Ciszę przerwała Ula.
- To my pójdziemy się przejść po butiku.
Michał i Viola tylko pokiwali głowami. Dziewczyny ruszyły „w półki”.
- Anita, czego szukasz dla siebie? – zapytała Ulka.
- Ogólnie czegoś, bo rodzice mi srają, że jak ja wyglądam, a wiesz, jak już słyszałaś jedziemy nad morze i stwierdzili, że się mnie wstydzić nie będą. To szukam jakiejś bluzki czy sukienki – zrobiła kwaśną minę.
- Aha. Może ci pomóc?
- Raczej. Bo z nim to się nie da. Ja i różowa bluzka z obrazkiem „Hannah Montana”. Obciach na maksa, nie?
- Taaa... A może chcesz coś jednolitego? Nie wiem, jakąś sukienkę niekoniecznie w różowym kolorze?
- No, może być.
- A co sądzisz o tej białej?
W tym samym czasie.
- Pasujemy do siebie jak kula. Półkula i półkula. Dasz wiarę?!
- Co?
- Nieważne. To jak? Dzisiaj o ósmej? – Viola była bardzo bezpośrednia.
Michała zamurowało. Zdezorientowany pokiwał głową. Po chwili wybełkotał:
- O ósmej. W Książęcej?
- Masz to jak w piecu.
Michał wybuchnął śmiechem. Razem podeszli do dziewczyn. Anita właśnie przeglądała się w lustrze. Miała na sobie białą sukienkę na ramiączkach i bolerko.
- I jak? – pytała Ulę.
- Super! Leży idealnie. Jeszcze jakieś fajne buty i będzie genialnie.
- No to odjazd – powiedziała nastolatka, po czym zwróciła się do brata zszokowanego jej wyglądem. – Czego się tak gapisz? Nie podoba ci się czy jak?
- Yyy... Nie poznaję cię... No dobra, zdejmuj ją i idziemy do kasy. Ula, jak ty to zrobiłaś?
- Zwała, nie? – zapytała Ula używając młodzieżowego slangu.
- No jasne, Ulka, ale buty też mi pomożesz wybrać, nie?
- Spoko, bo jak Michał cię ubierze to będzie obciach na maksa.
Michał zrobił zrezygnowaną minę i powiedział cicho:
- Marek mnie zabije. Wystarczyło 10 minut, żeby wyłapała te jej zwałowe teksty – zamilkł na chwilę. – Co ja gadam?
- Mówiłeś coś? – zapytała Ula.
- Nie! Idziemy? Przebrałaś się już?
Anita wyszła z przymierzalni. Michał podszedł do niej, spojrzał na metkę doczepioną do sukienki, zrobił przerażoną minę widząc cenę i rzekł:
- Chodźcie już stąd, proszę.
Dziewczyny zabrały ciuchy, które wybrały i razem udali się do kasy. Po chwili stali już przed butikiem.
- To gdzie teraz? – zapytał Michał.
- Obuwniczy – powiedziały Ula i Anita równo.
Ula spojrzała na Violę, która od razu się rozpromieniła.
- Sześć w odległości dwóch przecznic. Ja proponuję... – ruszyła szybkim krokiem w prawo, a wszyscy za nią. Po chwili się zatrzymała. - ...ten – dokończyła wskazując ręką na piętrowy oszklony budynek.
- Więc wchodzimy! – powiedziała Ula.
Dziewczyny zniknęły między półkami. Zrezygnowany Michał usiadł przy wejściu. Widział, jak Ula kłóci się z Violą („Zabiję się w nich, wyższych nie znalazłaś?!”) i jak jego siostra przymierza małe (w porównaniu do glanów: BARDZO małe!) sandałki na malutkim koreczku. Uśmiechnął się pod nosem. „Ósma. Książęca. Hm... Ciekawe, co z tego wyjdzie.” – myślał zerkając na Violę, która próbowała wyszarpnąć Uli balerinki. Po półgodzinnej kłótni Ula wyszła z trzema parami wysokich, bardzo wysokich szpilek, w tym jednych na sobie.
- To my już pójdziemy. Do zobaczenia o ósmej – rzekł uśmiechnięty Michał.
- Do ósmej – powiedziała Viola.
Ula i Anita spojrzały na siebie, a później na nich.
- To pa.
- Pa.
- Następny punkt: fryzjer! O ten! – zawołała Violka.
Obie weszły do środka. Viola posadziła Ulę na krześle i zaczęła przeglądać jakiś katalog. W pewnym momencie pokazała coś fryzjerowi i rzekła:
- Tak ma wyglądać!
Po godzinie Ula miała skrócone włosy, pocieniowane i pofarbowane (tak jak nowa Ula w serialu). Skierowały się w kierunku firmy. Po drodze Ula odkupiła Markowi perfum, a także wstąpiła do optyka (kupiła sobie okulary przeciwsłoneczne). Nagle zadzwonił jej telefon.
- Marek?
- No hej, gdzie ty jesteś?
- Na mieście, a co? Przerwa na lunch jest.
- Poszłaś na lunch, a mnie zostawiłaś z tym krwiożerczym psem?
