„Co jest?!” – pomyślał Marek, po czym razem z Ulą, która się obudziła, wyjrzał z namiotu.
- Michał, uważaj na... – zaczął.
PAC!
- ...na buta – dokończył Marek. – Dorota, ty to masz cela.
- Ała... Czyje to takie kopyta? – rzekł Michał trzymając wielkiego buta.
- Dorota, gdzie mój but? – zapytał Seba.
- Tam – oznajmiła.
Ula chciała wyjść bardziej, ale...
- Ula, nie! – krzyknął Marek.
BUM!
Ula leżała na ziemi i Marek na niej.
- Ałaa...
- A wy co, w jednym śpiworze? – zapytał Michał.
- Bała się.
- Czego?
- Nie wiem. Cholera, to przecież niemożliwe – dodał ciszej gramoląc się ze śpiwora. – Czuję się, jakbym miał deja vu. Bardzo złe deja vu.
- Co? Mówiłeś coś? – zapytała Ula.
- Nie, nic.
Po godzinie mieli już rozłożone namioty na sąsiedniej plaży.
- To co? Namioty rozłożone? – zapytał Michał. – Jak tak, to Marek, mam dla ciebie niespodziankę.
- Niech zgadnę. Masz Hecklera&Koch PSG-1, tak?
- Skąd wiesz? – zapytał zdziwiony Michał.
- Nieważne.
Ula podeszła do Marka.
- A ty co? Skąd to wiesz?
- No bo... Nieważne.
Ula odciągnęła go na bok.
- O co chodzi?
- Ula, i tak mi nie uwierzysz.
- Skąd wiesz?
- Bo ja sam w to nie wierzę.
Nagle usłyszeli:
- To co, małe zawody? – krzyknął Michał.
- O Boże – mruknął Marek.
- Co jest? – zapytała Ula. – I nie chcę słyszeć „nieważne”.
- Ale... No dobra. Ale obiecaj że mnie nie wyśmiejesz.
- Przecież nigdy cię nie wyśmieję.
- To się okaże. No dobrze.
Marek, szczegół po szczególe, tak jak udało mu się wszystko zapamiętać i starając się nie omijać dialogów opowiedział Uli cały swój sen, a na koniec dodał:
- ...i wtedy obudził nas Michał dokładnie tym samym tekstem.
Ula patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami i powiedziała:
- Marek... może za dużo wypiłeś... a poza tym... przecież jak mógłbyś podejrzewać mnie o zdradę? Uspokój się, to tylko sen.
- Mam taką nadzieję.
Ruszyli w stronę reszty.
- A wracając do twojego snu... – zaczęła Ula. – ...to to, że masz w domu broń to prawda?
- Nie rozmawiajmy o takich szczegółach. Ale nawiasem mówiąc: komoda, pierwsza szuflada od góry.
Wybuchnął śmiechem. Ula nie była taka zadowolona.
- Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?
- No teraz ci mówię…
- Haha!
Podeszli do reszty.
- Hej! Ale ja jestem głodna! – krzyknęła Dorota.
- Ale… - zaczął Michał, ale przeczuwając, co ma dalej nastąpić przerwał mu Marek:
- No to trzeba pojechać do sklepu. Michał, pojedziesz ze mną?
- Yyy... No dobra – zwrócił się do reszty. – To co chcecie?
Po dwóch godzinach byli już po śniadaniu.
- To jak, strzelamy? – rzekł już pijany Seba.
- No już, już ci daję broń. Ledwo na nogach stoisz! – rzekł Michał.
Ula z zaskoczeniem patrzyła jak Marek mówił po cichu te dwa zdania równo z Michałem. „Przecież to nie może być prawda” – pomyślała. – „Ale jeśli to prawda, to...”. W tej samej chwili Seba ruszył w jej kierunku chwiejnym krokiem. „O nie!” – pomyślała Ula.
- Trzymam się! – zaczął Seba przymierzając się do rzucenia Uli na szyję.
Ta jednak odsunęła się i pociągnęła go za łokieć w stronę Doroty.
- Trzymaj się Dorki! – powiedziała, po czym pomyślała „To tylko głupi przypadek”.
- To chodźcie, postrzelamy – powiedział Michał.
Cała zabawa odbywała się dokładnie tak samo jak w śnie Marka. W końcu przyszła kolej na niego. Marek przymierzył się do strzału myśląc: „Ciekawe, czy mnie cofnie. No i czy podłożył coś do butelki.”.
- STOP! – krzyknął Michał.
Marek parsknął śmiechem i zmierzwił włosy nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
- O nie, ty idziesz dalej! – dokończył Michał.
Marek podniósł się z ziemi, na której się wcześniej położył, westchnął i poszedł na brzeg lasu.
- Może być? – zapytał.
- No ewentualnie. Chociaż... czekaj. – Michał wziął butelkę i zaniósł ją na most.
Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Michał spojrzał na nich i rzekł:
- No co? To snajper!
„Który za moment pewnie wysadzi most, co?” – pomyślała z ironią Ula. – „W to już na pewno nie uwierzę”. Marek znów się położył. „Widocznie to możliwe” – pomyślał po kilku sekundach przyglądania się butelce, po czym rzekł:
- Michał, a co to jest w tej butelce?
Ula poruszyła się zaniepokojona.
- Co? Nic. Przywidziało ci się. Strzelaj.
- Jak w wojsku – rzekł Marek oddając strzał.
BUM!
Mostu nie było.
Dziewczyny krzyknęły przerażone (Kacper też). Ula spojrzała na Marka przerażona.
- Ale... – dziewczyna urwała.
- Chodźcie obejrzeć szkody! – zawołał Michał.
