Ula powolnym krokiem z gracją weszła do gabinetu. Zarówno Markowi, jak i Aleksowi, opadła szczęka. Viola, widząc ich reakcję, zawołała:
- To moje dzieło! Ja ją namówiłam! – zwróciła się do Uli. – I pamiętaj, Ulka: jak jaszczurka.
- Tak. Viola, pamiętasz? Ósma, Książęca.
- O Boże! Zapomniałam! – Viola w pośpiechu wyszła z gabinetu.
- Powodzenia! – krzyknęła za nią Ula.
- Nie dzięki! – Viola zniknęła w windzie.
Ula odwróciła się w stronę zszokowanych mężczyzn.
- Coś nie tak? – zapytała niewinnie.
- Wyglądasz... – Marek szukał odpowiedniego słowa.
- ...oszałamiająco – dokończył Aleks. (!)
- Dziękuję panu za komplement – zwróciła się do niego dziewczyna.
- Jaki pan? – Aleks wstał, podszedł do Uli i wyciągnął rękę w jej stronę. – Aleks jestem – rzekł i ucałował jej dłoń.
- Ula – zszokowana dziewczyna się uśmiechnęła.
Marek odchrząknął. Oboje odwrócili się w jego stronę.
- Nie zapomniałeś po co tu przyszedłeś?
- Ach, faktycznie. To jest Andrzej Śniadecki.
- Śniadecki? Ten weterynarz?! – zapytała Ula.
- Tak, a co?
- Nie, nic – dziewczyna wyraźnie się speszyła.
Oboje spojrzeli na nią podejrzliwie.
- To ja... ja już pójdę. Przyjdę później – rzekła Ula, po czym odwróciła się i udała w kierunku wyjścia.
Po dłuższej chwili Aleks razem ze swoim pieskiem na rękach opuścił gabinet Marka. Pożegnał się z Ulą siedzącą przy biurku i udał się w kierunku wyjścia. Natomiast Dobrzański wyjrzał na chwilę zza drzwi i rzekł do dziewczyny układającej swoje rzeczy na biurku:
- Ulka, mogę cię na chwilę prosić?
- Jasne. Już idę.
W gabinecie.
- No to jak? Podpisujemy umowę?
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Ula, gdyby nie Viola, to chyba bym cię nie poznał. Naprawdę wyglądasz przepięknie.
- Dzięki. A, zapomniałam! Spotkałyśmy Michała w butiku...
- W butiku? – przerwał jej Marek.
- Tak, w butiku. Był z siostrą. I czaisz? Umówił się z Violettą! To znaczy Violetta się z nim umówiła, a on się zgodził! Na RANDKĘ! Zwała na maksa, nie?
- Za długo przebywałaś z Anitą. Ta to jest dopiero artycha... Michał i Viola? – Marek wybuchnął śmiechem. – Jakoś sobie ich nie potrafię wyobrazić razem. Biedny facet – nagle spoważniał i zapytał z nadzieją. – A ja mam nadzieję, że nie rozmawiałaś z Anitą o mnie.
- Rozmawiałyśmy. Z początku miała mnie za twoją następną panienkę, ale Michał wyprowadził ją z błędu, a ja pomyślałam, że może wiedzieć wiele ciekawych rzeczy na twój temat. I powiem ci, że się nie myliłam.
- A... a co wiesz? – zapytał niepewnie.
- Co wiem? Chyba bardziej trafne będzie stwierdzenie: czego się jeszcze dowiem? Umówiłam się z nią na jutro.
- Co?! – krzyknął.
- Żartowałam… Ale sporo rzeczy się dowiedziałam. Aha, Marek… - dziewczyna zaczęła szukać czegoś w torebce.
W pewnej chwili wyciągnęła kluczyki do Lexusa.
- Masz – podała mu je.
- Wiedziałem, że to twoje przytulanie jest zbyt podejrzane.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Nie gniewasz się?
- Nie, no co ty? Po co ci one w ogóle były potrzebne? Przecież nie masz prawa jazdy.
- Ja nie. Viola ma teoretyczne, ale praktycznie nigdy nie mieści się w łuku.
- Co?! Nie mów mi, że…
- Nie, nie. Chciałam spakować zakupy do samochodu.
- Aha. Ale, Ulka, mam prośbę. Jak chcesz gdzieś jechać, albo schować te twoje zakupy to proszę, powiedz mi o tym otwarcie, okej?
