wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 83

Po kilku godzinach w mieszkaniu Seby.
- Już jestem! – zawołała Dorota od progu. – Byłam u Uli, jest załamana.
- Serio? – rzekł z ironią Marek.
- O, Marek, nie wiedziałam, że jesteś.
- To już wiesz. Stary, ja będę leciał.
- Ale zostań jeszcze! – zaproponowała Dorota.
- Nie, dzięki – rzekł zatrzaskując za sobą drzwi.
Usiadł na wycieraczce przed drzwiami i schował głowę w dłonie. Siedząc tak słyszał wszystko, co działo się w mieszkaniu przyjaciela.
- Aż tak źle? – pytała Dorota.
- Gorzej. Jest załamany, a jednocześnie gdyby spotkał tego kolesia, to by go chyba zabił. W takim stanie to ja go nigdy nie widziałem. A co u niej?
Dorota usiadła.
- Bez przerwy płacze. Żałuje tego, co zrobiła. Ona nigdy sobie tego nie wybaczy.
- A kto to w ogóle był?
- Nieważne.
- Ale ktoś z wycieczki, tak? Kto? Blady?
- Nie.
- Michał?
Dorota nie odpowiedziała.
- Michał?! Przecież... Boże... Ale skąd ty to wiesz?
- Widziałam to. To był tylko jeden pocałunek, rozumiesz? Tylko jeden!
- I o jeden za dużo.
- Ale jak Marek ranił Ulę, to było wszystko w porządku, tak?
- To co innego.
- Taa... Dlaczego wyjechała do Londynu? Później ta historia z Martą... Ona mu wszystko wybaczyła.
- Ale...
- Ale co?! Facet może zdradzać, ranić, ale jak kobieta popełni błąd, to już jest nieodwracalne, tak?! – krzyczała Dorota.
- Ale... W sumie masz rację. Ale co zrobisz? Ona go w ogóle kocha?
- Kocha. A teraz płacze. Użala się nad sobą. A Marek?
- Marek też ją kocha, tylko wiesz... męska duma... honor...
Marek nie wytrzymał. Wstał i z powrotem wszedł do mieszkania.
- Dorota, proszę cię, powiedz, że źle usłyszałem, że to nie był Michał.
- Ale Marek... – Dorota urwała.
- To był Michał – powiedział, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.
- Marek, zaczekaj! – krzyknęła Dorota, ale jego już nie było.
- Dorota, nic nie mówię, ale on pojechał do niego.
- A oni już wrócili?
- Oby nie.
Po dłuższej chwili Marek był pod domem Michała. Dzwonił kilka razy, jednak nikt nie otwierał. Pojechał więc do mieszkania Ali. Zadzwonił pod jej nazwisko. Nikt nie odebrał. Zadzwonił do sąsiadki.
- Dzień dobry, może mnie pani wpuścić? Nie wziąłem kluczy.
- Proszę.
„Jaka tępa! Przecież jakbym nie miał kluczy nie wszedłbym do mieszkania...” – pomyślał Marek wchodząc na klatkę. Po chwili był już pod drzwiami mieszkania Ali. Zapukał. Ula wstała i nie wiedząc, kto jest za drzwiami otworzyła.
- Marek?
- Z Michałem, TAK?! – wydarł się Marek jednocześnie wchodząc do środka.
- Marek, ja naprawdę przepraszam! To był błąd!
- Nie. To był WIELKI błąd! Powiedz mi tylko jedno: jesteście razem?!
- Nie, to był tylko jeden pocałunek, naprawdę. Marek, uwierz mi! – dziewczyna po raz kolejny się rozpłakała.
- Świetnie udajesz, wiesz?! Przy mnie mówisz o zaufaniu, a w międzyczasie mnie zdradzasz!
- Marek, daj mi szansę ci to wytłumaczyć!
- Po co?! – spojrzał na nią zezłoszczony.
- Proszę...
- No więc słucham!
- On od początku coś do mnie czuł, nawet sam to zauważyłeś. Dał mi tę bluzę, chciał mnie uczyć strzelać, obiecał, że będzie się za mną wstawiał. No i później była ta akcja z tym waszym zniknięciem, ja się bałam, on mnie pocieszał... Później ta nasza kłótnia, burza... I wtedy się wszystko posypało. Sam wiesz jak  boję się burzy, a nie miałam do kogo iść, ty mnie nie chciałeś, więc pomyślałam o Michale. Przecież sam powiedział, że mogę zawsze na niego liczyć. Pamiętasz tą sytuację, kiedy za nim poszłam?
Marek kiwnął głową.