Po dłuższej chwili Marek wręczył Uli broń.
- No, twoja kolej.
Dziewczyna wzięła ją nie wiedząc co dalej robić. „Ale ja nie mogę! Od tego się zaczęło!” – pomyślała, po czym rzekła oddając broń Markowi.
- Nie, ja nie chcę.
- Ula! – zawołała Dorota. – No weź, nie bój się!
- Dzięki – rzekł Marek z uśmiechem.
- Marek, ja ci wierzę – powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- A w co wierzysz? – zapytał Seba podchodząc do nich chwiejnym krokiem.
- Nieważne – rzekł wymijająco Cygan.
- Ulka, co się stało? – zapytał Michał.
- Nie, nic.
Michał spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Wtrącił się Marek, jednocześnie oddając Bulterierowi broń.
- Masz.
- Ale… Na pewno nie chcesz?
- Nie, nie chcę. Marek, mogę cię na chwilę prosić? – zapytała Ula.
- Jasne – rzekł jednocześnie łapiąc Ule za rękę, po czym oboje odeszli na bok.
- Marek, co teraz?
- Ale z czym?
- No wiesz. Twój sen. On się w pewnym stopniu sprawdza.
- Co chcesz z tym zrobić?
- Marek, nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle, ale może wrócimy?
- Zrobisz to dla mnie? To znaczy dla nas?
- Nie chcę, żeby te wakacje tak się skończyły, nie chcę ryzykować nas.
- Ula… - Marek podszedł do dziewczyny i ją przytulił z całej siły, po czym wyszeptał – Dziękuję. To kiedy się zmywamy?
- Yyy... Teraz?
Marek się uśmiechnął, złapał narzeczoną za rękę, po czym rzekł:
- To chodź.
Podeszli do reszty. Marek zaczął:
- My już wracamy do domu.
- Co?! – zapytali równo.
- Tak jakoś wyszło. Dorota, zostajecie, czy wrócicie razem z nami?
Dorota spojrzała na Sebastiana, po czym równo odpowiedzieli:
- To my też pojedziemy.
Po godzinie byli już spakowani.
- To my jedziemy. Cześć!
- Szerokiej drogi!
Ruszyli. Po dwóch godzinach jazdy byli w połowie drogi do Warszawy. Sebastian spał na tylnym siedzeniu oparty o Dorotę, a Marek trzymał Ulę za rękę. Nagle usłyszeli jakiś dziwny dźwięk.
- Cholera! – krzyknął Marek.
- Co się stało? – zapytała Ula.
Marek zatrzymał się na poboczu i wysiadł z auta.
- Cholera!
Ula również wysiadła, podeszła do narzeczonego i wybuchnęła śmiechem.
- Co się stało? – zapytała Dorota.
- Marek przebił oponę – oznajmiła ze śmiechem Ula.
Zrezygnowany Marek podszedł do bagażnika, wyciągnął z niego lewarek i koło zapasowe.
- Marek, może ci pomóc?
- No właśnie, może ci pomóc? Będzie szybciej.
- Ni byłbym tego taki pewien. Dzięki. Dorota, musicie z Sebastianem wysiąść z auta.
Dorota zaczęła szturchać Sebę.
- Sebuś... Sebuś! Seba! Sebastian!
- Tak, już! – poderwał się na równe nogi.
Cała trójka wybuchnęła śmiechem.
- Seba, spokojnie – zaśmiał się Marek.
Po piętnastu minutach ruszyli dalej.
Trzy godziny później byli już w Warszawie, pod blokiem Ali. Pierwszy wysiadł Marek, otworzył drzwi Uli, pomógł jej wysiąść i zapytał:
- Pomóc ci zanieść torbę?
- Nie, nie musisz.
- Ulka... – rzekł jednocześnie podchodząc do bagażnika i wyciągając torbę. – To jak, trzecie piętro?
Dziewczyna kiwnęła głową. Oboje udali się w stronę klatki. Po chwili byli już pod drzwiami mieszkania Ali.
- Może wejdziesz? – zaproponowała Ula.
- Chciałbym, ale Seba i Dorota czekają.
- Faktycznie, zapomniałam.
- Będę leciał.
Już miał schodzić, gdy usłyszał:
- Czekaj!
- Coś się stało? – cofnął się.
Dziewczyna podeszła do narzeczonego, uwiesiła mu się na szyję, pocałowała czule po czym rzekła:
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś, za to, że mi ufasz. Za wszystko. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Naprawdę muszę już iść.
Ula zrobiła smutną minę.
- Pa.
- Pa.
Dziewczyna weszła do mieszkania i zawołała:
- Ala, już jestem!
- Już?! Co tak szybko?! Ale w sumie dobrze. Muszę ci coś powiedzieć!
Ula położyła torbę na podłodze i zapytała:
- Coś się stało?
- Tak. To znaczy nie.
Ula spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem.
- No bo ja i twój tata...
- Nie mów, że to prawda, że przeprowadzasz się do Rysiowa?! – przerwała jej uradowana Ula.
- Skąd wiesz?
- Markowi się wyśniło. Nieważne. Tak się cieszę! – rzekła przytulając się do Ali.
- Aha, Ulka, poczyniłam już pierwsze kroki co do tego, żeby to mieszkanko było twoje. To jest dosłownie kwestia kilku podpisów.
- Dzięki. Ala, nie musisz...
- Ale chcę.
- To kiedy się wyprowadzasz?
- W zasadzie to zaraz.
- Już? Tak szybko?
- Mhm. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie. Ala, to wspaniale!
Razem zniosły torby Ali do auta. Po chwili Ula była już sama w swoim nowym mieszkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)