- A zgodziłbyś się?
- No pewnie, że tak.
- Dobrze. To będę prosić. A, Marek, mam coś dla ciebie.
- Naprawdę?
- Mhm - dziewczyna wyciągnęła z torebki małą reklamóweczkę. – Obiecałam, że ci odkupię. Proszę, ten sam, co rozbiłam.
- Dzięki. Kochana jesteś.
- Wiem.
- Ja też coś mam dla ciebie.
- Tak?
Marek zaczął szukać czegoś w biurku. Nagle wyciągnął czerwony zeszycik.
- Proszę.
Ula otworzyła pamiętnik i uśmiechnęła się na widok pierwszej strony.
„A teraz pokaż mi, pokaż mi niebo. Chcę słuchać tych co mówią piękno. Nastała noc, lecz nie zapominaj, że jutro też jest dzień. Okaże się, że pędzący czas zatrzymał się dla Ciebie.”
Twój Cygan ;)
- Marek… Dziękuję…
Dziewczyna podeszła do niego i mocno się przytuliła.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Ja ciebie też.
Oboje nie zauważyli, że piesek wyszedł i teraz sieje spustoszenie w holu.
- Ulka, robisz coś pilnego dzisiaj popołudniu?
- Nie, a co?
- Chciałbym jechać do tego weterynarza.
- Yyy… A nie możesz jechać sam?
- Ulka, proszę.
- No dobrze. A właśnie, gdzie jest Tami? – zapytała Ula.
- Nie wiem.
Oboje zaczęli przeszukiwać gabinet.
- Nie ma jej. A mówiłem, że nie wolno przyprowadzać zwierząt do pracy?!
- Oj, Marek, znajdzie się.
- To to ja wiem, że się znajdzie. Tylko mam nadzieję, że nie nabroiła zbytnio.
Wyszli z gabinetu. Udali się do holu. Ula podeszła do Ani i zapytała:
- Aniu, widziałaś może Tami?
- Tak. Ostatnio bawiła się z pieskiem Aleksa.
- Aha – po chwili dotarło do niej, że Aleks opuścił już firmę. – Co?!
- Coś się stało?
Lecz Ula już nie odpowiedziała, tylko pobiegła w kierunku windy. Po chwili drzwi od niej się otworzyły. Ula odetchnęła z ulgą widząc Tami siedzącą w pustej windzie. Dziewczyna wzięła ją na ręce i podeszła do Marka.
- Tu jest nasza zguba.
Nagle zadzwonił telefon Marka.
- Aleks? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak. Piesek dojechał windą?
- Tak, dzięki.
- Nie ma sprawy. To cześć.
- Cześć.
Marek się rozłączył i rzekł:
- Ula, Aleks… - nie dokończył, bo Ulka mu przerwała.
- Słyszałam.
Udali się w kierunku gabinetu Marka, gdzie czekał Pshemko.
- O, witaj, Bella, i ty, Marku.
- Dzień dobry.
- Cześć, Pshemko. Coś się stało? – zapytał prezes.
- Tak. Czy Urszula pamięta, co dzisiaj jest za dzień? – spojrzał na nią spod okularów.
- Ach, tak! Zapomniałam! Przymiarki!
- No właśnie! Idziemy. Ale tego pieska proszę zostawić. Dzisiaj już dosyć zniszczył w mojej pracowni.
Wybiła siedemnasta.
Marek wraz z Ulką i Tami siedzieli w samochodzie i zmierzali w stronę weterynarza. Po chwili byli już na miejscu. Weszli do środka. Nie było kolejki, więc od razu skierowali się do gabinetu.
- Dzień dobry – przywitał się Marek wchodząc do gabinetu.
Zobaczył dość młodego (mniej więcej w jego wieku) mężczyznę. Blond włosy, widać, że wysportowany i do tego mega przystojny. Mężczyzna odwrócił wzrok w ich stronę (patrzył wcześniej w komputer) mówiąc:
- Dzień dobry, w czym mogę… - urwał.
Wstał i z niedowierzaniem rzekł:
- U… U… Ula? To ty…?
Zdezorientowany Marek popatrzył na narzeczoną.
- Cześć, Andrzej.
Chłopak podszedł do Uli i cmoknął ją w policzek.
„Boże… Następny…” – pomyślał Marek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)