- Daj spokój, na pewno nie jest tak źle. O! Ta jest boska! – wskazała na następną sukienkę.
- Co jest boskie?
- Nieważne.
Nagle Ula usłyszała w słuchawce głos Seby:
- Stary, podwieziesz mnie gdzieś? Muszę coś załatwić, a Dorka wzięła samochód.
- Jasne. Tylko gdzie moje...
Ula szybko powiedziała:
- Marek, muszę kończyć. Pa!
- Pa.
Dziewczyna się rozłączyła.
- Uff... Mało brakowało – powiedziała sama do siebie jednocześnie zabierając kilka wieszaków z sukienkami do przymierzalni.
Po dwóch godzinach.
Uli telefon znowu zadzwonił.
- Tak?
- Ulka! Wspaniała nowina! Dorota została dyrektorem finansowym!
- To wspaniale!
- A właściwie kiedy będziesz w firmie?
- Niedługo.
Nagle Marek usłyszał w telefonie znany mu głos:
- Ulka, ta jest genialna!
- Nie, Ula, proszę, nie mów, że jesteś z Violą...
- Marek, muszę kończyć, słyszałeś, ta jest genialna!
- Ale...
Dziewczyna się rozłączyła i szybkim krokiem podeszła do Violi, aby zobaczyć jej zdobycz.
- Tak. Ta jest genialna.
- Ulka, nie gadaj tylko przymierzaj!
Ula udała się do przymierzalni i założyła na siebie sukienkę. Wyglądała w niej naprawdę bosko. Była to zwiewna sukienka na ramiączkach, przed kolana, z wycięciem. Była idealnie dopasowana, i świetnie podkreślała figurę dziewczyny. Ula założyła okulary (które wcześniej kupiła) i szpilki (które wybrała jej Viola) i dopiero w całej okazałości pokazała się Violi. Ta zaniemówiła z wrażenia. W sklepie znalazło się także kilku mężczyzny, którzy na jej widok zagwizdali.
- Czyli został tylko makijaż.
- Ale ja naprawdę muszę już iść do firmy.
- Nie możesz iść bez makijażu! – zaprotestowała Viola. – Miałaś oddać się w moje ręce.
- A nie oddałam? Patrz! – wskazała najpierw na siebie, a później na dość spory stos toreb z butików.
- Ulka...
- A ty nie możesz mi zrobić tak na szybko?
- W sumie racja. Chodź! – Viola wepchnęła Ulę z powrotem do przymierzalni i zaczęła wyciągać kosmetyki.
Po pół godzinie były już niedaleko siedziby F&D.
- Dzięki, Violka, że mnie na to namówiłaś.
- Nie ma sprawy. W końcu czego się nie robi dla narzeczonej szefa? A z resztą w sprawach zakupów jestem ekspertem i zawsze możesz na mnie liczyć.
- Yyy... dzięki.
Podeszły do czarnego Lexusa zaparkowanego przed firmą. Położyły torby na ziemi.
- No, Ulka, otwieraj – rzekła Viola.
- Czekaj... Gdzie one są? – zaczęła szukać czegoś w torebce. – Mam!
Ulka wyciągnęła kluczyki i otworzyła auto. Razem wpakowały jej zakupy i zamknęły samochód i udały się w kierunku wejścia do firmy.
Ula przywitała się z panem Władkiem (nie uwierzył, że to ona). Razem z Violą wsiadły do windy. Gdy wysiadły na piątym piętrze wpadły na Sebę z Dorotą.
- U...U...Ula? – zapytał Sebastian.
- Nie, Marek – zażartowała Ula.
- Haha.
- Moje dzieło! – zawołała Viola. – Ja ją namówiłam!
- Super wyglądasz! – powiedziała z uśmiechem Dorota.
- I o to chodziło – zaśmiała się Ula. – Dorka, gratuluję nowej posady! Chyba muszę się wynieść z twojego gabinetu, co?
- Przydałoby się, skoro już dzisiaj mam zacząć pracę.
- Marek u siebie? Muszę pójść do niego, żeby negocjować nową umowę.
- Uuu... To my się zmywamy – powiedział Seba, po czym zwrócił się do Doroty. – Chodź, pokażę ci pracownię.
Odeszli. Viola i Ula poszły do sekretariatu.
- No, Viola, jak dobrze pójdzie, to znowu będziemy współpracować – powiedziała Ula.
- Jak cię Marek zobaczy to i bez negocjacji będziesz miała umowę. Wchodzimy!
Otworzyła drzwi do gabinetu prezesa i weszła.
- Marek, mam... o... cześć, Aleks.
- VIOLA! Tu się puka! – krzyknął Marek, po czym zwrócił się do Aleksa. – Karma już jest. To jak się nazywał ten weterynarz?
- Andrzej Śnia...
- Marek! – krzyknęła Viola.
- Violetta, my tu ROZMAWIAMY – Marek przeliterował ostatnie słowo.
- Ale to...
- Tak, wiem, sprawa wagi kosmicznej.
- No właśnie! I lepiej słuchaj, bo to chodzi o twoją narzeczoną.
Marek spoważniał.
- Coś się jej stało? – zapytał z niepokojem.
- Można tak powiedzieć. Ulka, wchodź!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)