.
- W ogóle nie dyskutujcie z nami! Ja z Ulą i tak was obydwóch opatrzymy!
- Właśnie! - dodała Ula.
- Marek, proponuję się wycofać do tyłu - rzekł cicho Seba.
- Daj spokój - rzekł do Seby. Jednocześnie podchodząc do Uli, która trzymała apteczkę. - Oddaj ją!
- Nie!
Marek podszedł bliżej i wyrwał jej ją i zwrócił się do Seby:
- I po kłopocie.
Ula spojrzała na nich z niechęcią.
- Jak chcecie. Nie jesteście dziećmi. Tylko nie chcę słyszeć, że jakieś zakażenia wam w to wchodzą.
Odwróciła się i podeszła do reszty grupy, która kręciła się nad brzegiem jeziora. Zaskoczony Seba zapytał:
- Odpuściła?
- Ona nie odpuszcza w takich sprawach. Znowu się obraziła - rzekł Marek. - Idę ratować sytuację.
Ruszył za nią. Natomiast do Seby podeszła Dorota.
- No daj opatrzyć...
- Zapomnij!

Marek dogonił Ulę, złapał ją za rękę i zaczął:
- Ula...
Ula milczała.
- No Ulka... Nie obrażaj się.
- Nie obrażaj się! Ja dbam o twoje zdrowie, a ty co?!
- A ja ci odbieram apteczkę - Marek się uśmiechnął.
- Haha - Ula się odwróciła.
Marek ponownie przyciągnął ją do siebie.
- Ula...
Ta znów się wyszarpnęła. Marek spojrzał na nią krótko i powiedział:
- To nie! – i odszedł.
Pomimo tego, że na niebie nie było żadnej chmury nagle zagrzmiało. Ula szybko dobiegła do Marka, złapała go za rękę i rzekła ze strachem:
- Marek, grzmi!
- No i co? - wyszarpnął swoją rękę i poszedł dalej.
Ulla przez chwilę stała zdezorientowana, gdy ponownie zagrzmiało. Niebo pociemniało i zrobiło się chłodniej.
- To nie. Michał! - zawołała Ulka.
Marek się odwrócił i patrzył na reakcję kumpla. Michał wyszedł z wody, podszedł do Uli i zapytał:
- Co się stało?
- Marek mnie nie chce! - rzekła, po czym uwiesiła się mu na szyi. - A ja się boję.
Ten stał zdezorientowany, patrzył Markowi prosto w oczy i nie wiedział co zrobić. Pogłaskał ją ręką po plecach.
- Nie bój się. To tylko burza.
Ula zaczęła płakać, ten ją przytulił do siebie. Marek zaczął tupać nogą.
- Co się stało?
-     Ja się obraziłam, później on się obraził, zaczęła się burza, a on mnie nie chce - ostatnie stwierdzenie powiedziała bardzo dobitnie.
Podszedł Blady i zapytał z nadzieją:
- Serio?
„Co ja mam zrobić?! Przecież bądźmy szczerzy. Podoba mi się ta sytuacja. Trzymam w ramionach dziewczynę, która mi się podoba, ale z drugiej strony... patrzę kumplowi prosto w oczy. Obiecałem mu! Boże! Marek weź ją, bo będę żałował tego co może się zaraz zdarzyć!” - pomyślał Michał.
Ula jeszcze bardziej się wtuliła w Michała.
„Kocham Marka! Kocham Marka! Kocham Marka! To dlaczego nie chcę puścić Michała? Czuję się przy nim taka bezpieczna. Znam go zaledwie od trzech dni, a zdaje się być kimś więcej niż tylko kolegą, niż przyjacielem. Ale ja też nie jestem mu obojętna. Weźmy na przykład naukę strzelania. Chciał mnie uczyć. I bluza. A teraz? Kurde blaszka! Przecież ja kocham Marka!” - pomyślała Ula, po czym jeszcze bardziej wtuliła się w niego.
- Jak ja bym chciał być na twoim miejscu - rzekł Blady do Michała.
- Ulka przepraszam, ale ja muszę iść zamknąć bagażnik od samochodu, zaraz będzie padać. - rzekł Michał jednocześnie puszczając dziewczynę, po czym spojrzał jej prosto w oczy.
Po chwili ruszył w stronę auta. Dziewczyna poszła za nim. Michał podszedł do samochodu i zamknął bagażnik. Odwrócił się i wpadł na Ulę. Stali naprzeciw siebie dzieliły ich centymetry.  Michał spojrzał jej prosto w zapłakane oczy. Do Marka podszedł Tomek i zaczął z nim o czymś rozmawiać.
- Michał, czy ty czujesz to samo, co ja? - zapytała Ula.