- To wtedy on mnie o mało co nie pocałował. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc poszłam na ten spacer. Zastanawiałam się, co dalej. Wiedziałam, że do obydwu z was coś czuję, tylko jeszcze w pełni nie zdałam sobie sprawy, że to co czuję do ciebie to miłość, a to co do niego to tylko zaufanie, być może przyjaźń. Później wszyscy się upili, a ja stałam sama nad brzegiem jeziora i on wtedy przyszedł i mnie pocałował. Co prawda się nie opierałam, ale teraz tego bardzo żałuję. Zobaczyła nas Dorota, odbyła się kolejna ważna rozmowa… Zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Od razu po przyjeździe zadzwoniłam do niego i wyjaśniłam, że przepraszam za to, co się stało. Rano poszłam do firmy i resztę już znasz. To jest moje sto procent. Naprawdę tego żałuję. Przepraszam cię!
Marek nie wiedział co powiedzieć. Usiadł na kanapie, zmierzwił włosy i zapytał:
- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy od razu? Po tej pierwszej sytuacji?
- Bałam się twojej reakcji. Przepraszam. Wierzysz mi?
Marek wstał.
- Daj mi to przemyśleć – rzekł, po czym udał się ku wyjściu.
- Marek, naprawdę cię kocham!
Marek właśnie w tym momencie zamknął za sobą drzwi. Dziewczyna nie wytrzymała, rozpłakała się jeszcze bardziej i uciekła do łazienki. Marek stał jeszcze chwilę pod jej drzwiami. Chciał do niej wrócić, przytulić ją. Kochał ją bardzo, ale honor mu na to nie pozwalał. Zszedł na dół, wsiadł do samochodu i nie wiedząc co ma ze sobą zrobić pojechał z powrotem do firmy. Nie zwracając uwagi na zaczepki pracowników, którzy dopytywali, co się stało z szybą, wszedł do gabinetu i usiadł przy biurku. Próbował zająć się pracą, ale mu to nie wychodziło. „A gdybym jej wybaczył? Ja wielokrotnie ją raniłem, a ona mimo to wierzyła we mnie, wybaczała mi za każdym razem. Sama mówiła, że to była pomyłka, że to był błąd. I jeszcze przyznała się do tego, wyznała całą prawdę, powiedziała, żebym znalazł sobie kogoś lepszego niż ona… ale ja nie potrafię. Przecież ją kocham! Marek, to był tylko jeden pocałunek. Tylko jeden pieprzony pocałunek z moim kumplem!” – Marek zatrzasnął laptopa. Schował głowę w dłoniach. „Stary, weź się w garść! Albo wybaczysz i wszystko się ułoży, albo nie wybaczysz i będziesz się męczył… Przecież ja ją kocham… Miłość powinna wszystko wybaczyć!” – myślał. Tak zleciał mu czas w pracy. Później pojechał do domu. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Chodził z kąta w kąt. Bez przerwy myślał o tym, co wyznała mu Ula i o tym, co usłyszał pod drzwiami Seby. W nocy nie mógł zasnąć. Rano wstał i udał się do pracy. Tam właśnie wstawiali nową szybę do jego gabinetu. „Sebie wybaczyłem, a Uli nie potrafię?!” – myślał dalej Marek. Nie wytrzymał, musiał stamtąd wyjść. Przejść się gdzieś. Wyszedł z firmy i ruszył jedną z ulic. Szedł dłuższą chwilę. „Boże, choć raz pomóż mi i doradź co mam zrobić!” – pomyślał w akcie desperacji. W tej chwili rzuciła mu się w oczy jedna ze sklepowych wystaw. Zobaczył identyczny pamiętnik jak ten, który kiedyś kupił Uli. Bez większego namysłu wszedł do środka i go kupił. Po chwili wyciągnął telefon i zadzwonił do niej.
- Marek?
- Możesz być za pół godziny w naszym parku? Musimy porozmawiać.
- Dobrze.
- Ulka, ty płaczesz?
- Za pół godziny, tak?
- Tak. Nie zmieniaj tematu.
- Tak, płaczę.
Dziewczyna się rozłączyła.
- Marek, ona żałuje! – powiedział sam do siebie.
Po dłuższej chwili w parku. Marek z daleka zobaczył Ulę, podszedł do niej od tyłu i powiedział:
- Cześć. 
Dziewczyna się odwróciła. Miała oczy zaczerwienione od płaczu.
- Ula, powiedz mi, czy to co wczoraj usłyszałem w twoim mieszkaniu, to znaczy w mieszkaniu Ali, to była prawda?
- Tak.
- Wszystko? Łącznie z tym co dodałaś na sam koniec?
Dziewczyna chwilę pomyślała, o czym on mówił, gdy w końcu do tego doszła to powiedziała:
- Tak, zwłaszcza to.
Jej oczy ponownie się zeszkliły. Marek bez słowa podszedł do Uli i ją przytulił. Po jej policzkach znowu zaczęły płynąć łzy. Po dłuższej chwili, gdy Marek wiedział już, że dziewczyna się uspokoiła, delikatnie odsunął ją od siebie, spojrzał jej głęboko w oczy i zapytał:
- Obiecasz, że już nigdy więcej tak nie zrobisz?