Michał już miał pocałować Ulę, gdy w ostatniej chwili opamiętał się. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy. Spuścił głowę i odszedł.
„Michał, opanuj się! Obiecałeś! Cholera jasna, ale jak się jej oprzeć, kiedy ja się w niej najzwyczajniej w świecie zakochałem?!”
Ula patrzyła na niego, jak odchodzi. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Zaczęło padać. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Wszyscy zaczęli chować się do namiotów. Ona nie wiedziała, co zrobić, nie chciała być sama, bo nadal grzmiało, bała się obecności Michała, a Markowi nie potrafiłaby spojrzeć w oczy. Postanowiła, że pokona strach i gdzieś się przejdzie. Potrzebowała samotności, żeby wszystko przemyśleć. Bardzo chciała mieć teraz przy sobie pamiętnik. Miała żal do Marka, że jej go zniszczył. Ruszyła w las. Postanowiła iść wzdłuż drogi, żeby się nie zgubić. „Ale to niemożliwe! Nie można kochać dwóch facetów na raz. Nie, nie! Może to, co czuję do Michała, to nie miłość, a może właśnie to, co czuję do Marka, to nie miłość? Nie! Co ja w ogóle myślę?! Kocham Marka, on mnie też, a dowód tego mam na palcu” - spojrzała na pierścionek zaręczynowy od niego. - „Co ja mam zrobić?! Nie mam nawet kogo się poradzić. Przecież nie pójdę do Doroty, ani do Ali. Z Markiem też nie porozmawiam, w końcu to o niego chodzi. A Michał?” - myślała Ula. Łzy po jej policzkach płynęły mimo jej woli. „Tak długo chciałam, żeby Marek był tylko mój, a teraz co? Już to mam i co? Już tego nie chcę?! Nie, nie! Nie mogę tak!”. 
W tym samym czasie Marek wyszedł z namiotu. Poszedł do Doroty.
- Nie ma tu Uli? - zapytał.
- A ja myślałam, że ona jest z wami.
- Nie - rzekł, po czym wyszedł i udał się do następnego namiotu.
W żadnym z nich też jej nie było. Wszyscy zaczęli się niepokoić. „Mam nadzieję, że to nie przez to, co się między nami stało” - pomyślał Michał.
Natomiast Ula nadal był pogrążona w myślach. „I co teraz?! Wrócę jak gdyby nigdy nic? Jakby nic się nie stało? No, ale w sumie nic się nie stało. Ale mogło. Nie umiałabym spojrzeć Markowi w oczy, a Michałowi?! Czego ja w ogóle chcę?!”. Burza powoli zaczęła przechodzić. Ula postanowiła wracać. Po dłuższej chwili weszła na teren obozowiska. Nikt jej nie dostrzegł poza Michałem, który był wyraźnie roztrzęsiony.
- Nareszcie jesteś! - krzyknął.
Dopiero teraz dostrzegli ją inni. Odezwał się Marek:
- Co to miało być?!
- Ale co? - zapytała zdezorientowana.
- Gdzie ty byłaś?!
- Poszłam się przejść - odpowiedziała Ula, po czym udała się do namiotu.
Nagle:
- Kurde blaszka!
Reszta ekipy podeszła do namiotu, w który znajdowała się Ula. Dorota zadała pytanie:
- Co się stało?
- Nie wzięłam żadnej bluzy! Przez te jego skarpetki!
Dorota zwróciła się do Marka:
- To ty ile potrzebujesz tych skarpetek?
- No co?
- Ula, przecież o ile dobrze pamiętam Michał ci dał bluzę - rzekł Seba.
Marek spojrzał podejrzliwie na Michała.
- Fakt! - rzekła Ula.
Po chwili wyszła w bluzie Bulteriera. Dorota palnęła:
- Fajnie w niej wyglądasz.
Michał się uśmiechnął.
- To co teraz? - zapytała Ula.
- Nie wiem. Może spróbujemy rozpalić ognisko? - zaproponowała Majka. - W końcu mamy tu dwóch pirotechników.
- Dwóch? - zapytał Marek.
- Michał i Ula. No wiesz, ten perfum.
Ula spojrzała na Michała, który akurat rozmawiał z Tomkiem. Ten spojrzał na nią krótko i mrugnął do niej. Dziewczyna się uśmiechnęła. Nagle poczuła, że Marek ją obejmuje od tyłu. Michał czekał na reakcję dziewczyny.
- Marek, co ty robisz? - zapytała Ula jednocześnie ściągając jego ręce z siebie, po czym podeszła do Doroty. 
„Ale że niby...? Nie, to niemożliwe...” - pomyślał wryty Michał. W ty samym czasie: „Zrobiłam to podświadomie. Bez żadnego zastanowienia, tak? Czyli... Kurde blaszka!!” - pomyślała Ula nie zwracając uwagi na Dorotę, która ją o coś pytała. „Jeszcze jest obrażona? Nie, to niemożliwe, żeby tak długo. Tu chodzi o coś innego” - pomyślał Marek, po czym podszedł do narzeczonej.
- Ula, możemy porozmawiać?
- Słucham - odparła.
- Ale w cztery oczy.
Oboje odeszli na bok.
- Ula, co się stało?
- Nic.
- Nie okłamuj mnie, proszę. Wiem, że coś jest nie tak. Nigdy tak się nie zachowywałaś.
- Wydaje ci się.
- Ula...
- Marek, naprawdę.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic się nie stało.
„Co teraz? Przecież nie skłamię mu prosto w oczy, nie dam rady!” - pomyślała Ula. Po jej policzkach popłynęły łzy. Podniosła głowę.
- Ula...
„Wiem!” - pomyślała.
- No bo ty mi nie ufasz!
- Co?!
- Najpierw mi nie powiedziałeś dlaczego pobiłeś się z Sebastianem, później jak zaczęła się burza...
- Ula, to o to płaczesz?
„Uwierzył” - pomyślała uradowana dziewczyna.
Marek ją przytulił.
- Ula, nie płacz.
Ula wciągnęła powietrze. Poczuła ten perfum, który mu kupiła. (Perfumu już nie było, jednak Marek miał na sobie koszulkę, która nim pachniała.) Wtuliła się w niego.
- Proszę, nie płacz - rzekł, po czym pocałował ją w głowę.
Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała. „Marek jest taki czuły. Dba o mnie. Czego ja jeszcze chcę?!” - myślała Ula.
- Nie płacz już - powiedział puszczając ją, po czym spojrzał jej w oczy. - Ulka, proszę.
Ula otarła łzy.
- Już dobrze?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Wracamy? - zapytał.
Nagle podeszła do nich Dorota.
- Mogę? - zapytała.
Marek odwrócił się do niej przodem.
- To ja was zostawię - rzekł odchodząc.
Dorota podeszła do Uli i zapytała:
- Coś się stało?
- Nie, nic.
- Za dobrze cię znam, żeby ci uwierzyć. Nie kłam.
Ula ponownie się rozpłakała.
- Dorota, nie mam siły o tym rozmawiać... - powiedziała.
- Ula... Nie strasz mnie, co się stało?
- Chyba raczej co mogło się stać. I co jeszcze może się wydarzyć.
- Więc?
Ula nie wiedziała jak zacząć. Dorota patrzyła na nią z zachęcającym uśmiechem.
- Michał - powiedziała Ulka.
- Co z nim?
- Ja... to znaczy my... Dorota, no nie wiem od czego zacząć.
- Od początku.
- Coś jest między nami.
- Co?!
- Ja... ja się chyba zakochałam...
- No to wiem od dawna, od czasu jak przyjechałaś do Londynu.
- Tak... Tylko, że... To nie takie proste... Ja wcale nie mówię o Marku...
- Jak to? To o kim? Chyba nie o...
- Tak. O Michale.
- Powiedz, że żartujesz.
- Chciałabym. Ale wcale nie jest mi do śmiechu.
- A co z Markiem? Już go nie kochasz?
- Kocham. To znaczy nie wiem. Sama nie wiem co czuję.
- Ula...
- A na dodatek... - przerwała jej Ula. - ...kiedy była ta burza i odeszliśmy na bok, mało brakowało, a byśmy się pocałowali...
- CO?!
- I to on się opamiętał. Nie ja. Dorka, doradź mi coś, ja już sobie z tym nie radzę! - powiedziała zapłakana Ula błagalnym głosem.
Dorota nie wiedziała co powiedzieć. Była kompletnie zszokowana. W końcu powiedziała:
- Ula, musisz podjąć decyzję. Zastanów się, którego z nich kochasz, ale do tego czasu nie spotykaj się z Michałem. Trzymaj się od niego z daleka. Pamiętaj, że cały czas jesteś narzeczoną Marka.
- Jak ja mam podjąć tą decyzję? Sama nie wiem co czuję...
- Nie wiem. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Oni obaj są porządku i zasługują na szczerość, nie możesz ich oszukiwać. I wiem jedno: ja za ciebie tej decyzji nie podejmę.
- Wiem - Ula otarła łzy. - Wracajmy już.
- Dobrze. Ale... pamiętaj, że jakbyś chciała pogadać, to przychodź od razu.
- Dzięki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)