- Obiecuję.
Marek uśmiechnął się w duchu. Złapał ją za rękę i ruszył.
- Gdzie idziemy? – zapytała.
- Zobaczysz.
Po chwili byli już pod siedzibą firmy. Weszli do środka. Marek puścił rękę Uli, podszedł do biurka, otworzył szufladę i wyciągnął teczkę, a z niej wypowiedzenie dziewczyny.
- To co, zaczynamy od początku?
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Więc witam na pokładzie! – zawołał jednocześnie drąc kartkę. – Mam dla ciebie prezent.
- Dla mnie? Za co?
- Bez okazji – rzekł wyciągając z tej samej szuflady pamiętnik. – Identyczny.
- Kupiłeś?!
Marek się uśmiechnął. Podszedł do dziewczyny i dał jej czerwony zeszycik.
- Od razu zastrzegam sobie wgląd w niego.
- Haha.
- Nie żartuję.
Dziewczyna wzięła pamiętnik. Otworzyła go i uśmiechnęła się na widok pierwszej strony.

„Tak na nowy początek.
PS. Miłość wszystko wybacza.
    Marek”

Po jej policzkach znowu popłynęły łzy.
- Ula… nie płacz.
Dziewczyna otarła je i uśmiechnęła się do niego.
- No, i tak ma być. Szeroki uśmiech.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Hmm?
- Co się stało z tą szybą? Bo Dorota mi mówiła, że się stłukła, ale dlaczego? 
- Niezbyt zapanowałem nad swoimi nerwami.
- Czyli to przeze mnie…
- Daj spokój – rzekł przytulając ją do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam, żeby znowu to się stało, żebyś znowu mnie przytulił.
Marek się uśmiechnął.
- Ula, od tej pory mówimy sobie wszystko, jasne?
Dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w niego.
- Wszystko – odpowiedziała. – Teraz tylko sto procent. Nic więcej.
Marek pogłaskał ją po głowie. Nagle wszedł Pshemko.
- O wreszcie, Urszulo, nigdzie nie mogłem cię znaleźć, a byłaś w tak oczywistym miejscu. Chodź! Przymiarki czekają!
- Mistrzu… - zaczęła Ula.
Spojrzała na Marka, a ten z uśmiechem rzekł:
- No właśnie, Ula, przymiarki czekają.
- Naprawdę? – zapytała.
Marek kiwnął głową. Dziewczyna przytuliła się do niego i nie chciała puścić.
- Młodzi… - rzekł Pshemko. – Urszulo, jak skończysz, to przyjdź.
- Dopilnuję, żeby przyszła – dodał Marek.
Drzwi od gabinetu ponownie się zamknęły.
- To jak? – Marek odszedł na chwilę i zaczął szukać czegoś w szufladzie. 
W końcu wyciągnął pierścionek zaręczynowy i rzekł podchodząc do niej:
- Chcesz go z powrotem?
- A mogę?
Marek podszedł do niej i założył pierścionek na jej palcu. W tej chwili weszła Dorota.
- Marek, o co chodzi z tym kredytem? O Ulka!
- Jakim kredytem? Chyba dwoma kredytami? – zapytała Ula.
Marek nie chcąc by Ula była przy tej rozmowie rzekł:
- No Ulka, to ja cię zaprowadzę do Pshemko, w końcu miałem dopilnować, żebyś przyszła od razu, a jak wrócę to wszystko wytłumaczę Dorocie.
- Do Pshemko? – zapytała Dorota.
- No, Dorota, ślub za pasem, świadkiem będziesz i ty nie wiesz, kto projektuje suknię mojej narzeczonej? – rzekł z uśmiechem Marek.
- To wy…
Wszedł Sebastian. 
- Sebuś, wrócili do siebie! – zawołała radośnie Dorota.
- No… i wreszcie dobra wiadomość.
Marek złapał Ulę za rękę i oboje wyszli z gabinetu. Po dłuższej chwili prezes wrócił do siebie. Tam czekała na niego Dorota. Zamknął drzwi i zaczął:
- Jak ty się do tego dokopałaś?
- Marek, Ula nic nie wie o trzecim kredycie?
- Nie! I nie ma się dowiedzieć, jasne?
- A możesz mi powiedzieć, na co był ten kredyt?
W tym samym czasie Michał parkował pod swoim domem. Wysiadł, wziął torbę i udał się w kierunku drzwi. Nagle upuścił ją.
- Zabiję szczeniaków! – wydarł się na całe gardło.
Szybko otworzył drzwi i wszedł do salonu. Na ziemi było pełno szkła i dość spory kamień owinięty kartką. Podniósł go i ujrzał znany mu charakter pisma. 
„Zabiję cię skur*ielu!”
Wziął kartkę i w pośpiechu wyszedł z domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)